czwartek, 24 grudnia 2015

RECENZJA: Rafał Kołacki - Istanbul. Aux oreilles d'un etranger





WYTWÓRNIA: Saamleng / MonotypeRec.
WYDANE: 13 listopada 2015

Kilka zdań o Istanbul. Aux oreilles d'un etranger napisaliśmy już przy okazji Płytowego Grudnia w FYH i paczki przygotowanej przez MonotypeRec. Rafał Kołacki pojechał do Turcji, by zarejestrować to, z czego słynie Saamleng. Nagrania terenowe.

W Turcji nigdy nie byłem, ale rozmawiałem kiedyś z redakcyjnymi kolegami i oglądałem filmy. Zgiełk, hałas, a przede wszystkim chaos. To jeden obraz kraju. Drugi to przepych, a trzeci - ogromna bieda; lepianka na lepiance, jak na okładce wydawnictwa Rafała Kołackiego. 

I taka jest w rzeczywistości sama płyta. Ulica ze zdjęcia jest tajemnicza, trochę smutna, ogarnięta melancholią. Dziewczynka dźwigająca - chyba - brata, pranie przed domem, połupane cegły, stare deski. Ten klimat czuć, gdy słucha się Istanbul. Aux oreilles d'un etranger. To muszą być przedmieścia, gorsze rejony Istambułu. Jedno nagranie trwające trzydzieści osiem minut oddaje charakter miasta, kraju i tamtejszej kultury, gdzie na lotniskach każda kobieta musi zdjąć buty, a mężczyzna dumnie przechodzi przez bramki. Są odgłosy mieszkańców, ich rozmowy, ruch uliczny, Adhan wtapiający się w miejski gwar.

To interesujące słuchowisko, taka muzyczna wersja antropologii kulturowej. To musiała być ciekawa wycieczka Rafała Kołackiego, a nagrania terenowe, jak wszyscy wiemy, rządzą się swoimi prawami. Ciekawiej jest w głośnym mieście niż na łące pod Szczecinem. 


***

7

Wojciech Rembliński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.