Tego można się było spodziewać. Zbudowany poprzednią płytą wizerunek kapeli jako indie popowej został utrzymany. I dobrze. Fani mocniejszych brzmień mogą sobie psioczyć. Chłopakom z Blacksburg udało się udźwignąć presję mocnego debiutu. Koncepcja drugiego krążka to zawsze wielki dylemat – tym bardziej po bardzo dobrym przyjęciu pierwszego. W tym roku wiele zespołów pokazało, że nie potrafi, że debiut przerósł ich dalsze możliwości twórcze. A tu mamy tak miłą niespodziankę...
Nocturne rozpoczyna się
utworem, jakich wiele. W tym jednak chyba tkwi fenomen całego albumu. „Shadow”
to dość prosta kompozycja – trochę gitary i rozmyty wokal okraszony
elektroniką. Kolejny utwór też nie przynosi muzycznej rewolucji, a mimo
wszystko chce się go słuchać i zapętlić w odtwarzaczu na kolejnych kilka razy.
Jedno jest pewne – Wild Nothing, mimo że tkwi w podobnej stylistyce, nie
denerwuje jak The Drums. Słychać też w tym trochę Chairlift. Jest naprawdę
miło. Może i brakuje nieco hitów, typowych bangerów, którymi hołubiłyby się
stacje muzyczne. Tytułowy „Nocturne” ma jednak potencjał i ja z chęcią
usłyszałbym go w radio. Czuć w nim jeszcze wakacyjny powiew, który wyciąga z
zaczynającej się jesiennej deprechy. Następny kawałek przywodzi na myśl klimaty
Empire of the Sun. Chyba głównie ze względu na wokal, bo ten jest naprawdę
dobry. Mówiąc o płycie nie można zapomnieć o „The Blue Dress” z bardzo
chwytliwym riffem. Prostym, ale niesamowicie wpadającym w ucho. Widać tu nieco
fascynację latami osiemdziesiątymi. Jack Tatum w wielu wywiadach podkreślał, że
to typowo popowe brzmienie siedzi głęboko w jego głowie i jest tym, w czym on
czuje się najlepiej. I brawo!
Płytę Nocturne można
określić jako przyjemną, łatwą w odbiorze. I rzeczywiście – nie ma w niej
żadnych filozofii. Ot kilka naprawdę dobrych kawałków. Coś w tym jednak jest, bo
Wild Nothing potrafi rozhuśtać, rozbawić, wprawić w zamyślenie. To zdecydowanie
ich chwila. Wieczną ona na pewno nie będzie. Niech trwa więc jak najdłużej.
6.5/10
Miłosz Karbowski
sorry, ale jak to jest indie pop, to ja jestem zakonnicą :>
OdpowiedzUsuńdream pop jak się patrzy
pozdro!