Kiedyś oglądałem film, który zaczynał się słowami "W mojej historii nie znajdziecie absolutnie nic zabawnego". Podobnie mogłaby się zaczynać najnowsza płyta The Psychic Paramount.
Być może kojarzycie ich z zeszłorocznego OFF Festivalu. Ten nowojorski zespół utworzyli ex-członkowie eksperymentalnego Ladio Bollocko. O szalonym charakterze ich twórczości niech świadczy fakt, że na tournee po europie wybrali się już na tydzień po uregulowaniu składu. Materiał z trasy został uwieczniony na płycie "The Franco-Italian Tour". Po powrocie z tej nieobliczalnej podróży, zespół wszedł do studia, by nagrać w 2005 genialne w każdym calu "Gamelan Into the Mink Supernatural". Pierwszy album zespołu oparty był na wolnej improwizacji, kipiał spontaniczną, wściekłą energią.
Niełatwo było nagrać coś co trzymałoby poziom debiutu, na nowy album czekaliśmy bowiem aż sześć lat. W ciągu tego czasu powstawał bardzo dokładnie rozpisany materiał. Na drugiej płycie, w przeciwieństwie do premierowego krążka, nie ma nawet sekundy, która byłaby wynikiem przypadkowego zagrania. Również produkcja z ekstremalnie niewyraźnej i przesterowanej zmieniła się na zdecydowanie bardziej klarowną. Jednak zespół nie zmienił w sobie tego, co najważniejsze - cały czas słuchając ich muzyki czujemy ten złowieszczy klimat oraz nastrój, którym cechowały się dzieła XIX wiecznych dekadentów. W swojej muzyce trio cały czas sięga po inspiracje z pogranicza awangardowego jazzu oraz noise-rocka. Jeśli wiążecie dźwięki z kolorami, to The Psychic Paramount jest głęboką czernią. Muzykę Amerykanów cechuje szlachetna powaga pozbawiona patosu.
Należy zwrócić również uwagę na niesamowitą grę perkusisty. Najtrudniejsze, połamane motywy grane są z gracją baletnicy - tę lekkość i pewność słychać od pierwszej chwili. Basista gra w bardzo minimalistyczny, oszczędny sposób, zaś gitarzysta skupia się na tworzeniu często zmieniającej się ściany dźwięku.
Kiedy słucham ich muzyki, przychodzi mi na myśl, że gdyby Nietzsche żył w naszych czasach, to The Psychic Paramount byłoby jednym z jego ulubionych zespołów. Bardzo emocjonalna, poważna płyta. Z całą pewnością nie można do niej podchodzić z biegu. Jedna z płyt roku?
9/10
Jakub Lemiszewski
Świetny materiał! Choć noise rocka w swojej czystej postaci nienawidzę, to w tej mieszance, to zupełnie co innego.
OdpowiedzUsuń