WYTWÓRNIA: Editions Mego
WYDANE: 28 kwietnia 2014
KUP: sklep Gusstaff Records (CD)
Christiana Fennesza polskiej
publiczności przedstawiać specjalnie nie trzeba. Ten gigant muzyki
elektronicznej i przy tym prawdziwy tytan pracy ma na swoim koncie
wiele występów w kraju nad Wisłą. Ostatni taki koncert
miał miejsce 20 sierpnia w Warszawie; był on częścią trasy
promującej siódmy solowy album Austriaka pt. Bécs.
Płyty, jak na weterana sceny ambientowej, niezwykle brawurowej,
zupełnie jakby artysta przeżywał swoją drugą młodość.
Już od samego początku
wiadomo, że nie ma tu mowy o jakimkolwiek odcinaniu kuponów od
wypracowanego wizerunku tudzież asekuracyjnym dryfowaniu wokół
wyrobionego przez siebie stylu. Wraz z pierwszymi sekundami muzyki
słuchacza atakują dźwięki instrumentów perkusyjnych, z których
Fennesz do tej pory korzystał raczej rzadko. Akustyczne bębny
pojawiają się jeszcze sporadycznie na płycie, dzięki czemu krążek
nabiera w paru miejscach orkiestralnego charakteru. Jak na
multiinstrumentalistę przystało, wkrótce Fennesz
sięga po swój główny po laptopie oręż w sianiu hałasu –
gitarę. Tym razem jednak wędruje ona nieco odważniej w rejony
dreampopowe. Można odnieść wrażenie, że na najnowszym krążku
artysta postanowił nieco śmielej zaprezentować wachlarz swych
pozaelektronicznych
inspiracji: brytyjską sceną rockową lat 80-tych i 90-tych, ale
także sunshine popem epoki
Beatlesów. W dość skomasowanym „The Liar” Fennesz odsłania
industrialne oblicze swojej muzyki; tropy wiodą m.in. w kierunku
legendarnej grupy Coil. Z kolei utwór „Pallas Athene” to dużo
bardziej minimalistyczny ukłon w stronę kosmische
Musik spod szyldu Tangerine Dream. Szczytowy punkt jednak płyta
zalicza przy okazji „Liminality”. To tutaj twórca wspina się na
wyżyny muzycznej egzaltacji, w dobrym tego słowa znaczeniu.
Melancholijny ton całemu utworowi
nadają subtelne dźwięki gitary elektrycznej. W drugiej połowie
tego dziesięciominutowego kawałka wszystkie instrumenty zlewają
się w jedną potężną ścianę dźwięku, tworząc podniosłe
crescendo. Choć
Fennesz nigdy nie stronił od nadawania swojej muzyce emocjonalnego
ciężaru, czego dowodem są chociażby efekty kolaboracji z
japońskim kompozytorem Ryuchim Sakamoto, to jednak odnoszę
wrażenie,
że na Bécs wyjątkowo zależało mu na stworzeniu niezwykle silnego klimatu
nostalgii. Eklektyczne instrumentarium i równie szerokie spektrum
muzycznych inspiracji tylko ten efekt
pogłębiają. Zamykający krążek utwór „Paroles” to rzecz
świetnie podsumowująca zarówno najnowsze dzieło, jak i cały
dorobek artysty: idealnie zbalansowany koktajl składający się z
popowej melodii oraz ambientowych pasaży, przepuszczanych przez
katalizator noise'owych naleciałości - „plam dźwięku”,
będących nieodłącznym elementem portfolio artysty.
Podsumowując, Bécs to kolejny złoty rozdział w karierze tego niezmordowanego
popularyzatora „słodkiego hałasu”. Karierze równie
imponującej, co lista jego dotychczasowych współpracowników,
rozciągająca się od innych mistrzów ambientu, takich jak Tim
Hecker, po kapele metalowe pokroju Isis. Każdy kolejny odsłuch tego
krążka to nostalgiczna podróż w przeszłość, zwracanie się ku
historii muzyki, ale też osobistej historii artystycznego rozwoju
Christiana Fennesza. Dla miłośników ambientu jest to pozycja
obowiązkowa. Osobiście uważam, że osoby niezaznajomione dotąd z
tego typu muzyką również błyskawicznie ulegną czarowi tej płyty.
Jest to wręcz doskonały start dla wszystkich, którzy chcą
zagłębić się w niezwykle bogaty świat muzyki ambientowej.
8
Jakub Gąsiorowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.