WYTWÓRNIA: SONY
WYDANE: 25 marca 2014
WYDANE: 25 marca 2014
W skrócie?
Powrót króla.
Z kambekami jak
jest, wiadomo – powroty starych kapel to zwykle raczej wyciskacz kasy niż łez,
a dzięki staraniom wytwórni i licznych familii o wielu nieboszczykach można
byłoby powiedzieć: „Umarł i pogrzebion, trzeciego dnia wydał box set”.
Doskonałym przykładem nie kto inny, a sam Elvis – wpiszcie w angielską
wikipedię hasło „Elvis Presley discography”, a znajdziecie ostateczny dowód, że
Król wcale nie umarł, bo jak inaczej wytłumaczyć, że po 1977 roku wydał ponad
80 albumów. Czy nowy-stary długograj Johnny’ego Casha czyni w tej niechlubnej
tradycji chlubny wyjątek?
Historia jest
taka: 2012 rok, Cash-junior odkurza archiwa staruszków, w ręce wpada mu Out Among The Stars , więc daje do odkurzenia i to; płyta
okazuje się praktycznie ukończonym w latach osiemdziesiątych dziełem
Casha-seniora i producenta Billy’ego Sherrilla, odrzuconym przez Casha ze
względu na niesatysfakcjonujące, gdyż „zbyt popowe” brzmienie. Cash-junior
stwierdza, że jak na rok 2014 rok album zbyt popowy już nie jest i ten trafia
na półki. Oceńcie sami, ale jeśli jesteście choć odrobinę mniej surowi niż
facet, który nosił wyłącznie czerń w czasach dzwonów i Violetty Villas, tym
razem zgodzicie się z juniorem. A tymczasem wróćmy do seniora.
Odnalezione
wydawnictwo to szeroki przekrój przez muzyczne fascynacje Casha i właściwie
może od dziś stanowić udaną introdukcję do całej jego twórczości: mamy tu i
żywsze tempa, i utwory-zadumki, trochę o Bogu, więcej o kobietach, nie mniej o
przestępcach, szczyptę starego dobrego bluegrassu no i oczywiście duety, te
Johnny’ego słynne duety. Razem z Waylonem Jennigsem, kolegą z supergrupy The
Highwaymen, nagrali cover Hanka Snowa „I’m Movin On”, a po dwakroć pojawia się
June Carter Cash, towarzysząc małżonkowi w króciutkim "Don't You Think
It's Come Our Time”, kawałku o podchodach zakochanych, i żywym jak wczesna
wiosna „Baby Ride Easy”, będącym na Out
Among The Stars jednym z
kilku mocnych kandydatów na klasyk. Kolejnym – singlowe „She Used To Love Me A
Lot”, które, słuchane „z płyty”, a więc tuż po radosnym „Baby…”, robi tym
mocniejsze wrażenie zakurzonym nastrojem starego wspomnienia. Ten utwór wraca
potem do słuchacza raz jeszcze, jako bonus zamykający album, tym razem w wersji
Elvisa Costello, który wzmocnił go solidnym gitarowym tłem, przypominającym
dźwięki ciężkiej burzy.
A
pośród tego wszystkiego największą chyba wartością albumu pozostaje
gawędziarska swada i fach wokalny gwiazdy country, które zachowały wielką siłę
przyciągania: tu Johnny rzuci zabawny rym, w „I’m Movin On”, czekając na sekcję
rytmiczną, poflirtuje z publicznością, gdzie indziej odwiedza miasto o cudownie
absurdalnej nazwie Chattanooga i tak niepostrzeżenie wsiąkamy w jego
amerykańskie opowieści. Tak się robi storytelling! W tym kontekście cenną, kto
wie, czy nie najcenniejszą perłą jest „If I Told You Who It Was”, utwór-smaczek,
którego bohater daje się poznać jako kowboj-dżentelmen opowiadający o romansie
z wielką gwiazdą country z iście mieszczańską dyskrecją.
Jeśli wielkiego
muzyka można poznać po tym, co wyrzuca do kosza, poznajcie ponownie
Johnny’ego Casha.
8.5
Jacek Wiaderny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.