WYTWÓRNIA: Alkopoligamia
WYDANE: 18 kwietnia 2014
Okej, zanim zaczniecie
czytać, zapodajcie tę nutę, bo moment jest szczególny.
Trzeba było zostać
dresiarzem. No pewnie, trze'a było. Teraz widzę, że popełniłem błąd i już nie
ma odwrotu. A oświecił mnie Piotr Szmidt, niedoszły człowiek-ortalion. Powiecie
może, że tematyka błaha, przestarzała i zwyczajnie nudna. Ale Mes wykroił tu
swoją najbardziej dojrzałą płytę, próbując objąć niemal wszystkie istotne
kulturowe zjawiska naszego kraju. Zresztą nie tylko.
Widać od razu, że składników
na nową płytę była cała masa. Tylko jakieś grubsze tematy, bo całości nie
ogarnę — dresiarski folklor, zbity z celebrytów, ludzka chciwość i głupota,
zazdrość, tęsknota za przeszłością, natchnienie, czekanie, życiowy pęd, brak
czasu, brak miłości, itd. Jest tego tak dużo, że nie ma szans na wyliczenie
nawet 1/4. Proszę posłuchać samemu. To jest ten sam teren, który znalazł się na
Czarno widzę Afro Kolektywu. Wydaje się, że Ten Typ Mes jest wręcz
predestynowany do nagrania takiej płyty. Jasne, zawsze pojawiały się takie
zakusy, czy to na debiucie, na Zamachu na przeciętność czy wreszcie na Kandydatach
na szaleńców. Ale dopiero Trzeba było zostać dresiarzem stało się
tym najpełniejszym, najbardziej dosadnym komentarzem współczesnej, otaczającej
rapera Polski. Posłuchamy?
Nie będę leciał po kolei z
numerami, bo jest tego dużo. Serio, żeby wycisnąć maksimum z tej płyty,
potrzebna jest jakaś magisterka, a przynajmniej obszerny licencjat. Ile tu jest
elementów do zbadania. Choćby angielskie wstawki Mesa, których jest jakby
więcej w porównaniu do poprzednich długograjów. Albo metaforyczne ujęcie
kobiety — tu jest „Ikarusałka”, a na Kandydatach była „Biała laska w
kusej sukni z folii”. A to tylko dwa przykłady, i to pierwsze z brzegu, więc
zwyczajnie zostawiam wszystkie niuanse, bo może ktoś wkrótce lepiej to
opracuje. Czekam, jakby co, pomysł był mój.
Zaczyna się od „Trze'a
było”. Mes podnosi status dresa do jednostki wolnej, która pierdoli wszystkie
konwencje i konwenanse, jest sobą i ma w dupie wszystkie problemy szarych
ludzi. Tyle tylko, że już jest za późno, aby przejść na dresiarską stronę mocy
— „Trze'a było zostać cwaniakiem, z prawem na bakier / Lecz za słaby łeb mam” —
widać los chciał inaczej (jeśli wiecie o co chodzi).
Podobnie jak dresa, Schmidt
koronuje typowego polskiego Janusza — wąsatego sobiepana znającego wszystkie
prawdy świata. Ale „Janusz Andrzej Nowak” to grubsza rozkmina o całej masie
zagadnień, więc polecam wsłuchać się w tekst, a od siebie dodam, że ten kawałek
przebiegł gruby czarny kot
(czuesz ten BASS!?). Dalej jest „Nuuuu-da Nuu-da Nuu-da Nuu-da Nu-da Nu-da” —
spoko, fajna narracja, poziom artykulacji zawrotny, nieszablonowy podkład L.A.
i Głośnego, ale... jakby górę wzięły popisy, a zwyczajna nośność gdzieś się
ulotniła. Tak czy inaczej wiadomo, Mes to obecnie najlepszy MC w Polsce, „lecz
to odkrywcze — NnIiEeSsZzCcZzEeGgÓóLlNnIiEe”.
Od „Nie skumasz jak to jest”
zaczyna się blok highlightów Trzeba było. Bezapelacyjnie najlepszy numer
— każdy wers łączy się z podkładem Bonny'ego Larmensa jak ying i yang (a pointa
„Mnogość stylów życia relacji raczej nie spaja / pracujmy chociaż nad tym by
nas nie oddalała” zabija). A właśnie, słówko o podkładzie — dostrzegam tu
jakieś zabarwienie stylem Najebawszy Smarkiego — jazzowy anturaż,
wibrafony w tle, stanowcza stopa + historie o tyrających i uwięzionych w
spiralach problemów ziomkach Mesa — dla mnie to tribute dla kultowej epki. A WY też to słyszycie? Później
skaczemy do „Głupiej, spiętej, dresiary”. Tu polecam Mesa w roli tytułowej — na
0:55 raper zapodaje linijkę „kogo nazywasz KURWĄ?” i zgarnia pulę. Zresztą
takich zamian ról na Trzeba było jest więcej — szukajcie a znajdziecie.
