sobota, 20 grudnia 2014

ZALEGŁOŚCI RECENZENCKIE #3: Bok Bok, Doss, St. Vincent



Rok się kończy, czas przypomnieć sobie o płytach, które ukazały się podczas mijających 12 miesięcy, a które nie zostały wcześniej opisane. Dziś Bok Bok, Doss i St. Vincent, która wystąpi w lipcu 2015 roku w Gdyni. 





St. Vincent - St. Vincent
24 lutego, Loma Vista

No co mogę powiedzieć — nie dam się nabrać na te ociężałe klocki zaserwowane przez panią Annie. To, że siedzi na piaskowym tronie na pąsowym tle nic nie znaczy. Wszystkie songwriterskie ubytki, niepowodzenia i braki tuszuje całkiem spoko produkcja, ale to w zasadzie podkreśla co drugi recenzent, więc daruję sobie dalsze "wchodzenie" w ten temat. Bardziej podkreślę, że zamiast wyjebanego hiper-digi-chart-popu, St. Vincent jest wizytówką dość nieudolnych klisz (jakieś Radiohead, Kate Bush, Talking Heads — widać ten album nagany z Byrnem mocno na nią wpłynął). A zaśpiew w "Prince Johnny" to plagiat jakiegoś kawałka, który w tej chwili wyleciał mi z głowy (jak mi się przypomni, to uzupełnię). No szkoda, bo to w sumie mogła być dobra płyta, tyle tylko, że chyba Annie Clark nie potrafi udźwignąć ciężaru i wykłada się na kompozycyjnym aspekcie. I swoją drogą ten self-titled to trochę znak czasów — produkcja bezczelnie zastępuje muzykę, a masy się nabierają. Annie wciąż ma szansę wyszarpać się z tego "trendu", bo potencjał ma, co kilka numerów zdradza. Niestety, na razie o wszystkich pozytywnych stronach krążka decyduje kostium producenta. Może na następnej płycie to się zmieni i Amerykanka ułoży wreszcie świetne piosenki. Kibicuję i tego jej życzę, ale na razie nie daję się nabrać. [5.5]

Doss - Doss EP
30 kwietnia, Acéphale

Znowu epka. Czyżby w 2014 format albumu zdechł? No cóż, nie rozstrzygnę tego, żebym nawet chciał. Wszystko rozstrzygnie życie, które przecież jest tak krótkie jak epka Doss. "The secret powerpuff girl", jak nazywa ją (skoro to atomówka) Ryan Hemsworth. Chyba dobre skojarzenie, bo to projekt zanurzony w latach 90. Wiecie — zeitgeist, hauntologia, post-internetowa era — takie etykietki od razu wyskakują przy małej płycie z różową okładką. Te cztery indeksy emanują czarującą mgiełkę, spowitą dance-popem sprzed dwóch dekad. To trochę jak słuchanie nocnych, radiowych pasm z relaksującą muzyką, przy prawie kompletnym zanurzeniu się w objęcia Morfeusza. Tylko jakaś niewielka wiązka świadomości pozwala na przyswojenie i wchłonięcie dźwięków, o których lada moment będziemy śnić. Chyba wiecie, co mam na myśli. A najpełniej ten stan dźwiękowo obrazuje "Here Tonight" — cieplutka kołysanka, która mogłaby służyć jako podkład do audycji z nocnymi rozmowami. A mimo całego tego stylistycznego ułożenia, track brzmi jak coś, co rzeczywiście odzwierciedla nową muzykę w 2014 roku. Opener "The Way I Feel" też się w to wpisuje. Tym razem bardziej żwawe, dance'iaste struktury kierują kawałek w stronę ułagodzonych i wygłaszczonych hitów w rodzaju "King Of My Castle" Wamdue Project. "Softpretty" tłumaczy się już tytułem — i znowu wyczuwalna, marzycielska powłoka snuje się niespiesznie, a na jej tle pływa edeńskie pianinko. Trochę jakby Air France przenieśli się z Balearów do cyberprzestrzeni. I wreszcie w finale "The Extend Mix" pędzi na perłowych jungle-łańcuchach, jednocząc i cementując całą świetną epkę tajemniczej atomówki. Dalsze wieści, zwłaszcza te muzyczne, mile widziane. [7]

Bok Bok - Your Charizmatic Self EP
26 maja, Night Slugs

Dwa pierwsze tracki zwiastują rzeczy wielkie. Oba po prostu zabijają swoim chimerycznym, maksymalistycznym wymiarem. "Melba's Call" z Kelelą i "Howard" to jak wyciąg-esencja z Last Exit, Stealth Of Days, Toeachizown, Champagne Sounds, Cut 4 Me czy Galaxy Garden, zlany do probówki, a następnie szczelnie zamknięty i wysłany w kosmos. Alex Sushon dekonstruuje tu wszystkie najfajniejsze triki future r&b i podaje w swojej autorskiej wizji. Gdyby wszystkie numery stały na takim poziomie, Your Charizmatic Self powędrowałoby natychmiast na szczyt najlepszych wydawnictw dekady. Tak się akurat składa, że kolejne wałki choć też świetne — wciąż słychać ten przerywany pauzami, symptomatyczny tok Bok Boka, inkrustowany dźwięcznymi hi-hatami i podciętymi beatami ("Funkiest (Be Yourself)" czy "Greenhouse (Night)"), czy bardziej sycący, pełny pokręconych, wijących się popowych melodii i asymetrycznych motywów vibe ("Da Foxtrot") — jednak dwóch pierwszych indeksów nie udało się przebić. Ale nie ma co rozpaczać, bo szef Night Slugs wysmażył tu kapitalny muzyczny zestaw, plasujący się spokojnie w czołówce roku. A jeszcze bardziej cieszy, że Suchon pokazał, że ma niesamowity potencjał i kto wie, czy Your Charizmatic Self to nie jego Pure Wet? Jeśli tak, to przyszłość dla zdekonstruowanego modern-funku czy future r&b rysuje się kurewsko dobrze. Już zapisuję sobie LP Bok Boka na mojej liście muzycznych marzeń. Ciekawe, czy się spełni. [7.5]


Tomasz Skowyra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.