Współczesne The
Smiths z Florydy.
Tampa to miasto na Florydzie, które kojarzyło mi się zawsze
z silną sceną death metalową, z Morbid
Angel i Deicide, których kasety katowałem w młodości. Dwa lata temu na łamach
pewnej niesamowicie ciekawej, chociaż już niestety nieistniejącej, rubryki w
Screenagers poświęconej niskonakładowym wydawnictwom płytowym (oraz kasetowym)
natknąłem się na nieznany mi wcześniej zespół z Tampy - Merchandise. Nie
wiedzieć czemu okładka ich pierwszej płyty Strange Songs
(In The Dark), bardzo przykuła moją uwagę. Widać na niej tylko niewyraźne
zdjęcie niewyraźnej kobiety cyknięte jakimś starym aparatem. Niby nic, jednak fotografia
dziwnie mnie zaintrygowała. Debiut z 2010 roku wypełniony jest mroźnym i
głośnym jednocześnie na pewien sposób sennym graniem (mam tu na myśli atmosferę
nocy, sennego rozkojarzenia, gubienia wątków przed zaśnięciem). Strange Songs (In The Dark) to świetna
płyta, której najlepiej słuchać w nocy – od razu polecam highlight w postaci „I
Locked The Door”.
Tegoroczny następca Strange Songs (In The Dark), zatytułowany Children Of Desire wciąż nawiązuje do ducha debiutu, jednak uwypukla nieco inne cechy grania Merchandise. W znaczący sposób wyeksponowano wokal odwołujący się do stylu The Smiths oraz postawiono na bardziej klarowne, rozjaśnione brzmienie w duchu lat osiemdziesiątych. Dla niektórych stylizacja na Morrisseya może być zbyt nachalna, jednak mi nie przeszkadza – jeśli pisze się takie numery jak „Become What You Are” to wybaczam każde zapożyczenie. Wspomniany kawałek jest moim kandydatem do najlepszego utworu roku. Przestrzenne gitary, wysmakowane riffy, starannie dobrane brzmienie, niespodzianka na środku, transowy odlot pod koniec – według mojego gustu - definicja bossostwa. Ciekawostek na płycie jest jednak dużo więcej - drugi na liście odtwarzania „Time” zaskakuje świeżą melodią i sporą ilością oddechu, bezpośrednio nawiązujący do „Become What You Are” – „In Nightmare Room” syci ucho wieloma warstwami melodii i rytmu. Na deser powolne „Roser Park” pełne przestrzeni.
O ile pierwsza płyta kojarzyła mi się z nocą i stanem depresyjnym, Children Of Desire kojarzy mi się z morzem. Wiem, że może się to wydawać dziwne, ale osobiście dużo bardziej trafia do mnie Merchandise niż The Smiths. Może to za sprawą niesamowicie intrygującej ścianie dźwięku, którą posługuje się ten zespół. Mocny kandydat do uwzględnienia w rocznej rekapitulacji. Nieco inne spojrzenie na współczesny, często nudnawy shoegaze.
8.5
Jakub Lemiszewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.