WYTWÓRNIA: Atlantic Jaxx / PIAS Recordings
WYDANE: 25
sierpnia 2014
Zapewne
nieraz idąc gdzieś ze znajomymi, zaszliście do najbliższego
sklepy, żeby uzupełnić jakieś zapasy. Po dokonaniu wyborów, zachodzicie do kasy, a tam osoba po drugiej stronie zlicza wartość
towaru, wiadomo. I nadchodzi wreszcie moment, w którym pada kwota do
zapłaty. I tak się jakoś dziwnie składa, że zawsze pojawia się
ta absurdalna końcówka z kilkoma groszami. Wtedy też padają
słowa: „Ma ktoś jakieś drobne?” i oczywiście nikomu nie chce
się sprawdzać kieszeni ani wyjmować portfeli. I właśnie w tej
sytuacji przydaliby się bardzo panowie Felix Buxton i Simon
Ratcliffe, bo właśnie ci dwaj, przy okazji najnowszego krążka, dosłownie rozmienili się na drobne.
Pamiętacie
ich kapitalne single? Trzasnęli ich całą masę: „Red Alert”,
„Where's Your Head At”, „Romeo”, „Just 1 Kiss”, a nawet
„Raindrops” czy „Hush Boy”. A przecież album-tracki (nota
bene często tak samo silne jak single) też były świetne, w końcu
to one decydowały o zajebistości Remedy, Rooty czy
Kish Kash. Tymczasem na Junto tak naprawdę nie ma ani
jednego kawałka, który można by z powodzeniem nazwać sztosem, a
budujące i spajające krążek pozostałe numery to nie znakomite i
inteligentne taneczne podpórki, ale zwykłe wypełniacze. Zgadza
się, „Unicorn” to przyjemny dance, ale wyzuty zupełnie ze
skorupkowej obudowy, jaką szczyciły się wcześniejsze hymny duetu.
A już wyposażony w śmiesznie patetyczne smyczki „Never Say
Never” to miałka kopia tak zupełnie nieprzypominająca
błyskotliwego sznytu Jaxxów (przecież jak oni potrafili
poprzycinać sample i na ich bazie zapodać nośny refren i
wykurwisty groove!), że aż żal tego słuchać. Kojarzy się raczej
z ciepłym kałem puszczanym w naszych rozgłośniach. Ale ja chyba
wiem, o co tu chodzi: „it's the money”.
Ostatecznie
nie jest jednak aż tak tragicznie, bo „We Are Not Alone” to
całkiem udany numer z liquidowymi wstawkami, fajnie przefiltrowanym
basem i jednak z dancefloorowym potencjałem. „Summer Dem” też
potrafi przywalić wyluzowaną partią gitarki i trochę goście
zaczynają tu kombinować i podcinać niektóre tekstury, ale wiele
nie zdziałali. Jak się uprę, to i karnawałowy „Power To The
People” daje radę, ale już brazylijska samba „Mermaid Of
Salinas” ssie, bo ileż można działać na takim patencie? A
jadącego na drum&bassowym bicie „Buffalo” wkleili chyba w
formie żartu. Pozostałe songi, czyli „Sneakin' Toronto” czy
„Rock This Road”, choć niezłe, to są mi troszkę obojętne, a
to dlatego, że nie ma w nich niczego przyciągającego uwagę —
ot, zwyczajne house'owe łupanki, jakich pełno wszędzie.
Wygląda
więc na to, że Basement Jaxx wszystko, co najlepsze, już światu
zaprezentowali. Bo miast dostarczać kolejnych nieśmiertelnych
wałków, będących w stanie rozkręcić każdą imprezę świata,
postanowili chyba trochę zarobić (jeśli na następnym longu będą
brzmieć jak Calvin Harris, to będę pewien). Albo nie wiem, to
uproszczenie i obniżka jakości wynika z tego, że po prostu
skończyły im się pomysły i chęci (zresztą, to było widać już
na Scars). Ale kto wie, może niedługo to zmęczenie
materiału się skończy i wszystko się unormuje? Nic na to nie
wskazuje, więc tak czy inaczej — nie o takich Jaxxów walczyłem.
4.5
Tomasz Skowyra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.