WYTWÓRNIA:
wydanie własne
DATA
WYDANIA: 21 marca 2014
Od
czasu, gdy zapanowała moda na saxowe wstawki, z elektroniką i
saksofonem jest tak, że trzeba
się bardzo postarać, by efekt nie był tandetny i nie przypominał
wakacyjnych hitów radia eska. Saksofon, który większość
przeciętnych słuchaczy i tak nazwie „trąbką w tle”, ostatnio
bardzo spowszedniał. Ale z takim postrzeganiem podobnych połączeń
wydaje się rozprawiać zespół MIKROBI.T. Tu saksofon wiele razy
wychodzi na pierwszy plan i wywołuje ciarki na plecach. Tak jak
głoszą materiały prasowe, inspiracje pochodzą tu od najlepszych
(Jon Hopkins, Mats Gustafsson). Nie za inspiracje jednak, a za
końcowy efekt należy się tu ocena. Zobaczmy więc, co zmajstrowali
panowie na Binary Beats.
Komeda
wielkim muzykiem był. Tytułowanie utworu jego nazwiskiem jawi się
więc jako swoisty hołd, acz może okazać się nieco ryzykowne. W
tym krótkim, improwizowanym i dość powściągliwym intro (chociaż
chyba właśnie takie powinno być intro), głębokie, mięsiste
brzmienie saksofonu płynnie wprowadza nas do regularnej części
płyty i przenosi do Berlina – prawdziwej kolebki minimal techno.
Kolejny kawałek należy zaklasyfikować bowiem jako prawdziwy
klubowy wymiatacz. Saksofon piłowany w tle bez taryfy ulgowej
idealnie zgrywa się z bitem. To jednak dopiero przedsmak tego, co ma
się wydarzyć już za moment. Uderzenia nieco zwalniają, a do
ścieżki subtelnie wślizguje się wokal Michała Kowalonka (to, z
jakimi zespołami Kowalonek jest związany, nie ma tu raczej
znaczenia). W ten sposób otrzymujemy produkt, który śmiało mógłby
być naszym dumnym towarem eksportowym. W zasadzie ten kawałek
mógłby trwać już do końca płyty. Panowie zdecydowali jednak
inaczej (ciekawe dlaczego? Hmmm...).
To,
co rzuca się w oczy (synestezja pełną parą!) przy okazji każdego
kolejnego utworu to odwaga, z jaką improwizowane frazy saksofonu
łączone są z samplami, najróżniejszymi efektami, dźwiękami
mooga i syntezatorów. I chociaż dalsza część płyty nie jest już
tak nasączona energią, wcale nie oznacza to, że jest nudna – w
takim „Nordic Heartbeat”, choć utwór w dużej mierze zdominowała
skandynawska powściągliwość, jest coś na swój sposób
intrygującego. W materiale zebranym na Binary
Beats pojawia się też
pierwotna wersja kawałka „XYZ free diving” - to swoisty powrót
do emocji z początku płyty i spięcie materiału klamrą, po którym
następuje rozwiązanie – trzeba przyznać, że naprawdę mocne. I
wyważone z ogromnym smakiem. Swoją nagrodę otrzymają też
najbardziej cierpliwi i dociekliwi. Na płycie znalazł się bowiem
jeden ukryty kawałek, którego próżno szukać na bandcampie
zespołu – to zauważalna przewaga nośników fizycznych, które
cały czas walczą o powrót do łask.
Muzyka
MIKROBI.T w większości opiera się na improwizacjach. Materiał
zebrany na Binary Beats
stanowi więc idealną bazę, punkt wyjściowy, dając ogromny
potencjał przed występami live. Połączenie organicznych brzmień
z elektroniką w polskim wydaniu też może być dobre. Mamy więc
nadzieję, że Binary
Beats to dopiero
preludium do o wiele większego i równie dobrego przedsięwzięcia.
7
Miłosz
Karbowski
Polecamy lekturę:
CZYNNIKI PIERWSZE: MIKROBI.T – Binary Beats
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.