UNKLE zaskakiwali jeszcze kilka lat temu. Ostatnie albumy długogrające stale udowodniały, że czas Jamesa Lavelle powoli się kończy (a może już doszedł do tego momentu). W niespełna rok po niesamowicie średniej, a nawet wręcz słabej Where Did The Night Fall brytyjski producent postanowił uderzyć ponownie z materiałem.
Ubiegłoroczny krążek miał dwie zalety (z czasem okazało się, że tak naprawdę to jedna tylko wiadomość jest pozytywna): kawałek nagrany z Markiem Laneganem oraz nadzieję, że Lavelle przystopuje z wydawaniem albumów pod szyldem UNKLE. I o ile „Another Night Out” mogło się podobać (co prawda głównie za sprawą urzekającego głosu współzałożyciela The Gutter Twins), to nie zanosi się na zaniechanie działania przez producenta. Wręcz przeciwnie, na dniach wyszła, poszerzona o kilka kawałków z ostatnich EP-ek, reedycja Where Did The Night Fall: Another Night Out. Jaki jest tego powód, nie potrafię zrozumieć. Wiem natomiast, że Only The Lonely, jeżeli jest lepsze od albumu długogrającego, to nieznacznie.
Na nowej EP-ce mamy mniej więcej taką samą sytuację jak przy WDTNF. Siłą krążka jest nie muzyka, a głos jednej osoby, W przypadku LP był to wspomniany wcześniej Lanegan, teraz misja promowania albumu spadła na niezawodnego Nicka Cave’a. Australijczyk, jak już przyzwyczaił słuchaczy, wywiązuje się ze swojego zadania znakomicie. Mroczny śpiew i ciężki, hałaśliwy i brudny podkład współgrają ze sobą idealnie, jednak to założyciel Grinderman pcha Only The Lonely do przodu. Reszta kawałków niestety stopuje ten bieg. Poprawnie brzmi również „The Dog Is Black” z gościnnym udziałem Lieli Moss. Eteryczny wokal występującej w rockowym The Duke Spirit piosenkarki uwodzi i wciąga zmianami intonacji. Ostry początek utworu, orientalny bit i głos Lieli to jednak ostatnie pozytywne akcenty na mini-krążku UNKLE.
Razi, odpycha wręcz tytułowy „Only The Lonely”. I nawet nie dlatego, że nie ma w nim śpiewu. Ten kawałek jest po prostu nudny. Dzieje się na nim – żeby nie skłamać – tyle, co na dożynkach w Iławie (czyli nic). Sytuację próbują ratować jeszcze zaproszony Gavin Clark („Wash The Love Away”) i Rachel Fannan („Sunday Song”), ale wokalista Clayhill brzmi tak samo, jak na każdym albumie UNKLE, a była już członkini Sleepy Sun również nie wywołuje większej euforii. Ot, chciałoby się powiedzieć „Nuda, Panie”.
Dwa utwory na pięć (szósty to radiowa wersja kawałka z Cave’em na featuringu) to za mało, aby cała EP-ka mogła się podobać i została uznana za przeciętną. UNKLE dawno się przejedli, stanęli w miejscu, a teraz się cofają. Tracki niegdyś dobrze prosperującej maszyny trip-hopowej są gorsze niż cztery mecze Real – Barcelona w krótkim odstępie czasowym. A odgrzewany kotlet pod postacią reedycji Where Did The Night Fall to cios poniżej pasa i za to Lavelle’a ktoś powinien poczęstować osikowym kołkiem.
3
Piotr Strzemieczny
Całkowicie się nie zgadzam, nowa EP-ka jest świetna, utwory są znakomite. Czerpią sporo zarówno z ostatniej płyty, jak i z Psyence Fiction, co dało świetny efekt. Pięć utworów robi lepsze wrażenie niż 14 na WDtNF. Moja ocena to 9/10.
OdpowiedzUsuń