Mirza Ramić (Arms and Sleepers) w Powiększeniu, fot. J. Tokarska/Archiwum FYH! |
Album Swim Team, wydany w październiku
zeszłego roku, okazał się ogromnym sukcesem Amerykańskiego duetu. Wielkimi
krokami zbliżają się jednak kolejne nowości z obozu Arms and Sleepers – i można
powiedzieć, że wszystko w naszych i Waszych rękach. Postanowiliśmy Więc uciąć
krótką pogawędkę z Mirzą Ramiciem, by zapytać, co słychać.
Cześć Mirza! Co u Ciebie słychać? Trwająca już od
dłuższego czasu trasa promująca album Swim Team mocno daje Ci się we
znaki?
Hej! U mnie wszystko w porządku. Choć muszę
przyznać, że ostatnie 12 miesięcy było naprawdę szalone, więc czuję się już
trochę zmęczony. Ale jestem gotowy na dalszy ciąg trasy, więc wszystko jest w
jak najlepszym porządku.
Czy masz jakieś przemyślenia, refleksje po
kilkudziesięciu wieczorach z publicznością, kiedy konfrontowałeś materiał ze Swim
Team z żywym tłumem. Album sprawdza się w występach na żywo?
Tak, myślę, że tak. Nasz nowy materiał dobrze
odnajduje się w zestawieniu na żywo. Jest bardziej energetyczny, radosny. A z
całkiem nowymi wizualizacjami show zyskuje jeszcze bardziej i cieszy
publiczność jeszcze mocniej.
Który utwór ze Swim
Team jest ulubionym kawałkiem publiczności? A który Twoim?
Nie jestem pewien, który kawałek z naszej
ostatniej płyty ludzie lubią najbardziej – różne piosenki rodzą odmienne
reakcje w różnych sytuacjach. Osobiście jednak najbardziej lubię kawałek „Swim
Team” - to utwór, który ma dla nas szczególne znaczenie, a jego słuchanie nadal
sprawia mi przyjemność.
Pewien czas temu ruszyliście z crowdfundingową
kampanią na Kickstarterze. Cel jest już bardzo blisko. Mógłbyś powiedzieć,
jakie są wasze plany w związku z tą akcją?
Głównym celem jest pozyskanie ludzi, którzy lubią
i cenią naszą muzykę. Bardzo chcielibyśmy, by pomogli nam wydać nowy album
jeszcze w tym roku. Ostatnimi czasy pracowaliśmy już nad nowym materiałem, ale
zawsze najtrudniejszym zadaniem jest zabezpieczenie środków, by sfinalizować
produkcję i wydać płytę. Swim Team pochłonęło wiele pieniędzy i wysiłku,
więc jedyną opcją było zwrócenie się po pomoc do naszych słuchaczy. Do tej pory
cieszymy się naprawdę wspaniałym odzewem i możliwe, że już niedługo uda nam się
osiągnąć zamierzony cel.
Myślę, że Wasze bardzo dobre wyniki na
Kickstarterze to wynik ogromnego zaufania, jakim darzą Was ludzie. Powiedz,
jakie to uczucie, kiedy ludzie ufają i wierzą w Was tak mocno?
Po pierwsze jesteśmy ogromnymi szczęściarzami, że
mamy tylu wspierających nas ludzi. To wspaniałe uczucie, za które wszystkim
jesteśmy ekstremalnie wdzięczni. Tworzymy muzykę już od długiego czasu, od
jakichś 10 lat (czuję się dziwnie kiedy o tym pomyślę), więc to chyba ma sens –
że ludzie nam ufają, skoro podoba im się nasza dyskografia tworzona przez tyle
lat. Ale za każdym razem, kiedy ktoś chce powierzyć nam jakieś środki w
podziękowaniu za to, co robimy, jest nam ekstremalnie miło.
