środa, 19 grudnia 2012

Fuck you, Hipsters! podsumowują: polski szrot 2012, czyli płyty, które należy połamać

Złych płyt w tym roku było sporo. Magnificent Muttley, nowe wydanie Olivki Livki, Hey, Dead Snow Monster, Paula i Karol i tak dalej, i tak dalej. Płyty, które znalazły się w dzedziale 4-10 równie dobrze mogłyby zostać zamienione z innymi "gorącymi" wydawnictwami. Tylko pierwsza trójka była pewniakiem i...chyba zasłużenie. 









Kilka słów wyjaśnienia. Blisko naszego top dziesięć były płyty takich wykonawów jak Paula i Karol, Magnificent Muttley czy Stardust Memories. Nie załapali się, życie. Hey nie braliśmy pod uwagę w ogóle, bo to koło alternatywy nigdy nie leżało. Tak czy siak, z polską alternatywą nie jest dobrze.



10.30i3 - Wstęp do nadinterpretacji

O tym, że gitary nie są tożsame z muzyką alternatywną, pisałem wiele razy i jest to podejście jak najbardziej prawdziwe. Nie wiedzą o tym członkowie 30i3. Poznaniacy zgotowali taki ładny miks muzyki harcerskie, rokędrola, psychodelicznych riffów i poezji śpiewanej, że te wszystkie Eneje, Lao Che, Hurty i inne rockopodobne wyroby mogą czuć oddech konkurencji. 30i3 wróżę udaną przygodę w jednym z programów music-talent-show na kanale, który obchodzi właśnie bodajże dwudziestolecie. Smyki, krzykliwo-szantowy męski wokal, żeński śpiew kojarzący się z jakąś swojską Jagódką? Oj tak, tam by się sprawdzili. [Pst]


9. Pomruki – Monoholia EP


Na papierze wszystko gra i buczy: eksperymenty w duchu Sonic Youth w połączeniu z onirycznymi ambientowymi pejzażami i dyskretną, acz jakże wyraźną elektroniczną mgiełką wyjętą z Warpa, która okala gładki i przyjemny głos wokalisty. Normalnie Radiohead z czasów Kid A czy Amnesiac się wkrada. Wszystko fajnie, ale to jednak tylko papier. W rzeczywistości Monoholia pełna jest mdłych, kiepsko wyprodukowanych i pozbawionych charakteru wałków. Warstwa tekstowa nawet nie próbuje się wybijać. Jasna, tragedii nie ma, ale to w sumie marne pocieszenie, bo nie potrafię znaleźć argumentu, który jakoś broniłby ten materiał. Że niby ładny, melancholijny i AMBITNY pop? Jasne. Szkoda tylko, że rocznie (miesięcznie?) podobnych płyt wychodzi multum. Więc czemu akurat mam się zachwycać Pomrukami? [Tom]


8. Muchy – Chcecicospowiedziec

Żeby nie było ¬– w zeszłym roku na CAŁYM polskim rynku fonograficznym ukazało się wiele gorszych płyt od follow-upu Notorycznych Debiutantów. Nie zmienia to jednak faktu, że najnowszy album Much do zajebistych nie należy. Niestety z każdą kolejną płytą band upada coraz niżej. Czemu tak się dzieje? Obawiam się, że po prostu skończyły im się pomysły (dobitnym przykładem jest ponowne nagrywanie kawałka „Nie Mów”, który przecież pochodzi jeszcze z Galanterii). A może to brak Piotra Maciejewskiego? Nie wiem, wiem natomiast, że na Chcecicospowiedziec brakuje fajnych czy chwytliwych momentów (jeden singiel „Nie przeszkadzaj mi, bo tańczę” to jednak za mało), za to pełno jest momentów nudnych. Liczę na to, że Muchy jakoś się otrząsną i kolejny album będzie zdecydowanie lepszy. Zdecydowanie.[Tom]

7. Space Sugar - Space Sugar

Ze Space Sugar jak z By Million Wires (zobacz niżej) - wtórnie, nudno i...tak samo, jak u innych, namnożonych ostatnio post-rockowych składów. Dodajmy do tego wokal na modłę Florence Welsh ("kein alternativ, nur mainstream" znaczy się) i mamy zawartość debiutanckiego krążka trójmiejskiego składu. Wszyscy w FYH! się śmiali, red. Lemiszewski ubolewał, że znowu trafiła mu się muzyczna perełka. [Pst]

 
6. Hey Karen – Twerk

Jeśli coś ci nie wyszło raz, możesz oczywiście się zaprzeć i spróbować ponownie. Gorzej, jeśli to „raz” było tak przykre, że aż bolało. Bolało sumienie, że zdecydowałeś się tego posłuchać, bolały uszy, że tego słuchały. Jeśli raz ci nie wyszło, nie próbuj ponownie, bo spieprzysz. Spieprzył też Hey Karen kolejną płytę. Twerk słuchać się średnio da. Słabe bity, kiepskie melodie i naprawdę nieprzyjemny wokal to elementy, które pchają ten projekt Hainego w dół. Może czasem warto posłuchać nagrań zanim puści się je dalej w świat? [Pst]

