piątek, 22 kwietnia 2011

The Pigeon Detectives - Up, Guards and at 'Em! (2011, Dance To The Radio)

Wśród inspiracji wymieniają m.in. King of Leon. Już za sam ten fakt powinno się zabrać im gitary. Do tego knebel dla wokalisty i możemy lecieć dalej!


 



Nie mogę uwierzyć, że po dwóch średnich płytach, z których w sumie można było złożyć jedną dobrą EP-kę The Pigeon Detectives zdecydowali się na tak drastyczny dla słuchacza krok, jakim niewątpliwie było nagranie Up, Guards And At 'Em! Tu nawet połowa singli nie była trafiona. OK., zacznijmy od tego, że wychwalanie pod niebiosa twórczości bandu z Rothwell (albo  Leeds – jak kto woli) na dobrą sprawę nie powinno mieć miejsca. Jasne, pierwsze dwie płyty nie były złe. Oczywiście analizując TPD nie można kierować się kryteriami „dobre offowe”, bo repertuar Anglików były typowo indie popowy, nastawiony na odbiorców ówczesnego MTV2 i NME. Szukając odpowiedniego wyrazu, brzmiałby on zapewne „luźne, niezobowiązujące granie”, które od czasu do czasu można sobie puścić, a potem piosenki chodziły przez pół dnia po głowie, co było przyjemne, acz irytujące.

Z najnowszym albumem taka sytuacja nie będzie mieć miejsca.

Drażniące ucho kawałki bardziej niż angielski pop w wersji „niezależnej” przypominają kalifornijską odmianę punku – wszystkie te fajne i interesujące tylko z założenia zespoły, które uznawane za alternatywne są tylko przez siebie lub/i wiernych fanów (skąd ci wierni fani się biorą?!). Jednak takie bandy istnieją i wywierają istotny wpływ na twórczość „młodych perspektywicznych” i z trudem bo z trudem, ale trzeba to zaakceptować. Z Blink 182, wszystkimi tymi Alien Ant Farmami, Green Day czy innymi The All-American Rejects nikt chyba jeszcze nie wygrał, bodajże żadna osoba nie potrafiła się nawrócić na tę właściwą drogę zwaną „prawdziwą alternatywą”. Co gorsza, te zespoły zaczęły przekabacać innych (patrz opisywana właśnie płyta).


The Pigeon Detectives na przestrzeni zaledwie dwunastu miesięcy – w latach 2007/2008 – wydali dwa krążki. Ekspresowe tempo i intensywne życie nie przełożyły się na jakość Emergency i, mimo kilku fajnych kawałków, album zanotował klapę, a zespół zawiesił działalność. I kiedy większość fanów zapomniała o ich istnieniu, w mediach pojawiła się informacja, że planowany jest trzeci krążek! „OK., będą popowe kawałki na wiosnę” pomyślałem. No cóż, pop jest, tego nie można podważyć. Jednak jest coś jeszcze – dziwny romans z wcześniej wspomnianym popem w fuzji z punkiem, tudzież rockiem. Ze słodkości debiutanckich nagrań nie pozostało nic. Brakuje również tej naiwnej zadziorności, która była takim znakiem charakterystycznym dla The Pigeon Detectives. W zamian mamy kilka mocniejszych piosenek, jednak ta „moc” to nie jest ocieranie, to jest wręcz zbudowanie kawałka na power popowych podstawach. Rażą syntezatory w singlowym „She Wants Me” (jeśli członkowie zespołu naprawdę tak myśleli, to chyba nie słyszeli swojej nowej płyty), „Turn Out The Lights” powinno zostać uznane jako piosenka zakazana (jeśli w Anglii w ciągu najbliższych kilku-kilkunastu miesięcy wzrośnie liczba pedofilów, to wiadomo na co należy zrzucić winę), a o reszcie kawałków można by było pisać książki, coś w stylu „Jak sprawić, by twoje nastoletnie dziecko wróciło do dziecięcych przyzwyczajeń i ze strachu przed najnowszym krążkiem The Pigeon Detectives znowu moczyło łóżko” albo „Up, Guards And At 'Em!, czyli dziesięć pomysłów na samobójstwo”.

Jedynym pozytywnym akcentem trzeciego w dorobku Anglików albumu jest „Done In Secret”, które – co prawda idąc po najmniejszej linii oporu – przypomina stosunkowo fajne kawałki z Wait For Me i Emergency.

Nie wierzcie brytyjskiej prasie. Te noty oscylujące w okolicach 5.5-6 (na dziesięć) są stanowczo zawyżone. Rany, chcę obciąć uszy.

2.5/10

Piotr

2 komentarze:

  1. krócej Panie, czytać się nie chce, aczkolwiek beginning zachęcający XD

    OdpowiedzUsuń
  2. nie zgadzam się z recenzją. Ale szanuję, że to Twoje zdanie. Ja właśnie wróciłem z koncertu. Zagrali bardzo żywiołowy koncert, potem przesłuchałem płytę i jestem zachwycony. Typowe pitu-pitu, którym się więcej jarałem z 2-3 lata temu, ale zdziwiło mnie to, że tak mi wpadła w ucho ta płyta. Tyle, nie chcę się kłócić, bo po co :P

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.