piątek, 8 lipca 2011

Foo Fighters - Wasting Light (2011, Roswell)

Moc i niesamowita energia, to pierwsze co mi przychodzi do głowy po jej pierwszym przesłuchaniu. Trzeba przyznać, że Wasting Light to fajna, radosna rockowa płyta. Oczywiście dla fanów tego typu rocka. Dla tych, co wolą roztrząsać ból wszechświata, będzie to zbyt ogromny szok, więc pod żadnym pozorem, niech jej nie słuchają, bo jeszcze się uśmiechną!



Już pierwszy kawałek – ”Bridge Burning” to bardzo duża dawka pozytywnej energii. Aż mam ochotę skakać pod sam sufit mojego m3. Następny ”Rope” – pierwszy singiel z tego krążka, to chyba jeden z częściej granych kawałków w polskich rockowych stacjach radiowych. Akurat na FYH! komercyjność nie należy do zalet (mhm, kto tu kogo oszukuje – przyp. Reszta redakcji), ale dla dobrego Foo Fighters zawsze zrobimy wyjątek!  

W ”Dear Rosemary” płyta trochę zwalnia, daje nam odrobinę oddechu, ale tylko po to, żeby zaraz zaatakować, z jeszcze większą dawka energii i krzyku Dave’a Grohla w ”White Limo”. Ach, jak ja uwielbiam jego głos, bez względu, czy się wydziera, czy melodyjnie śpiewa, jak np. w następnym kawałku ”Arlandria”! I, tak naprawdę, jest to jedyny rockman, którym zawsze będę się zachwycać czy ma włosy długie, czy krótkie, z brodą i wąsami czy bez. Jest po prostu sobą w każdym wcieleniu. Nie wiem czy pamiętacie teledysk do ”Learn To Fly”, gdzie cały zespół na pokładzie samolotu  wciela się w różne osoby – min. stewardes, pilotów, pasażerów i pasażerek. Tak więc nawet tam Dave w roli ”słodkiej” dziewczynki z kucykami i zarazem swojej fanki, nie stracił swojego uroku osobistego.

Dla przypomnienia:



W Foo Fighters fajne jest to, że podążają dawno obraną przez siebie ścieżką, która w zasadzie stała się już drogą, a mimo to nie są monotonni. Każdy kawałek na płycie w jakiś sposób jest charakterystyczny dla ich stylu, a za razem inny od reszty. I tak np. ”These Days” podobnie buja jak ”Rope”, ale jednak riffy są inne i w całokształcie nie brzmią bliźniaczo. 
Dalej mamy równie udane ”Back & Forth”, ”A Matter Of Time”, ”Miss The Misery”, po których trafiamy na boską piosenkę - “I Should Have Known” ozdobiona tłem z instrumentów smyczkowych i dość głębokim bassem. Nadawałaby się idealnie do ścieżki dźwiękowej jakiegoś filmu.
Ostatni na płycie jest drugi singiel – ”Walk”. Podobnie magnetyczny co ”Learn To Fly” albo ”Rope”. Jeden z takich, co usłyszysz rano, a potem nucisz cały dzień.

Jednym zdaniem Dave, Chris, Nate, Taylor i Pat znów zrobili kawał dobrej roboty. Tak trzymać chłopaki!

9/10

Agnieszka Strzemieczna

1 komentarz:

  1. Album rewelacyjny... i mam wrażenie, że mimo świetniej opinii recenzja zbyt powierzchowna, napisać np. o Walk - tylko jak o "magnetycznym" utworze boliiii... niemniej jednak Wasting Light pokazuje, że istnieje coś poza "ugrzecznionym" rockiem, coś co ma przekaz. Każda piosenka już ma swoją historię!

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.