WYDAWCA:
BDTA
Pogranicze
muzyki, performance'u, totalny eksperyment – jednym słowem DZIWO.
Współpraca Pryt – Cieślak przy okazji 11 to nie pierwsze
muzyczne spotkanie sympatycznych panów z Łodzi. Obaj świetnie koegzystują w
zespole TRYP, a nakładem starej Oficyny Biedota ukazało się przecież Gettokosmos. 11 to projekt, który zmusza
do myślenia. To nie kolejny łatwy, wakacyjny banał z trzema wpadającymi w ucho
riffami. To w zasadzie opowieść, której muzyka tylko towarzyszy. Patrząc na
album okiem bardziej dziennikarskopodobnym, pomyślałem: „bądź tu mądry i to
opisz!” Trzeba przyznać, że pod tym względem panowie nie dali dużego pola do
manewru.
Zdecydowanie łatwiej byłoby napisać, jaki album Dziwo
nie jest. Na pewno to nie egzaltowane, infantylne granie dedykowane zapatrzonym
w kolejny sezon Top Model gimnazjalistkom, które w swoim kolorowym kalendarzyku
otaczają serduszkiem datę każdego koncertu Dawida Kwiatkowskiego. Te, które w
EMPiK-u kłócą się, czy lepszy od Kwiatkowskiego byłby jednak Dawid Podsiadło,
też mogą być zniesmaczone. Ten projekt jest zdecydowanie antymedialny i
antypopkulturowy. W radio go pewnie nie usłyszymy, chociaż wieczorna transmisja
razem z obrazem w TVP Kultura mogłaby się okazać całkiem przyjemna. Słuchanie
11 można porównać trochę do wizyty na wieczorku literackim – udajesz, że
rozumiesz i czujesz głębię, a tak naprawdę gubisz się po pierwszych kilkunastu
wersach. Muzyka, dźwięki, hałasy i słowa budują jednak tak zajebisty klimat, że
aż chce się usiąść w fotelu, odpalić szluga i odpłynąć, słuchając reszty płyty
w pół-śnie, pół-jawie.
Dla niektórych Dziwo może okazać się masakrycznie
wkurwiające, ale tak, jak nie każdy będzie się świetnie bawił na Halce w Operze
Narodowej i nie każdy lubi śledzie, tak nie każdy musi tasować się do dźwięków
duetu Pryt – Cieślak. Ulegam wręcz nieodpartemu wrażeniu, że panowie nie
chcieli ani trafić do każdego, ani nikogo do siebie przekonywać. Słuchając
płyty, chwilami pojawia się myśl, czy to wszystko, to na serio, czy to zwykły,
chociaż bardzo ładnie opakowany żart. Ładunek hałasu przekracza tu kilkukrotnie
unijne standardy, więc może być różnie z eksportem za granicę, jednak w Polsce
projekt na pewno nie pozostanie niezauważony.
Jedno jest pewne. Dziwo łamie wszelkie konwencje –
muzyczne, literackie, estetyczne, etyczne. Dla zdecydowanej większości, na
trzeźwo będzie nie do strawienia – warto więc wprawić się w odpowiedni nastrój
przed włożeniem płyty do plejera. Mówcie sobie co chcecie, a mnie tam się to
podoba. A ocenę niech każdy wystawi sam po przesłuchaniu.
Miłosz Karbowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.