WYDANE: 18 listopada 2014
KUP: sklep Lado ABC (CD)
Najważniejsza jest dobra zabawa. Z tego założenia przy okazji każdej płyty wychodzi Baaba. Czy będą to nagrane z Gabą Kulką covery Iron Maiden, utwory Komedy z filmu Polańskiego czy zapomniane hity PRL-u, zawsze najważniejszym czynnikiem jest zabawa, radość z gry i tworzenie muzyki.
I kombinowanie, w tym Baaba są mistrzami. Żonglowanie fakturami, dźwiękowe zmyłki i przeróżne figle to tu, to tam. To „tu” to przede wszystkim swobodne podejście do samych kompozycji. Z jednej strony zespół serwuje niemal orkiestralne numery (już sama „Sopola” prosi się o wygrywanie podczas wypasionej defilady) i utwory semiorkiestralne, a semi freakowe; z drugiej otrzymujemy momentami taką improwizację, że jedyna myśl, jaka przychodzi do głowy to: „Ale zaraz, jakim sposobem wszystkie instrumenty grają jedno, a wychodzi spójne drugie?”.
Bo prawda jest taka, że Baaba tworzy w każdym kawałku odrębną historię. Oczywiście one czasem nawiązują do siebie momentami, motywami, jakimiś zagrywkami czy taktami. Historię czy opowiastkę barwną, ciekawą i wciągającą. Z „Sopoli” bije tak duża radość z gry, że opener płyty nie mógł być inny. Dęciaki wybrzmiewają solidnie, żwawo i współgrając z perkusją nowego nabytku Baaby, Jana Młynarskiego. Bębny to jeden z mocniejszych punktów EasterChristmas, nadające płycie świeżego i mocnego wydźwięku. Kiedy trzeba, podrywają do (prawie) tańca, kiedy tego wymaga chwila - podbijają aurę tajemniczych improwizacji. Bo Baaba skaczą między stylistykami, podrzucając raz trochę funku, a raz afrobeatowe zagrywki. Nie brakuje też elektronicznych zapędów i skojarzeń z soundtrackami do ejtisowych filmów („Sześć Cześć” niemal wyjęte z Doogie Howser, lekarz medycyny), by za chwilę udać się totalnie futurystyczne rejony („Money Shot”).
A dlaczego tak późno? Cóż, lepiej późno niż wcale, a że idzie Wielkanoc, okazja, by przypomnieć sobie EasterChristmas jest tym lepsza.
Bo prawda jest taka, że Baaba tworzy w każdym kawałku odrębną historię. Oczywiście one czasem nawiązują do siebie momentami, motywami, jakimiś zagrywkami czy taktami. Historię czy opowiastkę barwną, ciekawą i wciągającą. Z „Sopoli” bije tak duża radość z gry, że opener płyty nie mógł być inny. Dęciaki wybrzmiewają solidnie, żwawo i współgrając z perkusją nowego nabytku Baaby, Jana Młynarskiego. Bębny to jeden z mocniejszych punktów EasterChristmas, nadające płycie świeżego i mocnego wydźwięku. Kiedy trzeba, podrywają do (prawie) tańca, kiedy tego wymaga chwila - podbijają aurę tajemniczych improwizacji. Bo Baaba skaczą między stylistykami, podrzucając raz trochę funku, a raz afrobeatowe zagrywki. Nie brakuje też elektronicznych zapędów i skojarzeń z soundtrackami do ejtisowych filmów („Sześć Cześć” niemal wyjęte z Doogie Howser, lekarz medycyny), by za chwilę udać się totalnie futurystyczne rejony („Money Shot”).
A dlaczego tak późno? Cóż, lepiej późno niż wcale, a że idzie Wielkanoc, okazja, by przypomnieć sobie EasterChristmas jest tym lepsza.
7
Bartosz Lachowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.