Zespół jest statyczny, nie porusza się w żadnym kierunku.
Zarówno
Bradford Cox jak i Deerhunter, Atlas Sound oraz Lotus Plaza są tworami i
postaciami bezsprzecznie zajebistymi. Od dłuższego czasu dostawaliśmy od nich
porządne, a nawet i znakomite numery. Nie trzeba było zagłębiać się w starocie,
bo spółka Deerhunter wciąż prosperowała. Słuchając jednak Monomanii wydaje się, że Coxowi albo nie chce się już kombinować
jak wcześniej, albo ma w domu tyle niewykorzystanych szkiców, że coś musi z
nimi zrobić (szkoda, żeby się zmarnowały, c’nie?) Goście zaczęli zwyczajnie
trochę przynudzać. Nic nie poradzi upiorna postać Connie Lungpina, wymykająca
się z występu u Jimmy’ego Fallona, nic nie poradzi bardziej zdecydowany
songwriterski support Locketta Pundta, wreszcie nic nie poradzi zwrot ku
zgrzytliwej, garażowej trajektorii.
W
efekcie dostajemy paradoksalny krążek – ani za bardzo nie można po nim
pojechać, ale też żaden hejt nie wchodzi w grę. No bo jak? Z jednej strony Monomania to materiał, który nie
zaskoczy nas zupełnie NICZYM. Stali się powtarzalni i m o n o t e m a t y c z n
i. Wszystko kojarzymy albo z Fluorescent
Grey tudzież Cryptograms (choć
nie oszukujmy się – tak konwulsyjnych, pojebanych wałków na nowym długogrającym
nie uświadczymy), albo z Microcastle
(„Sleepwalking” idealnie wpasowałby się w program płyty), czy wreszcie z
solowych projektów dwóch liderów bandu, patrzę zwłaszcza na Pundta (highlight
„The Missing” to przecież kolejny numer Lotus Plaza). Choć z drugiej strony
takie kompozycje jak noise-rockowa wichura pod wezwaniem Velvetów „Leather
Jacket II”, zarżnięty country’owy szlagier „Pensacola” czy melodyczna klatka
schodowa „Dream Captain” dalej pokazują, że skupiona przy Coxie wataha wciąż
potrafi nagrać piosenki, które będzie można umieścić w portfolio.
Wychodzi
na to, że Deerhunter ani nie zdziadział na tyle, żeby go przekreślić (czy
kiedykolwiek to się wydarzy? Nieeeeeee), ani nie wyrwał się z kajdan, które
właściwie sam sobie założył. Innymi słowy zespół jest statyczny, nie porusza
się w żadnym kierunku. Tak jak Connie wzywa windę i spokojnie czeka. Dopiero po
wejściu zdecyduje, czy udać się na wyższe piętro, czy raczej zjechać niżej.
Znając życie, za jakieś dwa lata wszystkiego się dowiemy, a prawdopodobnych
podpowiedzi udzielą nam kamraci Atlas i Lotus. Tymczasem pozostaje nam offowy
dylemat (przynajmniej na dzień dzisiejszy, a co będzie jutro? C’mon Solange, co
to miało być!?): czy sprawdzić formację Coxa, czy jednak obejrzeć show Fire!?
Jakby co, widzimy się przy głównej. Jednak.
6.5
Tomasz Skowyra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.