wtorek, 31 lipca 2012

Relacja: Audioriver Festival 2012

Tak naprawdę Audioriver rozpoczyna się w czwartek, gdzieś koło godziny piętnastej, i trwa do poniedziałku lub, w wersji optymalnej, do momentu, gdy starczy sił. Gdzie? Na AudioPolu przy jeziorze. Cel? Umilanie czasu wolnego pomiędzy koncertami. Trochę taki beach club na miejskiej plaży, gdzie impreza trwa całą dobę - w atmosferze chilloutu, wspólnej pasji muzycznej, bajkowych kolorów i radosnego nastroju.


Organizatorem eventu jest poznański kolektyw +RESPIRATOR założony pod koniec 2009 roku. Młodzi muzycy serwują szeroko pojęte brzmienia elektroniczne, promują lokalny underground i prezentują przeróżne form live actów czy setów w klimacie electro, techno czy dub. Odwołują się do kultury rave, która - kontynuując idee ruchu hipisowskiego - pragnie jednoczyć ludzi bez względu na wszelkie podziały. Respirator Team i tym razem wkroczył do Płocka z impetem jak letnia burza. Jest słońce, luz w sercach, muzyka płynie w eterze.


PIĄTEK

Marcin Czubala
Circus
21:30

Występ Marcina Czubali, który dla nas otwierał Audioriver, zebrał pokaźną liczbę fanów i…nie mógł ich zawieść. Set jednego z lepszych rodzimych producentów i dj-ów zagwarantował festiwalowiczom idealną rozgrzewkę przed resztą gwiazd. Czubala zagrał żywiołowo i tanecznie. Nie spodziewałem się, że już przy pierwszym występie w Płocku będę bawił się tak dobrze.[Wojtek Irzyk]

Wilkinson
Hybrid Tent
22:00

Do najlepszych sprinterek nie należę, ale na ten koncert biegłam tak szybko, że niemal pobiłam swój rekord. Pomarudzić lubię, więc  trochę za wcześnie na Wilkinsona o 22, ale niech będzie.
Jeśli grasz tak głośno, że zmarłego podniósłbyś z grobu - fajnie. Jednak w momencie, gdy na koncertach masz tyle basu, że niemal doprowadza cię to do mdłości, to już trochę gorzej. Na samym początku zastanawiałam się, czy mój słuch zwariował dlatego, że nie jest przyzwyczajony do tak silnego basu, czy może  z nagłośnieniem jest coś nie tak. Ponadto, usłyszenie tego, co nawijał MC podczas występu graniczyło z cudem. Oczywiście żartuję, bo z basem lubię zaszaleć na co dzień i nie mam z tym żadnego problemu. Niestety, zatyczki do uszu to było obowiązkowe minimum na wszystkich koncertach w Hybrydzie. Przegięcie, nie do przyjęcia. [Nicoletta Szymańska]

Podczas piątkowych występów na scenie Hybrid cały czas miała miejsce wzajemna wymiana MC. Wilkinson miał grać sam, ale że MC Bruno po koncercie naszego polskiego startera  Neverafter czuł niedosyt, to pojawiał się na scenie jeszcze kilka razy, wspomagając swoimi siłami różnych DJ-ów. Tak też było w przypadku Wilkinsona. Bez pomocy MC spokojnie dałby radę rozgrzać tłum do czerwoności, ale z nim występ nabrał jeszcze większej energii. Bruno został nawet poczęstowany jonitem, przez kilku młodzieńców z widowni, co sprawiło mu wielką radość. Mocny drum’n’bass nie pozwolił nam na chwilę odpoczynku. Temperatura, i tak wysoka tego dnia, na Hybrid Tent podniosła się jeszcze bardziej. Jeszcze do dzisiaj bolą mnie nogi po piątkowej porcji drumów. [Agnieszka Strzemieczna]


