wtorek, 10 listopada 2015

RECENZJA: kIRk - III



WYTWÓRNIA: Asfalt Records
WYDANE: 19 czerwca 2015

Gdyby istniała Ekstraklasa polskiej muzyki elektronicznej i improwizacyjnej, to - nie ukrywajmy - kIRk by w niej grali. Ba, mało tego, oni corocznie biliby się o pudło i nie byłby to przypadek Piasta Gliwice czy innej Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski. 

Grając od tylu lat razem, nagrywając wspólnie płyty pod szyldem kIRk i także Msza Święta w Altonie, występując także nie tylko w Polsce, ale ogólnie - n a ś w i e c i e - kIRk wyrobili sobie niezłą markę. Markę zespołu dzikiego, rwącego się do eksperymentów, oraz - personalnie - muzyków utalentowanych. Postawienie na Asfalt Records jako wydawcę to bardzo ciekawy zabieg. Nowe środowisko wydawnicze, inny muzyczny, wcale nie hiphopowy świat. Choć hip-hop w muzyce kIRk przecież już się przewijał dzięki różnym samplom.

Oczywiście bazujemy na improwizacji, wolności brzmień i rytmice, która od zawsze, albo przynajmniej od dawna dla tego tria stanowiła wartość istotną. Czy to czynnik, który wpłynął na wybór labelu? Kto wie, kto wie... Ktoś na pewno wie, po co psuć zabawę. 

kIRk idą w minimalizm. Okładka skromna, tytuły zredukowane do cyferek. Nawet nazwa albumu wymowna: III. Rytmika prosta, tylko te melodie już na wypasie. Raz zahaczające o orient („|1|”) , raz wybrzmiewają psychodelią (dwójka), by w „|3|” pójść w tony abstrakcyjnego ambientu, gdzie elektroniki Pawła Bartnika przerywają krótkie rwania Olgierda Dokalskiego na trąbce. Dalej wcale nie jest gorzej, bo czwarty indeks pachnie Afryką. Wokalne sample (plemienne śpiewy?) kontrastują z elektroniczną głębią, powolną rytmiką i świdrującą wkrótce trąbką. To kIRk solidny, ciekawy i bardzo eksperymentalny. 

Stoicko, ale z klasą wypada zamykający album utwór nagrany z Antoniną Nowacką. Współpraca WIDT z Olgierdem Dokalskim musiała zaowocować w ten czy inny sposób. Wyszło na razie na featuring na III w „|6|” i te semioperowe, na wpół psychodeliczno-klaustrofobiczne śpiewy robią klimat nagrania. Stonowana melodyka kawałka, systematyczny bit i śpiew pełniący rolę latarni rozświetlającej kIRkowy mrok. To także najdłuższa kompozycja na III, szesnaście minut (siedemnaście bez pięciu sekund) potęguje doznania. 

***

7.5

Piotr Strzemieczny

POLECAMY LEKTURĘ:
RECENZJA: kIRk - Zła krew

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.