niedziela, 6 października 2013

Recenzja: Lebanon Hanover – "Tomb For Two" (2013, Mecanica/Dead Scarlet Records)

Trzeci album Lebanon Hanover pokazuje zespół o dojrzałym, choć bardzo oszczędnym stylu.













Grób dla dwojga. Na okładce nagi, trupio blady mężczyzna skulony w embrionalnej pozycji tuli się do ubranej na czarno kobiety. Ona czule obejmuje partnera, w prawej dłoni trzyma białą różę. Postaci skąpane są w płatkach kwiatów. Duet wie, jak prezentować swoją pesymistyczną, nihilistyczną wizję świata. Zarówno wizualnie, jak i, przede wszystkim, dźwiękowo.

 W otwierającym album utworze „Sadness is Rebellion” Larissa Iceglass beznamiętnym głosem śpiewa „Sensitivity, almost a sensation/In a world of simple, cruel minds”. W tle przygrywa smętny wątek klawiszowy, do spółki z motywem basowym przypominającym klimatem album Faith The Cure. Nad wszystkim unosi się chłodny duch lat osiemdziesiątych. Fani zespołu przyzwyczaili się do minimalistycznej, motorycznej natury kompozycji tworzonych przez Williama Maybelline i Larissy Iceglass, a Tomb for Two nie jest wyjątkiem. Każdy utwór napędzany jest przez syntetyczne uderzenia automatu perkusyjnego, czy to pod postacią upiornego walczyka (jak w „Autofocus Has Ruined Quality”), czy szybkiego, pseudo tanecznego beatu („Your Fork Moves”). Muzycy wymieniają się obowiązkami wokalnymi, jednak ich styl jest podobny: pozbawiony emocji i zimny. „Your Fork Moves”, wykonany w języku niemieckim, wybija się w refrenie, gdy krautrockowa linia basu zmienia tonację. W świetnym, z lekka industrialnym „Stahlwerk” podoba się ciężki temat przewodni grany na syntezatorze. Pozornie album może wydać się monotonny, miejscami nudny, ale muzycy w każdym utworze zaskakują czymś oryginalnym. W „Hall of Ice” są to na przykład nawiedzone dzwonki, które ni stąd, ni zowąd pojawiają się w połowie piosenki. Jednym z najlepszych utworów na Tomb for Two jest singlowy „Gallowdance”. Otwiera go banalna linia basu, a następujące dźwięki gitary powodują dreszcze. Świetny jest również tytułowy „Tomb For Two”, w którym upiorne ścieżki syntezatorów przeplatają się ze śpiewającymi w duecie muzykami. Album zamyka powolny, leniwie ciągnący się „Invite Me To Your Country”. 


Trzecią płytę zespołu mogę z czystym sumieniem polecić wszystkim fanom zimnej fali, gotyku lat osiemdziesiątych czy new romantic. Słuchając tych dźwięków nie doznamy raczej muzycznego katharsis, ale na pewno łatwiej zniesiemy nadchodzącą zimę.  

7

Marcin Lewandowski 

1 komentarz:

  1. Witam, gdzie mogę kupić tę płytę?
    proszę odpisać na email- nonkonformizm@onet.pl

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.