Nicolas Jaar Live In Concert
Main
23:50


Może występ Nicolasa nie był na tegorocznym Audioriver tym najbardziej energicznym, ale z całą pewnością był jednym z najlepszych. Często określenie „live” w rzeczywistości niewiele różni dany występ od „zwykłego” setu ujskiego, jednak w przypadku koncertu Nicolasa miał on bardzo duże znaczenie. Oprócz głównej gwiazdy widzowie mogli podziwiać dwóch muzyków wspomagających Jaara, akompaniując mu przy pomocy siły żywych instrumentów (saksofon, gitara, klawisze). Wszystko to dało niezwykły efekt w postaci ściany przepięknych dźwięków, złożonych z pulsującego basu oraz słodkich melodii wydawanych przez kompanów gwiazdora. [Wojtek Irzyk]

ATOL (Modeselektor + Marcel Dettmann + Shed)
Circus Tent
00:00

W 1995 Surgeon wydał na vinylu kawałek „Atol i w gruncie rzeczy to zwróciło moją uwagę na nazwę projektu, o którym dowiedziałam się miesiąc przed  ubiegłorocznym Meltem. ATOL  czyli według mnie czwórka mistrzów Modeselektor +Marcel Dettman + Shed był pewniakiem. Każdy inny, ale jeden lepszy od drugiego. Mój numer dwa, zaznaczony dużym wykrzyknikiem na „trasie jazdy” Audioriver. Było dobrze, ale spodziewałam się bardziej wyszukanych, nieco surowszych brzmień. Może dlatego, że gdy słyszę o artystach z wytwórni CLR, to w głowie z miejsca snuję wyobrażenia na tematy techno-abstrakcyjno- narkotyczne. Nie, nie tym razem. Czapka z głowy to może mi spadła, ale z butów nie wyleciałam. Mocna czwórka bez plusa. [Nicoletta Szymańska]


S.P.Y. Feat MC Lowqui:
Hybrid
01:00

Drum’n’bass z Brazylii nie zawsze prezentuje się w tak lekki i przyjemny sposób, jak np. Dj Marky. Potrafi być brudny, techniczny, mocny i wyzuty z jakichkolwiek uczuć. I tak też właśnie zagrał w piątek S.P.Y. Bawiąc się na milionach ton piasku poczułam się jak na początku mojej przygody z drum’n’bassem wiele lat temu. MC Lowqui, uradowany płocką publiką, zeskoczył ze sceny w celu poprzybijania piątek co poniektórym fanom dnb stojącym przy barierkach, a także studził temperaturę polewając nas wodą (wódą?) ze szklanki. I cieszył się jak dziecko, gdy udawało mu się mówić tak trudne polskie zwroty jak „jak się masz” albo „Polska”. No cóż, ciężka jest praca takiego emce.
Cały piątek w Hybrid Tent był na równie rewelacyjnym poziomie muzycznym jak pierwsze edycje Audioriver! Dzięki takim koncertom wiem, że za rok muszę być w Płocku na sto procent. [Agnieszka Strzemieczna]

Röyksopp
Main Stage
01:10


Duet Röyksopp należał do tych artystów, których obowiązkowo  musiałam posłuchać na żywo.  Lubię te wszystkie skandynawskie pipczenia w klimatach trip-hopu, ambientu i downtempo . Tym bardziej stałam jak wryta, gdy pobrzmiewały ze sceny znajome, ale zmodernizowane i świeże utwory Norwegów.  Wielkim hitem okazała się wersja „This Must Be It”, która nie tylko mnie powaliła na kolana. Całość  była wielkim zaskoczeniem, a o żadnych smętnych plumkaniach czy pipczeniach nie było mowy. Oczywiście nie mogło zabraknąć takiego klasyka jak „What Else Is There?”. Naprawdę miłe doświadczenie, kojące brzmienie, w sam raz na tę chwilę, kiedy twój puls i tętno muszą zwolnić, by dotrwać do rana. [Nicoletta Szymańska]