Konstatacja? Dresiarom musi być ciężko, ale pamiętajmy też, że it's hard out here for a
bitch. A, czy ten refren tylko mi przywodzi na myśl ten klasyczny numer?
Trzeba poczekać na znawców hip-hop, co mierzą w procentach, żeby poznać
odpowiedź.
Dalej „As” przynosi nieco
musicalowy klimat, a to za sprawą śpiewanych partii Andrzeja Dąbrowskiego. W
dodatku bas kładzie na łopatki, a Mes powraca jakby do przeszłości, gdzie razem
z Flexxipem wkraczał do rap-gry. Dorzucam do worka highlightów, nie ma wyjścia.
A co jest potem? Ja bym to nazwał Eugeniusz Oniegin goes g-funk. Gdyby robili
taką operę, to Mes ma gotowy główny temat, reszta nie może podjąć rękawiczki. A
propos rękawiczki — propsy za sampel z Alibabek, który całości „Będę na
działce” nadał oldskulowy posmak. I jeszcze zatrzymam się na chwytliwości Trzeba
było — pierwsze odsłuchy sprawiały wrażenie ciężkiego materiału,
przeładowanego eksperymentami w stylu „Nudy”, „Co u Żuka” czy „Tul peterdę”
(gdzie Olaf Deriglasoff kradnie szoł). A przecież kto sprzeciwiał się
narzekaniom, że „rap podupadł, że jak refren to dupa”? Ale po kolejnych
seansach z albumem wydobyłem te popowe właściwości: podśpiewywanie w „Będę na
działce” czy chórki w „Ponagla mnie” to ten momenty, które krążą w mózgu przez
wiele dni. Ale wracając...
„LOVEYOURLIFE” to historia o
koleżce spod Lichenia, który chciał rżnąć Edytę Herbuś oraz opowieść o Anecie
(Mes znowu wczuł się w rolę na 2:40) i biznesmenie o imieniu Bruno. Zajebisty
feel-good track z PRZEKAZEM. Zwracam też uwagę na moment po hooku na 2:02,
który można zobrazować mniej więcej tak. Ponadto w programie mamy
pieśń „Esc”, ze wspomagającym Mesa Zbigniewem Jakubkiem. Ogólny wydźwięk
piosenki to słynna myśl „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”, zwłaszcza
jeśli rzadko zagląda się do swoich czterech ścian. Najbardziej autobiograficzna
karta to „W autobusie z cmentarza” — oprócz rozprawy Mesa wybija się
mistrzowski podkład Qcieka, z potężnym werblem i zwiewnymi, melodycznymi
warkoczami. Drugi najlepszy kawałek na płycie, proste. Co do „Ochroniarza
Patryka” — skipuję, nie jestem w stanie przejść tego country, choć historyjka
daje rade. Tak jak ta o taksówkarzu w „Wyjdźcie z czołgów”. A na deser Rychu
Peja się kłania. Ogólna konkluzja — Mes to As, a ma więcej słabych punktów,
więcej lęków niż wielu z nas. Tylko ilu chciałoby mieć takie słabe punkty?
Raper dalej wygrywa, nagrywając swoją jeśli nie najlepszą, to jedną z
najlepszych (wybrnąłem!) płyt. I z roku na rok nie widać oznak nudy w jego
demolkach z majkiem. B R A W O.
I jeszcze top ten panczy:
10. „Parę lat później
krzyczę: "Polaku, Polko! / Dresiarze i Janusze to nasz piękny
folklor!"”.
09. „Wierzę w słuchacza, że
zbędny tu morał / Choć bajka bez morału — to jakaś chujnia”.
08. „Ty opowiesz mi o żonie,
ja o stadzie dziw / Ja nawinę, że mnie kusi love, ciebie zryw”.
07. „Bez wskazówek nie
pojedzie nawet Hołowczyc / Ale ty masz być tym stanowczym, łowczym”.
06. „Wyjaśniono mi, że
chodzi o przesyłkę do aresztu / Ja — słuchałem wtedy Tribów, Calledów,
Questów”.
05. „Daleko dzieci miały
Atari / Ja marzyłem by pobawić się orderem dziadka — Virtuti Militari”.
04. „Idylla, tu się życie
opłaca, opylla / Trzy zylla, i na bro daję dylla”.
03. „Automaciarze o
owocowych oczach / Ładne dziewczyny w beżowych rajstopach / Odwiedzi was miś
wypchany pluszem / Specjalny miś saper, odminuje dusze”.
02. „Czy płaci rachunki, czy
jara blanty do TV Trwam / Wszystko co robi, robi absolutnie sam”.
01. „To jeden z tych dni w
liturgii / Gdy mnie nie pokochasz, ani mnie nie wkurwisz”.
7.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.