czwartek, 16 sierpnia 2012

Dana Buoy – „Summer Bodies” (2012, Lefse)


Radosne, tropikalne i znacząco różniące się od dokonań Akron/Family – tak najprościej można określić debiut Dany Janssena, perkusisty A/F.


Nadal jest freak-folkowo, nadal doszukać się można pewnej dozy plemienności, której należy rozpatrywać jednak w innych kategoriach. Tych spod znaku pozytywnych melodii Animal Collective jako grupy, i samodzielnie działającego Avey Tare momentami na wokalu. AleSummer Bodies to także ładny ukłon w stronę popowej estetyki The Postal Service czy Beach Boys. Całościowo Dana Buoy przygotował megaoptymistycznydryf przez eklektyczne rejony Tajlandii. Słońce i pozytywny vibe biją z tych jedenastu utworów, które Janssen firmuje jako swój solowy projekt.

Fanom Akron/Family może oczywiście pozostać niedosyt, bo chociaż Bouy próbuje czerpać garściami z motywów swojego głównego zespołu (wokale ukryte gdzieś po grubą warstwą przesterów, a akustyczne instrumenty mocno współpracują z elektronicznymi efektami), to wydawać się może, że Dana nie do końca miał pomysł na zgrabne połączenie obu pomysłów. Jasne, oczywiście, że zSummer Bodies bije niesamowite ciepło i świeżość, jednak momentami elektroniczne motywy powinny pełnić na płycie rolę „wstawek”, swoistych dodatków. Jest inaczej, dlatego utwory, w których Janssen stawia na prostotę instrumentalną są właśnie perłą w oceanie eklektyzmu muzyka.

Nie oznacza to jednak, że kawałki zbudowane na syntezatorach i iPadowych aplikacjach i laptopie są złe. „The Anatomy of Now”, z wokalami acapella, które równie dobrze mogłyby się znaleźć na płytach sygnowanych nazwą Akron/Family, już na wstępie pokazuje, jak radosny i kolorowy jest to album. „Call to Be” Buoy oparł na tym charakterystycznym dla Postar Service bicie i popowej melodii, którą przerobił na swoją freakową modłę. Najlepszym bodajże momentem Summer Bodies jest „So Lucky”, utwór cholernie chwytliwy i – mimo swej patetyczności – łatwo wpadający w ucho. Prosta perkusja, eteryczny wokal i te niesamowite, monumentalne pejzaże dźwięku ukazują całe piękno tego czegoś, co Dana nazwał „tripicore”. „Satellite Ozone” dostarcza, z jednej strony w końcu odkrytych gitar, z drugiej zaś ogromnego zawodu. Czwarty na liście kawałek nudzi i zmusza do przeskoczenia od razu do „Delicate Suitor”. Powoli rozwijający się utwór to, zaraz za „So Lucky”, najpiękniejsza kompozycja z debiutanckiego krążka Janssena. Cała magia utworu polega na stopniowym dodawaniu kolejnych instrumentów do powtarzającego się wokalu. Szczyt „Delicate Suitor” osiąga wraz z wejściem house’owego, rozmarzonego na każdej płaszczyźnie bitu.

Dana Buoy podjął się trudnego wyzwania, jakim jest pierwsza solowa płyta. Gdy autorski projekt znacząco odchodzi od tego, co się robi na co dzień w zespole, zadanie częściej jest narażone na krytykę. Summer Bodies nie zawodzi, Dana Janssen ma prawo być dumnym z ostatecznego efektu. Za dużo Animali w tych melodiach? A cóż z tego, skoro debiutancki album wciąga i prezentuje prawdziwe piękno dzikich tropików?

7/10

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.