Norwegom udało się zgromadzić pod główną sceną i na płockiej skarpie niezwykłe tłumy słuchaczy, którzy wydawali się być niezwykle zadowolonymi z występu. Pamiętając dość nudny koncert Royksopp z krakowskiego Selectora, spoecjalnie nie nastawiałem się na wielkie wydarzenie. Jednak za bardzo lubię muzykę tego duetu, aby nie posłuchać jej choć przez chwilę. Ta „chwila” zamieniła się w godzinę szaleństw pod sceną. Głównie dlatego, że chłopaki zaserwowały nam świetne taneczne widowisko, złożone wyłącznie ze swoich własnych kawałków, jednak w wersjach, których nie usłyszymy na ich płytach. Tempo było mocno przyśpieszone, a bas wydobywający się z głośników dużo mocniejszy. Pomimo sceptycznych komentarzy, jakie udało mi się usłyszeć na temat tego koncertu, uważam go za jeden z najlepszych, jakie udało mi się zobaczyć i usłyszeć w tym roku w Płocku. [Wojtek Irzyk]

Nathan Fake live
Wide Stage
02:00

Koncert Nathana Fake’a długo pozostanie w mojej pamięci. Prawdziwa klasa sama w sobie. Magiczne momenty niepohamowanego tańca na skarpie, gdy dłonie są otwarte, a oczy zamknięte. Bardzo cenię sobie takie chwile, gdy miejsce i czas zdają się nie mieć większego znaczenia. Piękna muzyka, która została wyrwana z moich objęć zbyt szybko.  „Outhouse” to jeden z tych kawałków, który dwa miesiące temu powrócił do mnie niczym bumerang. A zresztą, taka kombinacja nut jak A, C#min, F, Bb, to dla mnie połączenie idealne. Ciemne, nastrojowe brzmienie, które pochłania i wciąga cię jakąś tajemniczą siłą, której nie sposób opisać. Taki był właśnie występ na żywo Nathana, który zaprezentował zupełnie inny wymiar muzyki elektronicznej. Jakiś niesamowity trans, hipnoza wszystkich ludzi. Pamiętam, że gdy tańczyłam, przez większość czasu miałam zamknięte oczy. Gdy je nagle otworzyłam, ujrzałam tysiące osób wirujących - tak jak ja - w objęciach płynących i przeszywających dźwięków. To było ciekawe doświadczenie. [Nicoletta Szymańska]

Ronie Size Feat MC Dynamite:
Hybrid
02:00

W momencie, gdy zaczął grać, straszne tłumy wbiły się pod namiot. Nie wiem skąd ta sława Roniego także wśród groźnie wyglądających, umięśnionych panów z ogolonymi głowami, ale lekko mnie to przeraziło i zamiast pod sceną, spędziłam koncert poza namiotem na skarpie. Ronie grał bardzo szybko, ledwo zaczął się rozkręcać z jednym utworem, a przechodził już w następny. Nawet gdzieś w tym wszystkim przewinął się Dj Marky z „L-K”, który rok temu zagrał sam autor. Roniemu chyba też się podobało w Płocku, bo uśmiech nie schodził mu z twarzy. Zaś MC Dynamite swoim głosem, ozdabiał set niczym wisienka na torcie! [Agnieszka Strzemieczna]


Modeselektor
Main
02:30


Po świetnych zeszłorocznych występach, duet Modeselektor wrócił do Polski. Tym razem Niemcy zbudowali swój występ na materiale z krążka Monkeytown. W piątek mogliśmy usłyszeć między innymi takie kawałki jak "Evil Twin", "Berlin" czy "Grillwalker". Jak zwykle Modeselektor obdarzyli zebranych fanów morzem niezwykłych zbasowanych, taneczncyh dźwięków. Kontakt z publicznością jest na ich występach nie mniej ważny niż sama muzyka. Pomimo tego, iż występ udał się znakomicie, nie powalił mnie na kolana. Dużo lepiej bawiłem się na ich zeszłorocznym koncercie w Katowicach. W Płocku byliśmy świadkami występu „live”, natomiast wtedy był to dużo bardziej energiczny i ciekawszy set dj-ski. Tak czy inaczej, był to jeden z najlepszych rozdziałów tego wieczoru. [Wojtek Irzyk]

