GoAhead co chwila obdarza fanów muzyki
alternatywnej ciekawymi bookingami. Tak też było wczoraj, kiedy po
raz pierwszy w naszym kraju zagrał walijski duet Man Wihout Country.
Walijczycy przyjechali do nas na dwa koncerty. Pierwszy odbył się wczoraj w warszawskim pubie/kawiarni/przestrzeni artystycznej(?) - Skwer na Krakowskim Przedmieściu. Koncert zaczął się dość wcześnie, bo o 20:30 i poprzedzony był występem duetu warszawskich dj-ek Kucińska/Kulik grających jako Only For The Boys In The Band, które nakarmiły nas garścią dobrych alternatywnych kawałków. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że koncert odbywał się we wtorek, godzina nie powinna szczególnie dziwić. Sama przestrzeń koncertowa znajdująca się pod "Skwerem" wydaje się być idealnym miejscem na takie kameralne koncerty czy imprezy, które jednak dość rzadko goszczą w tym miejscu. Jedynym mankamentem jest niski strop, przez co wczorajszy koncert, choć bardzo dobrze nagłośniony, trochę sprawiał wrażenie jakby odbywał się w parkingu podziemnym.
Niestety na koncercie nie stawiły się tłumy ale kiedy po dwóch kawałkach wokalista bardzo ładnie poprosił nas o zbliżenie się do sceny, co sprawiło, że mała liczba gości już nie stanowiła takiego problemu. Dobry klimat zawdzięczamy również grupce szalejących pod sceną fanek zespołu. Man Without Country na żywo sprawili na mnie naprawdę świetne wrażenie. Na potrzeby koncertów duetowi pomaga perkusista, co zdecydowanie dodało im wigoru i tanecznej energii, a takie utwory jak „Puppets” czy „Closet Addicts Anonymous” urosły naprawdę do rangi genialnych. Jednak wysoka barwa głosu Tomasa Greenhalfa, który na debiutanckim albumie brzmi dobrze... na żywo może trochę irytować. Całość wypadła dobrze, a po wszystkim zespół wyszedł do kilkorga fanów, przybił piątki, pogadał i rozdał autografy, co wydawało się być bardzo w porządku. Mam jedynie nadzieję, że dziś w poznańskiej Meskalinie stawi się więcej fanów zespołu niż wczoraj na Krakowskim Przedmieściu.
Wojciech Irzyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.