Trójmiejskie Pomelo Taxi swój nadchodzący album promuje bardzo udanie.
- Elo, masz tutaj płyty od Gusstaffa.
Tutaj masz fajne noise'y, dwóch typów drze mordę. Znasz White
Hills?
- Coś tam kojarzę...
- To też dobre, hałas taki.
-
To daj.
- A chcesz to Pomelo Taxi ?
- Nie. Od kwartału nie
mogę napisać recenzji Keva Foxa.
- Ale to Miegoń produkował
-
Aha. To jak Miegoń, to daj.
Wydany niedawno, składający
się z dwóch utworów singiel to przystawka konkretnie zaostrzająca
apetyt na danie główne, które, mam nadzieję, zespół wypuści
już niebawem. „Gents” to niespełna dwuminutowa jazda bez
trzymanki. Gdyby były inne czasy, a Pomelo Taxi grałby w USA albo
na Wyspach, utwór śmigałby na MTV2 gdzieś pomiędzy singlami z
Songs For The Deaf Queens Of The Stone Age, a „C'mon C'mon”
Von Bondies – bardzo smaczna krzyżówka lo-fi, riffowania w duchu
Josha Homme i urzekającego swoim prymitywizmem punkowego refrenu.
„Muppets” ze skradającym się basowym motywem, w pewnym momencie
przeradzającym się w jazdę przywodzącą na myśl sprzęgający
Death From Above 1979. Kopie trochę mniej, ale dalej jest to coś
powyżej poziomu polskiego garażu. Aha, no i Miegoń produkował -
jak zawsze nic nie słychać i brzmi to wybornie.
Mateusz
Romanoski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.