Zaległości ubiegłoroczne, część jedenasta. Tomasz Skowyra opisuje albumy Lxury i 813.
24 kwietnia 2014, Mad Decent
No i nie wytrzymałem! Musiałem zająć się tą trwającą ok. 10
minut małą płytką z mega kozacką okładką. Za cyferkowym
monikerem stoi pochodzący z Moskwy Alexander Goryachev i uprawia
podobne poletko do swojego kamrata (jakże to słowo pasuje w tym
miejscu) z wytwórni, czyli Alizzza. Rosyjski producent jest co
prawda mniej pojebany (dźwiękowo oczywiście) i nie szaleje tak
totalnie, ale dzięki nieco przystępniejszej formie, nadrabia popową
zadziornością. Choć tytułowy to maksymalny prog-pop bez
trzymanki, to jednak chwytliwości nie da mu się odmówić, i to już
przy pierwszym odsłuchu. No i nie można gościowi odmówić talentu
wdrażania quasi-orkiestracji cudownie lepiącej się do tej
pokiereszowanej elektronicznej miazgi. Drugi na liście „Thank
You” to rollercoaster w jaskrawych kolorach synthowych pasm,
przy czym ta melodyjka brzmi wręcz cukierkowo czy rozbrajająco
dziecinnie (oczywiście to nie zarzut, przeciwnie, atut nawet).
Natomiast najlepszy w zestawie „Prpl Drunc” to już czysta
petarda, a zarazem udana trawestacja kuriozalnego „Harlem
Shake”. W ciągu tych kilku minut muzyki jest tyle wstrząsów i
turbulencji, że grzechem byłoby nie włączenie ponownie klawisza
PLAY. Ciekawe, czy Alexander ma w planach wydanie czegoś dłuższego.
Jakby co, będę niedaleko, gdy to się wydarzy.[7]
Może to dość niepozorny gość, tak jak jego prawdziwe imię i
nazwisko (Andy Smith), ale trzeba mieć nań oko. Natknąłem się na
typa za sprawą świetnego singielka „Never Love” i
postanowiłem pośledzić jego dalsze ruch. Okazało się to dobrym
strzałem, bo epka Playground przynosi całkiem pożywną
porcję zdekonstruowanego r&b czy nu-disco. Zresztą taką
legitymację otrzymał już dzięki wydanej w labelu Disclosure epce
J.A.W.S. (zresztą też warto obadać). Faktycznie, słychać
to mocno, zwłaszcza w powlekanym 2-stepem „Company”,
dzięki czemu track ma sporą szansę na rozbujanie niejednego
parkietu. Tytułowy natomiast uderza w bardziej (powiedzmy) stonowane
rejony, żeniąc motorykę r&b z dubstepowym pulsem i chwytliwym
la la lala lala w wykonaniu jakiegoś dziecięcego
chórku. Z kolei zamykający epkę „Permanent Love” rozpoczyna się od lśniących klawiszy, a dalej stopniowo
przeistacza się w rwące brzegi nu-disco. W środku stawki „Raid” próbuje użądlić footworkowe zasoby, przypominając, że w tym
roku rządzą tacy goście jak 813, Alizzz czy Bobby Tank, a i
stylówka Lone'a jest tu wyraźnie słyszalna. I spoko, tych kilka
minut pokazuje, że urzędujący w Londynie Andy Smith zna się na
rzeczy. Teraz tylko wypatrywać kolejnych ruchów z jego strony.[6.5]
Tomasz Skowyra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.