5. By Million Wires - Letters to the Absent

By Million Wires każdy u nas sobie przerzucał: „daj posłuchać, zrobię recenzję. Aa, wiesz, nie, nie chcę, złe to”. „O, chętnie opiszę. Zabierz to stąd!”. I tak było, dopóki red. Lemiszewski nie stwierdził: „jak mus, to mus. Zrobię to!” Zrobił, zjechał, dostał burę od fanów i… Miał powody (zjechać, nie dostać burę). Letters to the Absent jest płytą tak wtórną i przewidywalną, że nawet nie trzeba przesłuchać do końca, żeby poznać obraz całościowy. My przesłuchaliśmy, red. Lemiszewski dwa tygodnie spędził na Kochanówce. [Pst]


4. Bobby the Unicorn – The Bravery ep

Co się stanie, jeśli tru low-desert punk, aka real stonerowiec grający bezkompromisowy rokędrol sięgnie po akustyka, przywdzieje flanelę i przyzna, że odkrył Bon Iver, Fleet Foxes i inne takie folki? Ano na scenie warszawskiej pojawi się Bobby the Unicorn, czyli Darek „Daro – ciśnie na gicie w nocy i o świcie” Dąbrowski. The Bravery ep to, chciałoby się napisać, finezyjne połączenie chamberowskiego popu The Last Shadow Puppets z indiepopowym feelingiem solowych nagrań Alexa Turnera. Chciałoby się, ale to nie przejdzie. Wieje nudą, wtórnością i pseudo-wrażliwościa („łułułuł” w „The Lion’s Heart”? Serio?). Indienastolatki i młodzież jarająca się Kings of Leon, Arctic Monkeys, Milesem Kane’em czy innymi prawie-rockowymi bandami będzie zachwycona. Inni, no cóż, nie poczują radości.  [Pst]

3. Games People Play - In Vain ep

Jeszcze kilka albumów i GamesPeoplePlay będą nosić miano najbardziej porzeczkowych wykonawców dekady. W ubiegłym roku miejsce piąte, w tym warszawski duet zanotował „awans” aż o dwa oczka i zamyka tak zwane pudło. Że też się oni nie nauczą, że podkład ściągnięty z Crystal Castles/słabej wixy + wokal zerżnięty z Within Temptation nie przyniosą nic dobrego… [Pst]

2. Lao Che - Soundtrack

Jedno z głównych rozczarowań roku! Album z trudem da się zmęczyć w całości. Jakościowo in plus odznacza się jedynie niezły singiel "Zombi" z przyjemnym riffem klawiszowym w stylu Marka Bilińskiego. Dziwactwo Spiętego zdecydowanie rozminęło się z moim... i niestety reszty redakcji także. [Jas]

1. Maria Peszek – Jezus Maria Peszek

W naszym demokratycznym, redakcyjnym głosowaniu płyta ta zajęła niechlubne pierwsze miejsce. Dlaczego ten album jest aż tak zły? Odpowiedzi jest wiele. Najbardziej jaskrawa wydała mi się otoczka niby-skandalu towarzysząca wydaniu płyty, która w istocie jest produktem idealnie sprofilowanym pod „Młodych wykształconych z wielkich miast”. Niby-manifest, niby-profanacyjna otoczka, niby-świeża muzyka. Nie daliśmy się na to nabrać. Ta płyta jest czerstwa. Muzycznie nie ma tu absolutnie nic, na czym można by się skupić. Świeżość? Wspominają o niej chyba tylko ludzie, których muzyczne horyzonty ograniczają się do „Przystanku Woodstock”. Profanacja? Manifest pokolenia? No bez jaj. Maria Peszek sprzedała ludziom pseudo-alternatywny weltschmerz, który mógłby równie dobrze funkcjonować jako darmowy dodatek do „Wysokich Obcasów”. 
P.S Znając życie „Jezus Maria Peszek” przejdzie do historii jako dzieło pokoleniowe. [Lem]

Tekst przygotowali: Jakub Lemiszewski, Tomasz Skowyra, Jakub Sroka oraz Piotr Strzemieczny

8 komentarzy:

  1. szczerze? cienka prowokacja wam wyszła. może chcieliście wywołać szumek, ale pewnie się nie uda. tak czy inaczej, powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. cu-do-wne, wtóruję za Filipem :) szczególnie numer jeden i pięć. dobre podsumowanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. a gdzie ul/kr?

    OdpowiedzUsuń
  4. brakuje shiny beats, ale to pewnie wasi kumple, co?

    OdpowiedzUsuń
  5. łał, faktycznie, fakujecie wszystko. Dzielni jesteście

    OdpowiedzUsuń
  6. W kraju Polonia Frustrata musi być i lista przez tychże frustratów stworzona. FYH -> do piekła...

    OdpowiedzUsuń
  7. KOledzy tacy mądrzy so, ale ze słuchem chyba nie teges. Propsują Little White Lies, nie usłyszawszy że wokalistka ma gigantyczne problemy z angielską wymową. Cóż, sama kapela jednak fajna i lubię!

    W ogóle zastanawiam się jaki debil z redakcji FYH liczy na to, że tego typu zestawienia nienawiści i kpiny wywołują jakiekolwiek poważne reakcje? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. FYH udowadnia,że Polska to kraj kwitnącej cebuli.Maria Peszek nie chciała wywołać żadnego skandalu.Płyta jest bardzo dobra,bo skłania do refleksji,i nie piszę tu w kontekście gimbiarskiej rzeszy Happysadów i innych pseudo mocaków,yyy,muzaków.Dobrze,że macie konkurencję,oni też lubią być krytykowani.Problem jest taki,że ich nie ma za co. ;)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.