wtorek, 16 kwietnia 2013

Recenzja: Marnie Stern - "The Chronicles Of Marnia" (2013, Kill Rock Stars)

Nowy album Marnie Stern? Nie jest to płyta zła albo pozbawiona pewnego specyficznego uroku.










"Tapping (ang. pukanie) – technika gry na instrumentach strunowych, rozpowszechniona głównie w grze na gitarze elektrycznej. Polega na wydobyciu dźwięku legato poprzez naciśnięcie lub oderwanie od struny palca ręki standardowo szarpiącej struny".

Tyle sucha teoria - czym tapping jest w praktyce na pewno słyszeliście wiele razy - chcąc czy nie. [przykład]. Technika gry najczęściej kojarzona z efekciarskimi solówkami granymi przez facetów w rajtuzach i tapirowanymi włosami na stadionowych koncertach. Mokry sen każdego czternastoletniego chłopca z gitarą. Ogólnie rzecz biorąc - zazwyczaj coś strasznego.  

Na szczęście trafiła się Marnie Stern. Marnie gra doskonale na gitarze i wykorzystuje wspomnianą technikę w inny sposób. Zamiast grać długie popisowe solówki, wykorzystała tapping do konstruowania regularnych motywów. Pierwsza płyta In Advance of the Broken Arm nagrana w 2007 roku okazała się sporym sukcesem - o Marnie pisał nawet New York Times. Po drodze nagrała jeszcze dwie płyty. Dziś mowa będzie o najnowszym albumie The Chronicles Of Marnia.  

Cóż, początek płyty wypada ciekawie i apetycznie - od razu zdradzę, że pierwsze dwa numery są tymi najlepszymi. Singlowe "Year of the Glad" brzmi świeżo, radośnie i intrygująco - nie tylko za sprawą charakterystycznej gitary, ale również bardzo chwytliwych wokali. Kolejny "You Don't Turn Down" jest też bardzo dobry - szczególnie ze względu na liczne zwroty akcji wewnątrz krótkiej trzyminutowej struktury. W tym krótkim czasie pobrzmiewają echa takich projektów jak Hella [intro], The Breeders [0:41] czy Deerhoof [2:24]. Ostatni ze wspomnianych fragmentów uderza mnie najmocniej ponieważ brzmi tak jakby muzyka zawisła w bezruchu na dłuższą chwilę w powietrzu.

Dalej niestety nie jest tak ciekawie. Bajeczna technika Marnie nie jest w stanie zakryć braku świeżych pomysłów. Niektóre utwory zdają się brzmieć jakby były pisane na kolanie. Niektóre fragmenty dziwią monotonią i ciągłym używaniem tych samych rozwiązań. 

Z trudem dosłuchiwałem te płytę do końca, chociaż na papierze wszystko wygląda naprawdę zachęcająco. Z jednej strony eksperymentatorskie zacięcie, z drugiej ambicja nagrania zwyczajnie przebojowych piosenek. Niestety efekt końcowy nie jest ani wystarczająco przebojowy, ani wystarczająco poplątany. Marnie zapętla się w sprawdzonych zagrywkach i w czasie słuchania płyty nie dzieje się nic szczególnie odkrywczego. Niemniej jestem pewien, że znajdą się tacy, którym The Chronicles Of Marnia się spodoba - nie jest to płyta zła albo pozbawiona pewnego specyficznego uroku.

5.5

Jakub Lemiszewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.