Druga płyta Nowojorskich Noise-Rockowców nosi tytuł Leave Home - taki sam jak druga płyta Ramones. Czy coś łączy oba zespoły? Chyba tak - prostota i energia.
The Men to jedna z moich ulubionych noise-rockowych kapel z Brooklynu - śledzę ich dokonania już od dłuższego czasu, bowiem pierwsza płyta Immaculada była materiałem ponadprzeciętnym. W swoim graniu The Men łączą bardzo wiele inspiracji, przede wszystkim brudny shoegaze (rejony Skywave) z prymitywnym black metalem (Celtic Frost, Darkthrone) i drone'owo-ambientowymi wstawkami. Wydaje się, że to inspiracje bardzo odległe - jednak pozory mylą. Podstawową rzeczą jaką trzeba zrobić słuchając muzyki tego nowojorskiego zespołu jest maksymalne rozkręcenie głośników. Tylko wtedy można poczuć, o co w tej muzyce naprawdę chodzi. Każda piosenka z tej płyty chce wyjść z głośników, uderzyć nas w twarz i wyzwać do bójki.
Leave Home ma w sobie coś pierwotnego, co zawsze bardzo ceniłem w muzyce. Może chodzi o powszechnie deprecjonowany przez "poważną krytykę" rockowy autentyzm. Album kipi od zwierzęcej wściekłości i punkowej spontaniczności. Słychać, że The Men to raczej niezbyt weseli goście którzy we wspólnym hałasowaniu widzą coś więcej niż hobby. To nie jest muzyka rozrywkowa.
Na szczególne wyróżnienie zasługują otwierający "If You Leave", niezwykle brutalny "Think", całkiem optymistyczne, instrumentalne "Shittin' With the Shah" oraz utwór ostatni - "Night Landing" brzmiący jak umorusany błotem krautrock.
Leave Home nie jest albumem dla każdego. Jeśli jednak cenicie w muzyce przede wszystkim energię i spontaniczność to krążek właśnie dla was.
8/10
Jakub Lemiszewski
Jakub Lemiszewski
Dobre! Dziękuję za pokazanie.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, przez tę wielość inspiracji płyta jest bardzo nierówna - zespół gra, jakby się nie mógł zdecydować w którą stronę pójść: Stooges, a może Jesus and Mary Chain czy Loop? Ale słucha się sympatycznie...
OdpowiedzUsuń