Przedstawiamy fotorelację z drugiego dnia FreeFormFestivalu, którą przygotowała Joanna Tokarska, i krótką relację z festiwalu, która niestety ogranicza się jedynie do pierwszego dnia. Ale jaki to był dzień (!) przeczytacie poniżej, pod zdjęciami.
RELACJA
Organizatorzy
FreeFormFestivalu kolejny raz udowodnili, że tworzenie niedużego festiwalu
muzycznego w Warszawie ma sens. Zwłaszcza jeśli jest tak dobrze obsadzony, co
tegoroczna edycja
Pierwszy wiosenny
FFF miał szansę stać się jednym z najlepszych dotychczasowych edycji już dzięki
samej pogodzie. To nic, że padało (przecież żaden festiwal nie może odbyć się
bez odrobiny deszczu), ale było przede wszystkim ciepło. Plan pierwszego dnia
festiwalu wypełniono występami artystów z kilku różnych państw. Na początek
Szwedzi i Australijka z Kate Boy, później Niemiec Apparat, Anglik Tricky, Szkot
Hudson Mohawke oraz Francuz SebastiAn.
Koncertem, który
rozpoczął moje wieczorne muzyczne rozkosze był występ szwedzko-australijskiego
składu Kate Boy. Zespół ten popularność zdobył dopiero w tym roku świetnym singlem
"Northern Lights" oraz epką o tym samym tytule. Warszawa była jednym
z przystanków na pierwszej europejskiej trasie koncertowej kwartetu. Koncert
nie trwał długo, bo zaledwie czterdzieści minut, jednak zrobił bardzo dobre
wrażenie. Utwór "Northern Lights" zagrali na końcu, co było świetnym
zakończeniem całego, bardzo dobrze wyreżyserowanego występu. Ich koncert był jednym
z moich „must see” i mogę szczerze powiedzieć, że się nie zawiodłem. Ciekaw
jestem co ten zespół pokażee nam w przyszłości, bo szkoda byłoby zmarnować
potencjał drzemiący w ślicznym głosie wokalistki. Kolejnym Obowiązkowym punktem
wieczora był koncert Apparat Live Band. Tego występu oczekiwałem z lekką
niepewnością, bo mimo fantastycznego tegorocznego dj-setu Apparata w Cząstkach
Elementarnych, pamiętam jego dość nudnawy i leniwy występ na Tauronie w 2011
roku. Szybko okazało się, że nie miałem się o co martwić. Po dość długim
wstępie zespół zalał nas ciągłą falą głębokiego, wspaniałego basu wspomagającego
muzykę dostarczaną nam na żywo przez Sashę Ringa i kolegów. Zespół skupił się
całkowicie na ostatnim, dość problematycznym do grania na żywo (jak mogło się wydawać)
albumie Niemca, Krieg Und Frieden. Na
szczęście darując sobie podróże w stronę repertuaru Moderatu. Podejrzewam, że
wibracje wytwarzane przez głośniki podczas tego występu mogły naruszyć niejedną
kamienicę na Pradze... a na pewno naruszyły moje płuca. Po tym występie czekały
na mnie już tylko dwie, stricte klubowe atrakcje, a mianowicie hip-hopowy
wunderkind Hudson Mohawke oraz francuski taneczny „weteran” SebastiAn.
Obydwa występy
mnie nie zawiodły. Podczas gdy miło było poskakać przy starym dobrym electro
(choć nie jestem pewien czy jeszcze ktoś śledzi, tak jak kiedyś, wyczyny
chłopaków z Ed Banger Records) mieszanym z innymi ciekawostkami ze świata
muzyki tanecznej, jak chociażby Skrillex, to występ HudMo był jedną z lepszych
imprez na jakiej byłem od paru tygodni. Jeśli ktoś miał okazję zobaczyć tego
chłopaka wcześniej, grającego solo czy w duecie z Lunicem, ten wiedział, że nie
dane mu będzie stać bezczynnie i nie ruszać się w rytm dźwięków płynących z
głośników. Jak mogliśmy się spodziewać, Szkot zaprezentował nam przegląd przez
wszystkie swoje ostatnie najgorętsze produkcje, dodając do tego ekskluzywne nagrania,
w tym nieznany wcześniej materiał z nowego albumu Kanyego Westa, którego
współtwórcą jest sam Hudson.
Wojtek Irzyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.