Obecna kampania to nie Wasze pierwsze spotkanie z
crowdfundingiem. Mógłbyś powiedzieć coś o akcji „Music Against Hunger”? Wiesz
jak zostały spożytkowane środki, które udało Wam się pozyskać w trakcie tej
kampanii?
Music Against Hunger było zbiórką, którą
realizowaliśmy wspólnie ze Światowym Programem Żywnościowym przy ONZ (WFP). Od
zawsze wierzyliśmy w potencjał, jaki drzemie w muzykach i artystach, by uczynić
na świecie wiele dobrego. I to był nasz ruch, żeby w końcu TO COŚ zrobić. Susze
i głód, jakie nawiedziły w 2011 roku tereny wschodniej Afryki, zbierając
ogromne żniwo, stały się dla nas sygnałem, że pora zacząć działać. Przez pewien
czas przekazywaliśmy cały dochód ze
sprzedaży naszej muzyki właśnie na ten cel. Wydaliśmy również DVD, z którego
przychody również przeznaczyliśmy na pomoc w tym zakresie. Współpracowaliśmy z
wieloma ludźmi oraz ze sponsorami, którzy pomogli nam zgromadzić tyle środków,
ile tylko się dało. Zebraliśmy około 10 tysięcy dolarów, co uważam za wielki
sukces. Biorąc pod uwagę powagę sytuacji, nie jest to może zbyt wiele, ale to
najlepsze, co mogliśmy zrobić w tej sprawie, z czego ogromnie się cieszę. Nie
wiem w stu procentach, na co dokładnie zostały wydane wszystkie zebrane przez
nas środki, ale zdecydowaną większość puli
przeznaczono na działania humanitarne – dostawy żywności, wody i
lekarstw do obszarów objętych klęską. Niestety WFP zdecydowało się przebudować
swoją platformę on-line, służącą do zbiórki środków, więc nasza strona chwilowo
została usunięta, lecz pracujemy nad jej jak najszybszym przywróceniem.
A jak wyglądają Wasze plany? Macie już jakieś
utwory na nowy album? Czy są to tylko szkice i pomysły? Jesteście już gotowi,
żeby wejść do studia?
Mamy naprawdę dużo nowej muzyki, którą mamy
nadzieję wydać jeszcze w tym, a także w 2016 roku. Niektóre utwory są
praktycznie skończone, inne jeszcze w powijakach. Póki co mamy jednak
wystarczająco dużo pomysłów na zestaw epek oraz na album długogrający. Ale
nasze plany w dużej mierze zależą właśnie od kampanii na Kickstarterze.
Jaki jest Twój stosunek do muzyki? Czy jest to
jeszcze pasja, czy już tylko praca, wykonywana z pewną rutyną?
Myślę, że i jedno, i drugie. Kiedy siadamy, żeby
napisać nową muzykę, jesteśmy prowadzeni przez naszą pasję, która pozwala nam
tworzyć coś, co zasługuje, by podzielić się tym z innymi. Natomiast kiedy
wyruszam w trasę, zaczyna to bardziej przypominać pracę – wiąże się z tym
strasznie dużo detali logistycznych, o które należy zadbać. Kiedy jednak
wchodzę na scenę, ponownie czuję, że to coś specjalnego, bardzo osobistego.
Lubię zarówno tworzenie w studio, jak i przebywanie w trasie, lecz jeśli chcesz
skupić się w życiu wyłącznie na muzyce, jest bardzo wiele rzeczy, które
sprawiają wrażenie bardzo powtarzalnych, tak jak praca. To kwestia wyważenia,
odpowiedniego balansu, jak wszystkiego w życiu.
Myślisz, że w muzyce jest jeszcze coś do odkrycia?
Czy to już zamknięty rozdział i wszystko jest aż nazbyt oczywiste?
