poniedziałek, 26 maja 2014

RECENZJA: MIKROBI.T – Binary Beats



WYTWÓRNIA: wydanie własne
DATA WYDANIA: 21 marca 2014

Od czasu, gdy zapanowała moda na saxowe wstawki, z elektroniką i saksofonem jest tak, że trzeba się bardzo postarać, by efekt nie był tandetny i nie przypominał wakacyjnych hitów radia eska. Saksofon, który większość przeciętnych słuchaczy i tak nazwie „trąbką w tle”, ostatnio bardzo spowszedniał. Ale z takim postrzeganiem podobnych połączeń wydaje się rozprawiać zespół MIKROBI.T. Tu saksofon wiele razy wychodzi na pierwszy plan i wywołuje ciarki na plecach. Tak jak głoszą materiały prasowe, inspiracje pochodzą tu od najlepszych (Jon Hopkins, Mats Gustafsson). Nie za inspiracje jednak, a za końcowy efekt należy się tu ocena. Zobaczmy więc, co zmajstrowali panowie na Binary Beats.

Komeda wielkim muzykiem był. Tytułowanie utworu jego nazwiskiem jawi się więc jako swoisty hołd, acz może okazać się nieco ryzykowne. W tym krótkim, improwizowanym i dość powściągliwym intro (chociaż chyba właśnie takie powinno być intro), głębokie, mięsiste brzmienie saksofonu płynnie wprowadza nas do regularnej części płyty i przenosi do Berlina – prawdziwej kolebki minimal techno. Kolejny kawałek należy zaklasyfikować bowiem jako prawdziwy klubowy wymiatacz. Saksofon piłowany w tle bez taryfy ulgowej idealnie zgrywa się z bitem. To jednak dopiero przedsmak tego, co ma się wydarzyć już za moment. Uderzenia nieco zwalniają, a do ścieżki subtelnie wślizguje się wokal Michała Kowalonka (to, z jakimi zespołami Kowalonek jest związany, nie ma tu raczej znaczenia). W ten sposób otrzymujemy produkt, który śmiało mógłby być naszym dumnym towarem eksportowym. W zasadzie ten kawałek mógłby trwać już do końca płyty. Panowie zdecydowali jednak inaczej (ciekawe dlaczego? Hmmm...).

To, co rzuca się w oczy (synestezja pełną parą!) przy okazji każdego kolejnego utworu to odwaga, z jaką improwizowane frazy saksofonu łączone są z samplami, najróżniejszymi efektami, dźwiękami mooga i syntezatorów. I chociaż dalsza część płyty nie jest już tak nasączona energią, wcale nie oznacza to, że jest nudna – w takim „Nordic Heartbeat”, choć utwór w dużej mierze zdominowała skandynawska powściągliwość, jest coś na swój sposób intrygującego. W materiale zebranym na Binary Beats pojawia się też pierwotna wersja kawałka „XYZ free diving” - to swoisty powrót do emocji z początku płyty i spięcie materiału klamrą, po którym następuje rozwiązanie – trzeba przyznać, że naprawdę mocne. I wyważone z ogromnym smakiem. Swoją nagrodę otrzymają też najbardziej cierpliwi i dociekliwi. Na płycie znalazł się bowiem jeden ukryty kawałek, którego próżno szukać na bandcampie zespołu – to zauważalna przewaga nośników fizycznych, które cały czas walczą o powrót do łask.

Muzyka MIKROBI.T w większości opiera się na improwizacjach. Materiał zebrany na Binary Beats stanowi więc idealną bazę, punkt wyjściowy, dając ogromny potencjał przed występami live. Połączenie organicznych brzmień z elektroniką w polskim wydaniu też może być dobre. Mamy więc nadzieję, że Binary Beats to dopiero preludium do o wiele większego i równie dobrego przedsięwzięcia.

7

Miłosz Karbowski

Polecamy lekturę:
CZYNNIKI PIERWSZE: MIKROBI.T – Binary Beats


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.