poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Recenzja: Foals – "Tapes" (2012, !K7)

Mistrzowski mikstejp w wykonaniu Foals.














Najnowszy projekt zespołu z Oksfordu to powrót do przeszłości. Do magii taśm i winyli, które rozpoczęły muzyczną i fonograficzną rewolucję. W epoce iPodów i wirtualnych płyt coraz bardziej brakuje właśnie namacalnego kontaktu z nośnikiem. Ideę tę postanowił wskrzesić Edwin Congreave, klawiszowiec Foals, a prywatnie zapalony fan muzyki klubowej.
Kompilacja zawiera przegląd najróżniejszych artystów i gatunków. Od Blood Orange do Konono No 1; od house’u do alternatywy. Album stanowi zwartą całość – nie ma w nim przerw między ścieżkami, chociaż obecny jest, umówmy się, obecnie dość iluzoryczny podział na stronę A i B, znany dobrze użytkownikom winyli. Płyta podoba się od pierwszego przesłuchania – dobór kawałków jest naprawdę rewelacyjny i nieprzypadkowy. Niektóre utwory szokują, jak „Confusion (Me Afrika)” (który Yannis znalazł wśród nagrań należących do jego mamy w latach osiemdziesiątych), czy obdarzony intrygującym tytułem „OAR003-B”. Mnie urzekł natomiast prześwietny remix „Sun” Caribou. Całość utrzymana jest w klubowym feelingu (strona B to już czysty house) i bardzo przypomina DJ-sety Edwina (jak chociażby ten zeszłoroczny w Warszawie). Widać, a w zasadzie słychać, że gość zna się na rzeczy i wie, jak trafić w gust słuchacza. Przecież właśnie dlatego wstąpił w szeregi Foals.

Album to swoiste TOP 22 ulubionych utworów Eda, ale też reszty chłopaków z Foals. Teraz już wiemy, czego Yannis, Ed czy Jack słuchają w aucie. Pierwsza część na co dzień, druga na imprezę – z Tapes nie będziemy się nudzili. Polecam!

8/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.