Przy pierwszym odsłuchu "Wakacji" czy "Biegną
dziewczęta" można się zastanawiać, czy Wakacje
na Westerplatte nie są aby jakimś muzycznym żartem, albumem, który na celu
ma wywoływanie uśmiechu na twarzy.
Jeśli weźmie się pod uwagę, że Brzóska de Paulus to dwóch gości
o naprawdę sporym doświadczeniu i przeszłości artystycznej, podane wyżej
podejście faktycznie może mieć jakiś sens. Sęk w tym, że Brzósce i Paulusowi do
"jaj" daleko, a gdzie im zatem blisko? Do semi-prześmiewczego, na w
pół poważnego podejścia do otaczającej rzeczywistości i muzyki doskonale
pasującej do zbliżającego się wielkimi krokami lata. Wakacje na Westerplatte jawią się jako materiał stosunkowo luźny,
wypełniony, w głównej mierze, radosną elektroniką, połączeniem chillwave'owych
brzmień z transowością nowego rave'u czy może wręcz niekiedy techno. Nie trzeba
być językoznawcą, lirycznym analitykiem - ja nie jestem - żeby w niektórych
przykładach znaleźć trafne odniesienia do dzisiejszych czasów.
Dariusz Brzóskiewicz i Paweł Mazur nowicjuszami nie są,
posiadają niezłe cv - zarówno te artystyczne, jak i zawodowe. Wiele widzieli,
sporo przeżyli i zwiedzili, i troszkę też ponagrywali, dlatego najnowsze wydawnictwo Brzóska de Paulus to pozycja niemal obowiązkowa dla każdego fana: a) muzyki alternatywnej, b) muzyki elektronicznej, c) ciekawych rysunków, d) niebanalnych tekstów. No i Oficyny Biedota, która zdecydowała się wydać Wakacje na Westerplatte.
Prosperująca i stale rozwijająca się na coraz to kolejne gatunki muzyczne wytwórnia jest w wydawniczym gazie. Po premierach kasetowo-płytowych takich wykonawców jak Wieże Fabryk, Palcolor, kIRk, Krojc czy Agi Wilk i Marburg przyszedł czas na nazwę, która wielu osobom niestety nic nie powie. I zanosi się na to, że nowy album Brzóska de Paulus przejdzie bez echa. Przed napisaniem tego tekstu próbowałem znaleźć więcej informacji o płycie, wyszukać ciekawe recenzje i tym podobne. I wiecie co? Cisza, pustka, nic a nic, jeśli skupi się na wyszukiwaniu ocen płyty. Dziwić może ta sytuacja, bo - jak ostatnio powiedział właściciel "prosperującej i stale rozwijającej się na coraz to kolejne gatunki muzyczne wytwórni", kilka płyt dziennikarzom przekazał. Cóż, szkoda, bo te Wakacje na Westerplatte to całkiem udana produkcja.
Może produkcja nie z tych oszałamiających produkcji. Produkcja też nie z tych, które powalają na szczękę i do których wraca się dzień w dzień, tydzień w tydzień i jeszcze czasem kilka razy do roku. Ale Brzóska de Paulus to niebanalne teksty Brzóski i wkręcająca muzyka Paulusa, co razem tworzy zgrabne połączenie. I nawet jeśli nie potrafię odgadnąć sensu czy zamysłu tego pierwszego w "Wesołym Chińczyku" czy obu w zamykającym album "Arabie", to pozostałe indeksy można, w głównej mierze, oceniać "in plus".
"Wakacje, wakacje", utwór pochodzący podobno jeszcze z 1993 roku, to niekwestionowany numer jeden Wakacji na Westerplatte i kawałek, który, mimo że znany przynajmniej od sierpnia ubiegłego roku, ma szansę stać się niezalowym hymnem tegorocznych, uwaga, to będzie sztampowe, wakacji. Lekka melodia, jeszcze bardziej luźny tekst wypełniony takimi lirycznymi perełkami jak "Ale jest wesoło, ale kolorowo/wszyscy chcą odpocząć w jakikolwiek sposób" czy prawdziwy top tego utworu, "ach, jak przyjemnie/ach, jak wspaniale/tak sobie pędzić/pędzić gdzieś w nieznane" i kontynuujące tę myśl "W objęcia lazurowych kobiet". Słuchając "Wakacje, wakacje" ma się przed oczami te nadmorskie polne drogi, szum fal i właśnie te "lazurowe kobiety", kimkolwiek one by nie były i jakkolwiek by one nie wyglądały. Tempo podkręca "Biegną dziewczęta" i kolejny dobry moment albumu z trafnym, podsumowującym obecną rzeczywistość tekstem ("biegną dziewczęta, biegną chłopacy/do McDonalda zaraz po pracy") i konsumpcyjny tryb życia (jeśli oczywiście recenzent zrozumiał dobrze to, co autor miał na myśli, chociaż oczywiście zawsze mogłem się mylić). "Plażowicze" wychodzą ze światła rodzimego chillwave'u, mocno zahaczając o wspomniane wcześniej rejony z pogranicza techno czy house'u. Podobać się może także "Westerplatte", chociaż do radości w tym nagraniu daleko. Mroczny, przygniatający wręcz podkład i ciężki śpiew i wcale nielekki tekst Brzóski oraz nadająca psychodelicznego wydźwięku w końcówce trąbka wybijają kompozycyjnie utwór ponad pozostałe. Miłym akcentem jest też ostatni pełnoprawny utwór, "Warto". Przyjemna melodia, fajny wokal i znowu wracamy do wakacyjnego feelingu. Jednym zdaniem, jest byczo.
Wypadałoby podsumować jakoś ten album. Wystawić jednoznaczną, pozytywną ocenę i zachwycać się większością nagrań. Tylko po co? Wakacje na Westerplatte bronią się same, bo to płyta, której słucha się przyjemnie, praktycznie z nieschodzącym z twarzy uśmiechem.
7
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.