Trzeci album Lebanon Hanover pokazuje
zespół o dojrzałym, choć bardzo oszczędnym stylu.
Grób dla dwojga. Na okładce nagi,
trupio blady mężczyzna skulony w embrionalnej pozycji tuli się do ubranej na
czarno kobiety. Ona czule obejmuje partnera, w prawej dłoni trzyma białą różę.
Postaci skąpane są w płatkach kwiatów. Duet wie, jak prezentować swoją
pesymistyczną, nihilistyczną wizję świata. Zarówno wizualnie, jak i, przede
wszystkim, dźwiękowo.
W otwierającym album utworze „Sadness is
Rebellion” Larissa Iceglass beznamiętnym głosem śpiewa „Sensitivity, almost a sensation/In a world of simple, cruel minds”.
W tle przygrywa smętny wątek klawiszowy, do spółki z motywem basowym przypominającym
klimatem album Faith The Cure. Nad
wszystkim unosi się chłodny duch lat osiemdziesiątych. Fani zespołu
przyzwyczaili się do minimalistycznej, motorycznej natury kompozycji tworzonych
przez Williama Maybelline i Larissy Iceglass, a Tomb for Two nie jest
wyjątkiem. Każdy utwór napędzany jest przez syntetyczne uderzenia automatu
perkusyjnego, czy to pod postacią upiornego walczyka (jak w „Autofocus Has
Ruined Quality”), czy szybkiego, pseudo tanecznego beatu („Your Fork Moves”).
Muzycy wymieniają się obowiązkami wokalnymi, jednak ich styl jest podobny:
pozbawiony emocji i zimny. „Your Fork Moves”, wykonany w języku niemieckim,
wybija się w refrenie, gdy krautrockowa linia basu zmienia tonację. W świetnym,
z lekka industrialnym „Stahlwerk” podoba się ciężki temat przewodni grany na
syntezatorze. Pozornie album może wydać się monotonny, miejscami nudny, ale
muzycy w każdym utworze zaskakują czymś oryginalnym. W „Hall of Ice” są to na
przykład nawiedzone dzwonki, które ni stąd, ni zowąd pojawiają się w połowie
piosenki. Jednym z najlepszych utworów na Tomb for Two jest singlowy
„Gallowdance”. Otwiera go banalna linia basu, a następujące dźwięki gitary
powodują dreszcze. Świetny jest również tytułowy „Tomb For Two”, w którym
upiorne ścieżki syntezatorów przeplatają się ze śpiewającymi w duecie muzykami.
Album zamyka powolny, leniwie ciągnący się „Invite Me To Your Country”.
Trzecią płytę zespołu mogę z
czystym sumieniem polecić wszystkim fanom zimnej fali, gotyku lat
osiemdziesiątych czy new romantic. Słuchając tych dźwięków nie doznamy raczej
muzycznego katharsis, ale na pewno łatwiej zniesiemy nadchodzącą zimę.
7
Marcin Lewandowski
Witam, gdzie mogę kupić tę płytę?
OdpowiedzUsuńproszę odpisać na email- nonkonformizm@onet.pl