piątek, 5 września 2014

RECENZJA: Basement Jaxx – Junto


WYTWÓRNIA: Atlantic Jaxx / PIAS Recordings
WYDANE: 25 sierpnia 2014

Zapewne nieraz idąc gdzieś ze znajomymi, zaszliście do najbliższego sklepy, żeby uzupełnić jakieś zapasy. Po dokonaniu wyborów, zachodzicie do kasy, a tam osoba po drugiej stronie zlicza wartość towaru, wiadomo. I nadchodzi wreszcie moment, w którym pada kwota do zapłaty. I tak się jakoś dziwnie składa, że zawsze pojawia się ta absurdalna końcówka z kilkoma groszami. Wtedy też padają słowa: „Ma ktoś jakieś drobne?” i oczywiście nikomu nie chce się sprawdzać kieszeni ani wyjmować portfeli. I właśnie w tej sytuacji przydaliby się bardzo panowie Felix Buxton i Simon Ratcliffe, bo właśnie ci dwaj, przy okazji najnowszego krążka, dosłownie rozmienili się na drobne.

Pamiętacie ich kapitalne single? Trzasnęli ich całą masę: „Red Alert”, „Where's Your Head At”, „Romeo”, „Just 1 Kiss”, a nawet „Raindrops” czy „Hush Boy”. A przecież album-tracki (nota bene często tak samo silne jak single) też były świetne, w końcu to one decydowały o zajebistości Remedy, Rooty czy Kish Kash. Tymczasem na Junto tak naprawdę nie ma ani jednego kawałka, który można by z powodzeniem nazwać sztosem, a budujące i spajające krążek pozostałe numery to nie znakomite i inteligentne taneczne podpórki, ale zwykłe wypełniacze. Zgadza się, „Unicorn” to przyjemny dance, ale wyzuty zupełnie ze skorupkowej obudowy, jaką szczyciły się wcześniejsze hymny duetu. A już wyposażony w śmiesznie patetyczne smyczki „Never Say Never” to miałka kopia tak zupełnie nieprzypominająca błyskotliwego sznytu Jaxxów (przecież jak oni potrafili poprzycinać sample i na ich bazie zapodać nośny refren i wykurwisty groove!), że aż żal tego słuchać. Kojarzy się raczej z ciepłym kałem puszczanym w naszych rozgłośniach. Ale ja chyba wiem, o co tu chodzi: „it's the money”.

Ostatecznie nie jest jednak aż tak tragicznie, bo „We Are Not Alone” to całkiem udany numer z liquidowymi wstawkami, fajnie przefiltrowanym basem i jednak z dancefloorowym potencjałem. „Summer Dem” też potrafi przywalić wyluzowaną partią gitarki i trochę goście zaczynają tu kombinować i podcinać niektóre tekstury, ale wiele nie zdziałali. Jak się uprę, to i karnawałowy „Power To The People” daje radę, ale już brazylijska samba „Mermaid Of Salinas” ssie, bo ileż można działać na takim patencie? A jadącego na drum&bassowym bicie „Buffalo” wkleili chyba w formie żartu. Pozostałe songi, czyli „Sneakin' Toronto” czy „Rock This Road”, choć niezłe, to są mi troszkę obojętne, a to dlatego, że nie ma w nich niczego przyciągającego uwagę — ot, zwyczajne house'owe łupanki, jakich pełno wszędzie.

Wygląda więc na to, że Basement Jaxx wszystko, co najlepsze, już światu zaprezentowali. Bo miast dostarczać kolejnych nieśmiertelnych wałków, będących w stanie rozkręcić każdą imprezę świata, postanowili chyba trochę zarobić (jeśli na następnym longu będą brzmieć jak Calvin Harris, to będę pewien). Albo nie wiem, to uproszczenie i obniżka jakości wynika z tego, że po prostu skończyły im się pomysły i chęci (zresztą, to było widać już na Scars). Ale kto wie, może niedługo to zmęczenie materiału się skończy i wszystko się unormuje? Nic na to nie wskazuje, więc tak czy inaczej — nie o takich Jaxxów walczyłem.

4.5

Tomasz Skowyra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.