środa, 27 sierpnia 2014

RECENZJA: Wodoworok - Wodoworok EP



WYTWÓRNIA: Ching Zeng
WYDANE: 11 sierpnia 2014

Przy całym tym szaleństwie z PC Music, gdzie praktycznie co chwila w internety leci jakiś popieprzony kawałek, nie można zapominać o footwoorkach i innych juke'ach. Tu przeważnie stawiam na DJ-a Rashada (R.I.P.) i mocno niedocenionego DJ-a Clapa (sprawdźcie Best Night Ever — mistrzowski krążek sprzed roku), ale przecież w naszym kraju też są ludzie, którzy wiedzą, na czym polega ta gra. Dzisiaj będzie o dwóch takich typach. Trzeba przyznać, że naprawdę nieźle się dobrali. Wodoworok to duet-projekt Daniela Szlajndy aka Daniel Drumz, który podobną paletę dźwięków ujawnił na mocno przeoczonej, wypuszczonej dwa lata temu, świetnej epce Sleepless State Of Mind. Drugą postacią jest Paweł Strzelczyk aka Teielte, który od jakiegoś czasu z dobrym skutkiem pomyka w podobnej stylistyce. Zresztą, łapcie jego tegoroczny mini-album All Things, co będę się męczył. Ale zostając przy Wodoworok — obaj producenci spotkali się i ulepili kolejną kozacką pozycję z okolic future garage'u, bassu czy footwoorku.

Obok krótkiego, unoszącego się intra „Enter The Wir” i owiniętego w głosy i smyki, ambientowego interludium „Now / Never”, na Wodoworok kryją się jeszcze cztery produkcje. „Test Ride” to klawiszowe zabawy, z na maksa wkręcającym motywem, zaczynającym się na 0:43, przechodzącym w poplątaną synthową pajęczynę, kończącą się kolejnym świetnym hookiem na 2:21, kojarzącym mi się trochę z odgłosami małp w zoo czy cyrku, ale może to tylko moja wyobraźnia. Tak czy inaczej, świetny, fajnie rozbudowany track otwierający poniekąd właściwe wrota epki. Dalej „No Excuse” niesie za sobą jeszcze więcej gierek z pociętymi samplami, mikro padami i jeszcze większą ilością footworkowego łupania (zwłaszcza polecam moment na 2:34, kiedy goście rozbrajają wokal i tną go na małe paseczki, podobne do tych, które wylatują z niszczarki). Następny „First Symptoms” startuje od laserowych promieni, wpadających za chwilę w sidła połamanych, co chwilę zmieniających trasę automatów perkusyjnych. A na zakończenie wpadamy wreszcie w „Wir”, przy którym spokojnie można uderzyć na parkiet, bo i groove odpowiedni (2:24!) i wokal-sample elegancko przycięte — nic, tylko tańczyć.

Nie wiem, dlaczego powstała akurat epka, a nie cały długograj (może przez brak czasu albo ilość materiału?), ale mimo wszystko zgranie Drumza i Teielte, ich patenty oraz lekkość w tworzeniu melodyjnych i chwytliwych tune'ów wynagradzają krótki czas trwania Wodoworok. Może na dłuższym dystansie znalazłyby się niepotrzebne wypełniacze? Tego nie wiemy, wiemy za to, że mamy całkiem niezłą ekipę kumatych ludzi, którzy potrafią smażyć nowoczesną, taneczną elektronikę (obok Daniela Drumza i Teielte są przecież jeszcze Kixnare, Fern, Klaves, Fonai i w pewnym sensie Chloe Martini czy Flirtini i spółka). To dobrze, bo szczerze mówiąc, mocno wierzę w ten kierunek i myślę, że już za jakiś czas to właśnie footwork będzie rozdawał karty w klubach i na imprezach. Zresztą — to już się dzieje, między innymi za sprawą takich projektów jak Wodoworok. Więc co, propsy, tak?

7

Tomasz Skowyra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.