sobota, 10 stycznia 2015

ZALEGŁOŚCI RECENZENCKIE #11



Zaległości ubiegłoroczne, część jedenasta. Tomasz Skowyra opisuje albumy Lxury i 813.




813 - XOXO
24 kwietnia 2014, Mad Decent

No i nie wytrzymałem! Musiałem zająć się tą trwającą ok. 10 minut małą płytką z mega kozacką okładką. Za cyferkowym monikerem stoi pochodzący z Moskwy Alexander Goryachev i uprawia podobne poletko do swojego kamrata (jakże to słowo pasuje w tym miejscu) z wytwórni, czyli Alizzza. Rosyjski producent jest co prawda mniej pojebany (dźwiękowo oczywiście) i nie szaleje tak totalnie, ale dzięki nieco przystępniejszej formie, nadrabia popową zadziornością. Choć tytułowy to maksymalny prog-pop bez trzymanki, to jednak chwytliwości nie da mu się odmówić, i to już przy pierwszym odsłuchu. No i nie można gościowi odmówić talentu wdrażania quasi-orkiestracji cudownie lepiącej się do tej pokiereszowanej elektronicznej miazgi. Drugi na liście „Thank You” to rollercoaster w jaskrawych kolorach synthowych pasm, przy czym ta melodyjka brzmi wręcz cukierkowo czy rozbrajająco dziecinnie (oczywiście to nie zarzut, przeciwnie, atut nawet). Natomiast najlepszy w zestawie „Prpl Drunc” to już czysta petarda, a zarazem udana trawestacja kuriozalnego „Harlem Shake”. W ciągu tych kilku minut muzyki jest tyle wstrząsów i turbulencji, że grzechem byłoby nie włączenie ponownie klawisza PLAY. Ciekawe, czy Alexander ma w planach wydanie czegoś dłuższego. Jakby co, będę niedaleko, gdy to się wydarzy.[7]

Lxury - Playground
2 lipca 2014, Greco-Roman

Może to dość niepozorny gość, tak jak jego prawdziwe imię i nazwisko (Andy Smith), ale trzeba mieć nań oko. Natknąłem się na typa za sprawą świetnego singielka „Never Love” i postanowiłem pośledzić jego dalsze ruch. Okazało się to dobrym strzałem, bo epka Playground przynosi całkiem pożywną porcję zdekonstruowanego r&b czy nu-disco. Zresztą taką legitymację otrzymał już dzięki wydanej w labelu Disclosure epce J.A.W.S. (zresztą też warto obadać). Faktycznie, słychać to mocno, zwłaszcza w powlekanym 2-stepem „Company”, dzięki czemu track ma sporą szansę na rozbujanie niejednego parkietu. Tytułowy natomiast uderza w bardziej (powiedzmy) stonowane rejony, żeniąc motorykę r&b z dubstepowym pulsem i chwytliwym la la lala lala w wykonaniu jakiegoś dziecięcego chórku. Z kolei zamykający epkę „Permanent Love” rozpoczyna się od lśniących klawiszy, a dalej stopniowo przeistacza się w rwące brzegi nu-disco. W środku stawki „Raid” próbuje użądlić footworkowe zasoby, przypominając, że w tym roku rządzą tacy goście jak 813, Alizzz czy Bobby Tank, a i stylówka Lone'a jest tu wyraźnie słyszalna. I spoko, tych kilka minut pokazuje, że urzędujący w Londynie Andy Smith zna się na rzeczy. Teraz tylko wypatrywać kolejnych ruchów z jego strony.[6.5]


Tomasz Skowyra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.