wtorek, 9 lipca 2013

Recenzja: SoundQ - "Barbarians" (2013, Wytwórnia Światowa)

Przetasowania na podium.














Grubo ponad rok temu Andrzej Sapkowski ogłosił, że szykuje kontynuację Wiedźmina. Powielam tego newsa nie dla dywagacji nad przyczynami tego strzału między łydkę a udo; przypadek ASa w szczególny sposób oddaje kwestię sukcesu artystycznego (nie komercyjnego, o czym więcej później) SoundQ – w ostatecznej sumie najwyżej windują się ci, którzy wcześniej byli punktowani na II i III miejsca. Być może wynika to z pierwiastka ambicji, który zabijają pełne zwycięstwa, a niepełne skutecznie podsycają; z całą pewnością jest to kategoria ludzi, którzy posiadają moc przetasowań na podium.

Kultowy pisarz fantasy rozpoczął karierę na III miejscu konkursu Nowej Fantastyki, z czytania biografii SoundQ zapadają w pamięć zwroty takie jak „ścisła czołówka” czy problemy podczas konkursu T Mobile Music „Zrób Głośniej” dwa lata temu; do tego dochodzi jeszcze zmiana producenta na Daniela Bergstranda gdy ponad połowa materiału była już gotowa… no, jednym słowem poród z podwójnym cesarskim. Od tego mogli tylko zwariować albo nagrać Barbarians.

Czwórka panów i pani (wcześniej szóstka, ale jak wiadomo przy porodach różnie to bywa) tworzących SoundQ pochodzi z Krakowa – piszę, bo to kwestia wielce nieoczywista. Ich debiut zawiera się w stylistycznych ramach synthpopu; ciężki to orzech grać w mieście gdzie na 758 mieszkańców przypada 1 kapela (liczę tu wyłącznie te ze strony Krakowska Scena Muzyczna, na dodatek mieszkaniec zwykle to jedna osoba, a kapela jednak kilka) i w kraju Kapitana Nemo, gdzie nic nie może przecież wiecznie trwać i sama Anna Jantar ulega czarowi syntezatorów. Tymczasem Kuba Kubica i spółka wyszli z tego z tarczą, tarczę niosąc z wdziękiem i kąpiąc się w jej blasku.

Bogata paleta dźwięków i instrumentów! Tkliwe momenty wokalne! Z jakim umiarem! – chce się krzyczeć. Że tego się nie da zrobić? Da się! Kto zaopatrzył się w tym roku w debiut Woodkida, teraz winien jego płytę spalić i posypać głowę popiołem. Barbarians czuć pietyzmem wykonania i krojem na modłę światową. Owszem, ja też bardziej niż zarazy morowej NIENAWIDZĘ MÓWIENIA O POLSKIEJ MUZYCE „DOBRE BO NIEPOLSKIE” i gdy je czytam (często) albo słyszę (często) kurwica bierze mnie ognista, ale nie ukrywajmy, w kwestii standardów po prostu wielu muzyków musi wciąż równać w górę i tyle. SoundQ już nie muszą. Na albumie jest nastrój, trochę njuromantik, trochę chłodno-elektroniczny. Są wreszcie i przeboje, choćby utwór znany na długo przed debiutanckim albumem – „Cargo Planes”, którego nazwa wzięła się z fascynacji zespołu kultami cargo (swoją drogą arcyciekawe zagadnienie), stąd też elementy etniczne jak bębny w „Lizard Skin”. Była niedawno taka reklama Lotto: „Co byś zrobił gdybyś trafił szóstkę?”, to ja bym kupił Eskę i zapętlił może właśnie „Cargo Planes”, może nie, na pewno jest z czego wybierać… Porównania do NIN i Depeche Mode już były, ja bym jeszcze dorzucił pewne podobieństwa SoundQ do starszych kawałków Dangeours Muse, ale krakowski skład zdecydowanie lepszy.

Wady? Ten wisior, który Kuba nosi na każdym ich filmiku – ja się domyślam, że tu drzemią jakieś drugie i trzecie dna, ale mimo wszystko fatalne krasnoludzkie rzemiosło, no a oprócz tego to co to za pop, który w drodze na stadiony przegrywa z baseballem i uzdrowicielem z Ugandy? Niby podium zdobyte, pierwsza liga wzięta, ale do „ekstraklasy” droga wciąż daleka.

Statystycznie tylko co piąty Polak rozumie ironię, to ja może jaśniej: pop dobry tylko ludzie świnie.

8  
Jacek Wiaderny

P.S. Gdyby ktoś pisał magisterkę czy doktorat z kondycji polskiego rynku fonograficznego XXI wieku (wiecie, taki typ wiecznego studenta-hejtera), casus SoundQ wydaje się idealną ilustracją, jak upośledzony jest to mechanizm: jestem dziwnie przekonany, że gdyby zespół miał szansę dotrzeć do szerszej publiczności, przygarnąłby wcale niemałą publikę, ale że nie ma i raczej za szybko mieć nie będzie. Dowodzi to tezy nie mniej niż częstotliwość tego szczerego zdziwienia „O, taka dobra płyta i z Polski?”, a tytuł krążka nabiera szyderczego wyrazu. Na razie można co najwyżej próbować przebić się z piosenką przez jakiś serial, reklamę czy film.

2 komentarze:

  1. Zbyt mało konkretów serwujesz.
    PS. Nie wszyscy są z Krakowa ;)
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Posłuchaj płyty. Tu o muzykę chodzi, a nie żeby ględzić. wodan

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.