Naprawdę jestem przekonany, że w muzyce jest
jeszcze wiele do odkrycia. I zawsze będzie. Umysł ludzki jest nie do
przecenienia – ludzie zawsze będą wpadali na zaskakujące pomysły, których nikt
inny przed nimi nie zrealizował w ten sam sposób. Jasne, że zawsze pewna część
będzie wiązała się ze swego rodzaju powtarzalnością, przeciętnością, ale w
sztuce, nauce i na wielu innych polach zawsze uda się znaleźć unikalne
podejście do wielu spraw, jeśli patrzysz na to odpowiednio blisko.
Co inspiruje Was najbardziej? Jak zmieniały się
Wasze inspiracje przez cały czas, od kiedy funkcjonujecie na scenie?
Nasze inspiracje nieustannie się zmieniają, tak
jak my ciągle zmieniamy się jako ludzie. Zawsze duży wpływ miały na nas filmy i
literatura – prace Pedro Almodovara, Philipa Rotha i Milana Kundery oraz wielu
innych. Muzycznie nasze inspiracje są właściwie niczym nieograniczone – od
jazzu przez Motown, grunge, hip hop. Wszystko, co dobrze funkcjonuje w każdym z
gatunków muzycznych, silnie rezonuje również w naszej świadomości. Ujmując
jednak odpowiedź na to pytanie bardziej ogólnikowo, wszystko to nasze prywatne
doświadczenia, wspomnienia i ludzie, których spotkaliśmy – wszystko to tworzy
kręgosłup, bazę, motywującą nas do tworzenia muzyki.
Jako duet macie bardzo nietypową metodę pracy. W
studio tworzycie wspólnie, razem z Maxem, natomiast w trasie jesteś już sam.
Nie nudzi Cię podróżowanie przez setki miast i wiele krajów w pojedynkę? Masz
jakiś sposób na radzenie sobie z samotnością w trasie? Może x-box albo
playstation?
Max i ja zdecydowaliśmy wspólnie wiele lat temu,
że Arms and Sleepers nie może przestać koncertować. W tym samym czasie Max
musiał jednak skupić się na innych rzeczach w swoim życiu, włączając w to
szkołę. Więc podjęliśmy decyzję, że Max będzie wyłącznie studyjnym członkiem
zespołu, a ja w pojedynkę zajmę się koncertami. Wielu ludzi nadal jest bardzo
zmieszanych takim obrotem spraw, ale to dla nas jedyna opcja, żeby iść do
przodu i funkcjonować jako zespół, bo Max zazwyczaj nie jest w stanie wyruszyć
w trasę. Ale właściwie samotne podróżowanie nie przeszkadza mi aż tak bardzo.
Większość wieczorów w trasie spędzam w miejscach, w których występuję,
zazwyczaj w towarzystwie promotorów. W trakcie wieczornych występów spotykam
też mnóstwo ludzi, więc w ciągu dnia fajnie jest pobyć samemu i mieć czas tylko
dla siebie. Często podróżuję też z moim dźwiękowcem i przyjacielem, więc
przeważnie nie jestem zupełnie sam. A kiedy już jestem w trasie sam, mam czas
na czytanie, przemyślenia i wywiady (śmiech).
Czy masz jakieś wspomnienia z występów w Polsce?
Polska publiczność zapadła Ci czymś wyjątkowym w pamięci. No i kiedy możemy
spodziewać się Arms and Sleepes ponownie w Polsce?
No pewnie! Występujemy w Polsce dość regularnie od
2009 roku i zawsze jest to dla nas wspaniałe przeżycie. Ludzie są bardzo mili i
mocno nas wspierają. Zawsze cieszymy się, kiedy możemy tu zagrać. Wydaje mi
się, że we wrześniu tego roku uda nam się odwiedzić Poznań.
***
rozmawiał Miłosz
Karbowski
POLECAMY LEKTURĘ:
GIGOWA POLECAJKA: Arms and Sleepers w Chmurach
FOTORELACJA: Arms and Sleepers w Powiększeniu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.