poniedziałek, 13 maja 2013

Relacja i fotorelacja: FreeFormFestival 2013


Przedstawiamy fotorelację z drugiego dnia FreeFormFestivalu, którą przygotowała Joanna Tokarska, i krótką relację z festiwalu, która niestety ogranicza się jedynie do pierwszego dnia. Ale jaki to był dzień (!) przeczytacie poniżej, pod zdjęciami.


















































RELACJA


Organizatorzy FreeFormFestivalu kolejny raz udowodnili, że tworzenie niedużego festiwalu muzycznego w Warszawie ma sens. Zwłaszcza jeśli jest tak dobrze obsadzony, co tegoroczna edycja

Pierwszy wiosenny FFF miał szansę stać się jednym z najlepszych dotychczasowych edycji już dzięki samej pogodzie. To nic, że padało (przecież żaden festiwal nie może odbyć się bez odrobiny deszczu), ale było przede wszystkim ciepło. Plan pierwszego dnia festiwalu wypełniono występami artystów z kilku różnych państw. Na początek Szwedzi i Australijka z Kate Boy, później Niemiec Apparat, Anglik Tricky, Szkot Hudson Mohawke oraz Francuz SebastiAn.

Koncertem, który rozpoczął moje wieczorne muzyczne rozkosze był występ szwedzko-australijskiego składu Kate Boy. Zespół ten popularność zdobył dopiero w tym roku świetnym singlem "Northern Lights" oraz epką o tym samym tytule. Warszawa była jednym z przystanków na pierwszej europejskiej trasie koncertowej kwartetu. Koncert nie trwał długo, bo zaledwie czterdzieści minut, jednak zrobił bardzo dobre wrażenie. Utwór "Northern Lights" zagrali na końcu, co było świetnym zakończeniem całego, bardzo dobrze wyreżyserowanego występu. Ich koncert był jednym z moich „must see” i mogę szczerze powiedzieć, że się nie zawiodłem. Ciekaw jestem co ten zespół pokażee nam w przyszłości, bo szkoda byłoby zmarnować potencjał drzemiący w ślicznym głosie wokalistki. Kolejnym Obowiązkowym punktem wieczora był koncert Apparat Live Band. Tego występu oczekiwałem z lekką niepewnością, bo mimo fantastycznego tegorocznego dj-setu Apparata w Cząstkach Elementarnych, pamiętam jego dość nudnawy i leniwy występ na Tauronie w 2011 roku. Szybko okazało się, że nie miałem się o co martwić. Po dość długim wstępie zespół zalał nas ciągłą falą głębokiego, wspaniałego basu wspomagającego muzykę dostarczaną nam na żywo przez Sashę Ringa i kolegów. Zespół skupił się całkowicie na ostatnim, dość problematycznym do grania na żywo (jak mogło się wydawać) albumie Niemca, Krieg Und Frieden. Na szczęście darując sobie podróże w stronę repertuaru Moderatu. Podejrzewam, że wibracje wytwarzane przez głośniki podczas tego występu mogły naruszyć niejedną kamienicę na Pradze... a na pewno naruszyły moje płuca. Po tym występie czekały na mnie już tylko dwie, stricte klubowe atrakcje, a mianowicie hip-hopowy wunderkind Hudson Mohawke oraz francuski taneczny „weteran” SebastiAn.

Obydwa występy mnie nie zawiodły. Podczas gdy miło było poskakać przy starym dobrym electro (choć nie jestem pewien czy jeszcze ktoś śledzi, tak jak kiedyś, wyczyny chłopaków z Ed Banger Records) mieszanym z innymi ciekawostkami ze świata muzyki tanecznej, jak chociażby Skrillex, to występ HudMo był jedną z lepszych imprez na jakiej byłem od paru tygodni. Jeśli ktoś miał okazję zobaczyć tego chłopaka wcześniej, grającego solo czy w duecie z Lunicem, ten wiedział, że nie dane mu będzie stać bezczynnie i nie ruszać się w rytm dźwięków płynących z głośników. Jak mogliśmy się spodziewać, Szkot zaprezentował nam przegląd przez wszystkie swoje ostatnie najgorętsze produkcje, dodając do tego ekskluzywne nagrania, w tym nieznany wcześniej materiał z nowego albumu Kanyego Westa, którego współtwórcą jest sam Hudson.

Wojtek Irzyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.