piątek, 17 czerwca 2011

Beastie Boys – Hot Sauce Committee Part 2 (2011, Capitol Records)

Wreszcie jakaś porządna hip-hop’owa płyta! I to nic, że chłopaki są dobrze po czterdziestce i że musieliśmy poczekać siedem lat na nową płytę (pomijając instrumentalną The Mix Up w 2007). Najważniejsze, że wciąż dają radę i jako jedni z nielicznych twórców rapów potrafią przywołać w roku 2011 klimat undergroundowego rapu lat 80 i 90.


15 września 2009 roku miała być wydana pierwsza część albumu - Hot Sauce Committee part 1,  jednakże z powodu wykrycia raka u Adama ”MCA” Yaucha, została najpierw odłożona na później, a w efekcie końcowym anulowana i po dwóch latach pojawił się jedynie Hot Sauce Committee Part 2.

Uwielbiam słuchać Hot Sauce Committee 2 w każdym możliwym miejscu. Tak bardzo się stęskniłam za takim brzmieniem, za brudnym, niegrzecznym rapem pełnym mocnego gitarowego tła i bujającego niskiego basu. Praktycznie od pierwszego do ostatniego kawałka nie miałam ani razu ochoty przerzucić na następny, co niestety ostatnio często mi się zdarza podczas przesłuchiwania nowych płyt.

Już pierwszy utwór na płycie i za razem pierwszy singiel, ”Make Some Noise”, sprawił, że przypomniały mi się czasy domówek, kiedy to ze znajomymi żywo skakaliśmy do ”Fight For Your Right (To Party)”.
”OK” to już bardziej funkowo bujające brzmienie chłopaków. Dalej świetny kawałek ”Too Many Rapers” z NAS-em i dość do niego podobny ”Say It”, przy których głowa sama się buja.
Jest też troche reggae - ”Don’t Play No Game That I Can Win” z Santigold (lub, jak kto woli, Santogold) i rocka (“Lee Majors Come Again”) oraz przyjemny instrumentalny utwór "Multilateral Nuclear Disarmament”.
Zaś "Here's a Little Something for Ya" oraz "Crazy Ass Shit " idealnie pasuje do klimatu warszawskiego cyklu imprez Rap History.

Jasne, że nie uda im się powtórzyć sukcesu Licensed to Ill albo Hello Nasty, ale to nie znaczy, że dobre muzycznie czasy są już za nimi. Najważniejsze, że nie poszli w kierunku mainstreamu i są wierni swojemu stylowi od prawie 30 lat.

I wcale nie zgadzam się z niektórymi autorami recenzji Hot Sauce Committee 2, którzy piszą, że to „dziadkowie”, że są śmieszni, że nie przemówią do obecnej młodzieży i ogólnie czas iść na emeryturę i czekać na śmierć! Żyjemy w czasach, w których ponad 40-letni Kuba Wojewódzki potrafi rozśmieszyć w swoim programie nawet nastolatka, a Sharon Stone mimo ponad „pięćdziesiątki” na karku z roku na rok wygląda coraz młodziej, zaś gimnazjaliści potrafią być bardziej wyedukowani seksualnie niż niejeden ”dorosły”. Zatem, skoro mamy takie ogólne pomieszanie z poplątaniem, dlaczego czterdziestolatkowie nie mogą tworzyć niegrzecznego, hałaśliwego hip- hopu?


9/10

Agnieszka Strzemieczna

3 komentarze:

  1. "I wcale nie zgadzam się z niektórymi autorami recenzji Hot Sauce Committee 2, którzy piszą, że to „dziadkowie”, że są śmieszni, że nie przemówią do obecnej młodzieży i ogólnie czas iść na emeryturę i czekać na śmierć!" hehehe...zapomniałaś droga autorko, że jeszcze nie umarłem jak i wielu moich kompanów z lat studenckich - od po co mieli by nagrywać ;]
    "Ciągle Młody Dziadek"

    OdpowiedzUsuń
  2. bardziej chodziło mi o to, że jeżeli my, w sensie starsze pokolenie niż większość czytelników FYH, dobrze przyjmujemy ich kolejne produkcje, to wcale nie znaczy to, że młodsi też nie mogą się "zajarać" tym krązkiem! :)
    Pozdrawiam "Dziadka" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. hot souce...-zajebista płyta!

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.