poniedziałek, 4 lutego 2013

Recenzja: Veronica Falls - "Waiting For Something to Happen" (2013, Bella Union/Slumberland)

Nie można powiedzieć, by Veronica Falls zdecydowali się na jakieś zmiany między debiutem a Waiting For Something to Happen. To dobrze.









Przy okazji recenzji Veronica Falls redaktor Lemiszewski pisał, że "prosto", że "ckliwie romantycznie" i że to "proste, naiwne piosenki o miłości". Sofomor Anglików nie różni się w tych kwestiach od płyty numer jeden. Nadal jest banalnie nieskomplikowanie, wciąż miło i o miłości, ponownie bardzo melodyjnie i przyjemnie. Tak, Veronica Falls nic się nie zmienili - grają delikatnie, ale z momentami wyczuwalnego indie-punkowego pazura. Debiutowali w 2011 roku naprawdę dobrym albumem, z którego można było wyczuć inspiracje chociażby The Pastels, a najlepszym zarysowaniem ich eightiesowego twee-popu byłoby wrzucenie do jednego worka Belle & Sebastian i HAIM, a na dodatek gdzieś w okolicy czaili się Real Estate. Dobra rekomendacja? Dodajmy do tego gitary żywcem wyjęte z Television. 

Zaczyna się dynamicznie. "Tell Me" z łatwością wpada w ucho prostym rytmem perkusji i chwytliwą gitarą. Eteryczny, niesamowicie łagodny śpiew Roxanne Clifford idealnie wpasowuje się w melodię, a uzupełniający męski wokal podkreśla urok utworu. Piosenki, która, zresztą tak jak cała płyta, jest nagrana w bardzo nieskomplikowany sposób. "Following you, there's no need to understand" - i tak rzeczywiście jest. Słuchając całego drugiego albumu Veronica Falls nie trzeba zmuszać się do próby zrozumienia czegokolwiek. Miło i spokojnie, o miłości i relacjach damsko-męskich. "Teenage" nie bez powodu wzięto na singiel promujący Waiting For Something to Happen. Jeden z bardziej bujających utworów na albumie i tekstowo, i muzycznie przenosi słuchacza w czasy, gdy było się tym nastolatkiem z liceum. Bo "Teenage" to taka swoista oda do młodzieńczej, gówniarskiej miłości i dorastania wraz z kwitnącym uczuciem. Wątek jangle-popowy, tak charakterystyczny dla Veronica Falls, kontynuowany jest w "Broken Toy", utworze, który bez problemu wkomponowałby się w setlistę debiutanckiej płyty londyńczyków. Brzęczące gitary, mocniej wyśpiewywane przez Roxanne teksty typu "You’re a broken toy, it’s true. But I am broken too, broken just for you" i naprawdę sympatyczne zakończenie sprawiają, że "Broken Toy" można odbierać jako jedno z lepszych nagrań zespołu.

Nutę wyczuwalnego grunge'u przynosi "Shooting Star" - z wycofanym wokalem, wolniejszym rytmem, rzężącymi gitarami, ale jednocześnie z większą melancholią i stonowaniem. Ta zmiana nastroju nie trwa jednak długo, bo reszta utworów, włącznie z tytułowym "Waiting For Something to Happen", ale pomijając mroczniejsze "If You Still Want Me", to powrót do radosnego, pełnego życia eightiesowego twee-popu. Warto wyszczególnić jeszcze "My Heart Beats" z kapitalnym, chwytającym od pierwszego odsłuchu refrenem, który wwierca się w pamięć i szybko z niej nie wychodzi.

We wstępie wisi, że Veronica Falls nie zdecydowali się na zmiany swojego stylu i że to dobrze. To bardzo dobrze, bo debiutancki album postawił wysoko poprzeczkę Anglikom. Teraz, po niespełna dwóch latach od wydania Veronica Falls, zespół udowadnia, że wysokie oceny, zachwyt i wyczekiwanie na kolejną płytę nie były gołosłowne. Londyńczycy tę barierkę przeskoczyli, udowadniając, że wcale nie są taką "nieistotną sprawą", jak w październiku napisał redaktor Lemiszewski. Veronica Falls zrobili coś, czego nie potrafili dokonać Best Coast - sprezentowali na pewno równy, a nawet i lepszy sofomor.

Wydawnictwa Veronica Falls, oczywiście poza muzyką, przyciągają także motywami okładek. Czarno-białe grafiki pozbawione jakichkolwiek szaleńczych odskoków idealnie oddają klimat samych nagrań. Prostota i pewna elegancja. I tak, jak same covery intrygują swoim mrocznym wydźwiękiem (Veronica Falls - fotografia osamotnionego domu uchwycona gdzieś późną jesienią; Waiting For Something to Happen - anonimowy chłopak i dziewczyna, która wyciąga dłonie w stronę odchylającego się mężczyzny), tak melodie Anglików wciągają i długo błąkają się w pamięci. Jest w nich coś zatracającego, urzekającego. 

8

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.