Już jutro APTBS wystąpi w Cafe Kulturalnej.
A Place to Bury Strangers bez zbędnych
ceregieli można uznać za klasyków. Z pewnością nie tak
wpływowych jak My Bloody Valentine czy Slowdive, ale kto wie, może
za kilka dekad będzie się te nazwy wymieniało jednym tchem. Z
pewnością nikt w XXI wieku tak sprawnie i bezkompromisowo nie
wskrzeszał shoegaze'owego trupa.
Dwie pierwsze płyty, A place to
bury strangers (2007)
i Exploding head
(2009),
spotkały się ze świetnym przyjęciem krytyków i uplasowały
wysoko w rocznych podsumowaniach. Niestety zgrzytliwe paliwo zaczęło
się powoli wyczerpywać. Tegoroczna epka Onwards
to the wall, ze
znacznie wygładzonym brzmieniem, nie kąsała już tak mocno, a
album Worship
spotkał
się z wyjątkowo chłodnym przyjęciem recenzentów. Mimo troszkę
zniżkującej formy kompozytorskie przegapienie gigu w Cafe
Kulturalnej byłoby dużym nietaktem, bo A Place to Bury Strangers to
fenomen przede wszystkim koncertowy. Przekonała się o tym większość
osób, która postanowiła się wybrać na ich koncert na OFF-ie
(gdzie grali na scenie leśnej na tyle głośno, że było ich
słychać przy scenie głównej na smutasach z Tindersticks), bądź
w Powiększeniu, gdzie mocarne gitary przepuszczone przez skręcane
szczwanymi paluszkami Oliviera Ackermanna wbijały w ziemię.
Przekonali się o tym Ci, którzy oglądali zespół supportujący
swoich dziadków z The Jesus And Mary Chain i dalekich industrialnych
wujków z Nine Inch Nails. Najprawdopodobniej przekonają się też
wszyscy, którzy wybiorą się do Cafe Kulturalnej. Jeśli nie
chcecie po koncercie iść do laryngologa, wpadnijcie wcześniej do
apteki po zatyczki do uszu.
Mateusz Romanoski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.