poniedziałek, 3 września 2012

Wywiad: "Lubię dorzucać do pieca" || Pezet || część pierwsza

EMI Music
Część pierwsza naszego wywiadu z Pezetem. Rozmawiamy o reakcji ludzi na nowy singiel „Supergirl”, dobrej muzyce na skraj załamania nerwowego, podejściu do tematu hustlingu w tekstach i producenckich zawirowaniach. 






Rozczarowała Cię reakcja słuchaczy w internecie na singiel „Supergirl”? 

Trochę mnie rozczarowała. Nie mam nic przeciwko temu, że komuś track może się nie podobać, ale nie spodziewałem się aż tak mocnych, negatywnych reakcji. Może jestem na takim etapie, że chciałbym mieć mniej fanów, a więcej słuchaczy. Nie zależy mi na tym, żeby mieć wielką grupę ludzi, którzy usilnie starają się mnie przekonać do tego, żebym sądził o swojej muzyce i tym co robię, odwrotnie niż sądzę. I to się nie stanie. Są osoby, które myślą, że pisząc mi tysiąc negatywnych postów, zmienią moje zdanie. Cały czas muszę walczyć z rozżaleniem tych osób,  które mają do mnie pretensje, że nowe nagrania nie brzmią, jak Muzyka Klasyczna. Ja sam uważam, że pod względem lirycznym ten numer jest pięć razy lepszy, niż „Seniorita”. Z perspektywy czasu tamten tekst wydaje mi się grafomański, nie opowiada żadnej historii.



Mimo wielu krytycznych głosów ze strony „fanów” na facebooku, dalej czynnie działasz w przestrzeni internetowej. Wiadomo, chociażby na przykładzie Małpy, że internet może być niezłą promocyjną katapultą. Jako raper zaczynający jeszcze przed internetowym boomem musisz widzieć różnicę...

Zauważyłem to, co się dzieje w dziedzinie social media. Myślę, że to jest bardzo ważna rzecz. W muzyce rapowej i około-rapowej nic nie gra roli oprócz internetu w tej chwili.


A skaryfikacja? Nie myślałeś o tym?


Nie, to nie mój klimat. Popek jest oryginalną postacią na tej scenie, ale ja takich rzeczy nie muszę robić.


Poza tym nosisz jakieś wąskie spodnie...


Z tym też jest jakiś problem, wiele osób na to narzeka.

Śledząc to, w jakim kierunku idziesz pod względem muzycznym i tekstowym, zawsze miałem wrażenie, że obok Mesa jesteś na rodzimej scenie rapowej jedną z najbardziej ekstrawertycznych postaci. Jakby każdy następny album był kolejnym rozdziałem twojej autobiografii. Właściwie cała Muzyka Emocjonalna składa się z wyjątkowo intymnych tekstów. 
Muzyka Emocjonalna to rzeczywiście było dla mnie przekroczenie pewnych granic, taki „wyrzyg emocji”. Nawet teraz, nie będąc w sytuacji, w której wtedy byłem, jakby stając z boku, chyba nie dałbym rady przesłuchać tej płyty. To było wyjątkowo specyficzne wydawnictwo. To jedna z takich płyt, których słuchasz tylko w momentach skrajnego załamania. Sam mam parę płyt, których słucham tylko w takich warunkach.


Jakie to płyty? 


Tracy Chapman. Nie pamiętam dokładnie tytułu płyty, ale jest na niej numer „Another Sun” (chodzi o album Let it Rain – przyp. red.). Z pewnością też albumy Johnny'ego Casha.
Wracając do tematu Muzyki Emocjonalnej to moi znajomi, którzy przestali kumać to co robię, mówili, że ta płyta jest gówniana. Tylko potem rozchodzili się z żonami i wstawiali sobie na walla moje kawałki. Ta płyta nadaje się tylko do sytuacji skrajnie depresyjnych.



Płytę z Małolatem odbieram, jako kompromis pomiędzy wrażliwością Muzyki Emocjonalnej, a energią Muzyki Rozrywkowej. 



Być może. Z perspektywy czasu Dziś w moim mieście to trochę dziwna płyta. Według mnie nie jest ona specjalnie nacechowana emocjonalnie. Teksty powstawały raczej „na zimno”.


Co do historii najnowszej, na Radiu Pezet zarysowuje się ostry dysonans pomiędzy Pezetem hustlerem, a Pezetem wrażliwcem. W jakim stopniu hustlerka u Ciebie jest jakimś rodzajem pozy, a w jakim stopniu rzeczywiście jesteś dr. Jekyll i mr. Hyde? 



Jeśli chodzi o hustlerskie opcje, uciekałbym od określania tego jako pozy. Bardziej jest to czymś w rodzaju kreacji. Opisuję w większości prawdziwe zdarzenia, mniej lub bardziej podkoloryzowane, może bardziej atrakcyjne, albo pozlepiane... na przykład tworzymy jedną historię z czterdziestu innych. Mi samemu raczej nie udałoby się przeżyć jednej takiej historii, bo zwyczajnie bym już nie żył. Na tym polega pewna specyfika. Jeśli chodzi o Radio Pezet, ta płyta już się trochę zdezaktualizowała w warstwie tekstowej. W tym momencie jestem trochę gdzie indziej. Fajnie, że pytasz o Jekylla i Hyde'a, bo w jakimś stopniu może tak jest, co bardzo przeszkadza mi w życiu. Często różnym osobom przedstawiam różne strony siebie i mam z tym problem.


