Już 18 listopada w Pardon, To Tu wystąpi William Basinski.
Wreszcie nareszcie! W
ramach 11 Nights At Pardon, To Tu, cyklu prezentującego
szeroki przekrój artystów ważnych, ciekawych i niebanalnych, wystąpi w
Warszawie nowojorczyk melancholijny jak rosyjska dusza, arcypojętny uczeń
Briana Eno i Steve’a Reicha - William Basinski. Bez silnej pretensji do
awangardy, a jednak zawsze na jej szpicy, częsty współpracownik Anthony &
The Johnsons czy Diamandy Galas, kompozytor muzyki filmowej, kompletny ideał
późnego debiutanta (pierwszy pełnoprawny longplay wydał w 1998 roku, a więc w
wieku czterdziestu lat!).
Szerokiej
publiczność Billy dał się poznać przy okazji ataków na WTC - utwory jego
autorstwa zostały wykorzystane jako muzyczne tło do rozlicznych dokumentów i
reportaży tematycznych. Wcześniej ukończył on North Texas State University,
gdzie studiował kompozycję i saksofon jazzowy, zdobył też wykształcenie
klasycznego klarnecisty.
Jednocześnie
nie każdy wie skąd właściwie wzięły się te szczególne nagrania, które posłużyły
za soundtrack do obrazów tragedii z 2001 roku. Otóż większość z nich pochodzi z
serii wydawniczej The Disintegration Loops I-IV,
dziele, które od 2002 roku, kiedy to wydano pierwszy z czterech składających się
nań krążków, uzyskało status kultowego. Co prawda twórczość Basińskiego
funkcjonowała w obiegu muzycznym już wcześniej, czego szczególnie godnym uwagi
jest wspomniany wyżej debiut - Shortwavemusic
(następnym albumem był Watermusic, wydany już we własnej oficynie
Billy’ego - 2062 Records), jednakże za jego ścisłe opus magnum uważa się owego
czteropłytowego giganta, opartego na muzycznych pętlach, które muzyk wydobył z
sypiących się w pył taśm z muzyką lat osiemdziesiątych. O The Disintegration Loops I-IV
można pisać i pisać jeszcze bardzo długo, natomiast wciąż będzie to boleśnie
mało. Dość więc dodać, że choć jak wszystkie płyty i te jednych wzruszają, a
drugich nie, mają jednakże tę właściwość, że tych których wzruszają, wzruszają
do cna. Rozmaite próby opisania ich najlepszym tego dowodem.
Kogo
więc wzrusza, temu nigdzie w tę zimną listopadową noc nie będzie tak jak na
Placu Grzybowskim.
Jacek Wiaderny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.