pAMBUK to bardzo sympatyczny skład, który wypuścił właśnie bardzo sympatyczną EP-kę, zatytułowaną może trochę pretensjonalnie (Patrzę W Twe Wnętrze), ale definitywnie dającą radę.
Wiadomo, że rodzimy niezalowy boom na 90'sowe brzmienia dalej trwa, może nie z takim natężeniem jak jeszcze z dwa lata temu, ale wciąż takie granie potrafi, szczególnie na nijakim tle niezależstreamu wydawanego poza obiegiem internetowym, jakoś urzec. Nie inaczej jest z kolejnymi nagraniami pAMBUK-a.
Panowie z Krakowa musieli w równym stopniu zachłysnąć się wczesnymi płytami Placebo, co depresyjną jazdą Sunny Day Real Estate – jeśli ktoś ceni twórczość tych składów, powinien ten zespół sprawdzić. Ja wczesnym Placebo, w obliczu tego co robi późne Placebo, dalej jakoś się jaram, a płaczliwość Jeremego Enigka kupuję również w wydaniu post-Sunny Day Real Estatesowym do tej pory. Przy rubryce inspiracje stawiamy +. Chłopcom pAMBUK-owcom udało się też uniknąć pułapki, w którą wpadł na przykład taki Hariasen, kiedy w gruncie rzeczy nie tak odległe korzenie zaprowadziły tamten zespół na ich jedynym albumie do czegoś tak przerysowanego, że często po prostu... zabawnego. Inspiracje inspiracjami, ale jak z kompozycjami?
Panowie z Krakowa musieli w równym stopniu zachłysnąć się wczesnymi płytami Placebo, co depresyjną jazdą Sunny Day Real Estate – jeśli ktoś ceni twórczość tych składów, powinien ten zespół sprawdzić. Ja wczesnym Placebo, w obliczu tego co robi późne Placebo, dalej jakoś się jaram, a płaczliwość Jeremego Enigka kupuję również w wydaniu post-Sunny Day Real Estatesowym do tej pory. Przy rubryce inspiracje stawiamy +. Chłopcom pAMBUK-owcom udało się też uniknąć pułapki, w którą wpadł na przykład taki Hariasen, kiedy w gruncie rzeczy nie tak odległe korzenie zaprowadziły tamten zespół na ich jedynym albumie do czegoś tak przerysowanego, że często po prostu... zabawnego. Inspiracje inspiracjami, ale jak z kompozycjami?
Pierwsza dobrze klepie, druga trochę mniej. Przy trzeciej już trochę się nudzę (chociaż ostatnie parę sekund matematycznej perwersji pozytywnie zaskakuje), przy czwartej dochodzę do wniosku, że trochę mocniejsze szarpanie za struny gitar i więcej szaleństwa/wkurwienia/emocji dobrze by tej muzyce zrobiło – żeby ktoś zgubił rytm, ktoś posprzęgał, ktoś wydarł japę, zaskoczył mnie jakoś. Piąta, zamykająca całość kompozycja tytułowa to dla odmiany ciekawa, post-rockowa jazda.
Dobrą stroną nagrań jest jakieś w miarę charakterystyczne (mówiąc o gruncie polskim) wypracowane brzmienie, pewien uzależniający klimat. I z jednej strony mógłbym popsioczyć na to, że po wysłuchaniu tej EP-ki zostaje w głowie tylko to brzmienie i tylko ten klimat, że jest momentami trochę beznamiętnie, że melodie niby są, ale nie da się ich za bardzo nucić. Tylko, że właściwie nawet przy tych brakach można tego mini krążka słuchać długo i miło. Apeluję tylko do zespołu – zdenerwujcie się, a będziecie jeszcze fajniejsi.
6/10
Mateusz Romanoski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.