Pytam się o tę hustlerkę po części dlatego, że wczoraj wpadł mi w ręce nowy numer „Wprostu”, gdzie wypowiadasz się na temat zdrady. Skrytykowałeś tam przeniesienie na polski grunt takiej namiastki amerykańskiego high life'u.  Jakbym chciał Cię jako rozmówcę podszczypać – takimi numerami, jak „Rock'n'roll” z Radia Pezet jednak dorzucasz trochę do pieca...



Pewnie, że tak. Dla mnie jednak najważniejsze jest to, że tworzę kawałki o określonej specyfice, skonstruowane tak, a nie inaczej, bo wydaje mi się, że jestem w tym dobry. Taka część życia też mnie interesuję, a dorzucam do pieca, bo lubię dorzucać do pieca. Z tym, że w jednym numerze dorzucam do pieca, a w innym potrafię się z tego zaśmiać. Umiem sobie zdać sprawę w danym momencie, że mogę być turbohustlerem po półlitrówce z pięcioma dziewczynami tańczącymi na stole i czuć się z tym bardzo fajnie, ale w gruncie rzeczy nie jestem na tyle głupi, żeby twierdzić, że takie opcje są świetne na dłuższą metę. Takie sytuacje zawsze niosą za sobą dużo niekorzystnych spraw, dla mojego zdrowia fizycznego i psychicznego, czy relacji osobistych. Od razu opisując tą część mojego życia zdaje sobie sprawę, że nie jest ona spoko, a nawet jest śmieszna. Skoro mam 32  lata i jestem raperem w Polsce, a raper w Polsce to nie jest koleś, który jeździ Ferrari, tylko raczej typ, który chce wyżyć z grania to zdaje sobie sprawę ze pewnej śmieszności tego typu tekstów. Nie jest to, ani fajne, ani trudne, żeby pięć pijanych dziewczyn coś od Ciebie chciało, bo spodobał im się twój jeden seksistowski tekst. Sam w życiu raczej nie wykorzystuję takich sytuacji w sposób skurwysyński.


Radio Pezet jest jedną z chyba najdłużej oczekiwanych płyt w historii polskiego rapu. Pobiłeś rekord? 



Myślę, że mogło tak być. Warszawski Deszcz mógł być dłużej oczekiwany, ale to był inny czas i inny rodzaj promocji. To jest też trochę bolączka. Faktem jest, że wielokrotnie stwierdzałem, że na płycie będzie dużo nowych brzmień. Niestety te brzmienia się już trochę zdezaktualizowały. Nie na tyle, żeby nie móc ich wypuścić, ale mnie już to trochę przeszkadza. Gdybyśmy teraz robili „Supergirl”, nawet przy takim samym tekście, muzyka brzmiałaby inaczej. Będzie zresztą remix tego numeru. Mógłbyś przypomnieć pytanie ?


Dlaczego tak długo? 



Pojawił się konflikt, było trochę rzeczy do dokończenia. Dużo rzeczy można było zrobić szybciej, bo były to głównie pierdoły. Do samego konfliktu nie chcę wracać. Producent wykonawczy tej płyty, czyli koleś zajmujący się aranżowaniem i miksowaniem materiału, poróżnił się ze mną praktycznie na każdej płaszczyźnie. Mieliśmy inny pomysł na promocję, trasę, wszystko. W związku z tym nasze drogi się rozeszły. 


Czyli współpraca z Sidneyem Polakiem (producentem wykonawczym płyty – przyp. red.) to zamknięty rozdział?

Raczej tak. Dziwna sprawa, bo to nie jest pierwszy mój konflikt z producentem. Wcześniej zdarzyło mi się to przy okazji współpracy z Noonem.

Właśnie. Słuchałeś jego ostatniej epki? 



Fragmentarycznie. Nie jestem w stanie o niej nic powiedzieć, nie pamiętam za bardzo, co na niej było. Mówisz o płycie, którą wydał jako Mikołaj Bugajak? Bardziej mi się podobały jego poprzednie rzeczy. Teraz poszedł bardziej w stronę realizatorską. Natomiast nie mamy kontaktu i nie sądzę, żebyśmy mieli. Co do samego Noona to jeśli jesteśmy przy temacie... strasznie mnie śmieszy to, kiedy ludzie się pytają o to, kiedy wróci stary Pezet i czy nagram coś z Noonem. Jestem przekonany, że gdyby rzeczywiście do tego doszło, ci ludzie popodcinaliby sobie żyły. Dlatego, że znam tego gościa na tyle, żeby móc stwierdzić, że to w ogóle nie byłaby hip-hopowa płyta. W 2012 płyta brzmiąca, jak Muzyka Klasyczna i Muzyka Poważna? Zapomnij. Ci goście skakaliby z okien.

Rozmawiał Mateusz Romanoski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.