Goldie
Hybrid
03:00

Bardzo fajny set, czym byłam bardzo zdziwiona, bo wypadł dużo lepiej niż na ubiegłorocznym koncercie w 1500m2. Przez część występu towarzyszył mu MC Dynamite, potem MC Bruno. Ogólnie dużo się działo na scenie podczas nocy z piątku na sobotę. Publika szalała, co Goldiemu musiało się bardzo podobać. W końcu szczerzył swoje złote zęby przez większość czasu. [Agnieszka Strzemieczna]

Black Sun Empire:
Hybrid
04:00

Jadąc do Płocka miałam dziwne przekonanie, że tegoroczny line-up pozostawia wiele do życzenia. Zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę wykonawców d’n’b. To, że jechałam w wielkim błędzie, udowodnił już pierwszy dzień. Gdybym nie dotarła na Audioriver, ominąłby mnie chyba najlepszy koncert drumowy od lat.
 Rene Verdult z Black Sun Empire pokazał klasę grając energetyczny techstepowy set aż do wschodu słońca. Nadal pełny namiot Hybrid tętnił życiem. Tłum wyciskał z siebie ostatnie poty wykonując dzikie pląsy do mocnego, synkopowego beatu. Nie da się tego opisać, ale chyba tak właśnie powinien wyglądać dobry set. Kooperacja DJ-a z publicznością jest niezbędna w tego typu wydarzeniach, a było widać, że bawi się on równie dobrze jak my. [Agnieszka Strzemieczna]


SOBOTA


Tommy Four Seven
Circus
23:30

Na ten koncert czekałam od czwartku i dosłownie z zegarkiem w ręku odmierzałam czas. Słowa tego nie opiszą, bo to była prawdziwa petarda od początku do samego końca. Nie mogę powiedzieć, że z minuty na minutę dźwięk stawał się coraz silniejszy, bo przecież cały czas był masywny i porywający. Massive Attack w wersji techno. Powolne wejście i nagłe uderzenie muzycznej ściany dźwięku rozsadziło Circusa i zmiotło z powierzchni ziemi mój mały namiot, który stał nieopodal tej sceny.  To było do przewidzenia, tak jak ubiegłoroczny występ Chrisa Liebinga. CLR znowu pokazało najwyższy poziom , a VJ Jago zapewnił rewelacyjne wizualizacje. Całość przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Jest jedno ale: T47, który jest prawdziwym kotem, powinien wystąpić na Main Stage! [Nicoletta Szymańska]


Danger live
Hybrid
00:00

Niestety nie potrafiłam być w dwóch miejscach jednocześnie, a szkoda. Tommy Four Seven vs Danger?! Panie organizatorze, to był błąd. Zostałam siłą wyciągnięta z Circusa. Marudziłam, bo na płytach brzmiał średnio, ale na żywo niewyobrażalna moc. Co to był na występ… Dzikie, wściekłe brzmienie + czerwono- niebieskie światła = ogień piekielny. Dla wielu osób, z którymi rozmawiałam, Danger wygrał w tym roku i to jest pewne.  Człowiek w masce wyłonił się z mroku, zagrał cholernie dobrze i po wszystkim zmył się po angielsku we mgle. Kupuję to. Zabawa taka, że klękajcie narody. [Nicoletta Szymańska]

SebastiAn i Kavinsky
Hybrid
01:00 oraz 02:30


Występem tych dwóch panów nie podniecałem się tak jak by to miało miejsce dwa czy trzy lata temu. Dziś odcinają już oni chyba kupony od okresu największej sławy, jaki wytwórnia Ed Banger święciła parę lat temu. SebastiAn gra to samo co grał w 2007 roku, a Kavinsky leci na sławie, jaką mu zapewnił utwór „Nightcall”, który znalazł się na ścieżce dźwiękowej do filmu Drive. Nie zmienia to jednak faktu, iż jednym z powodów, dla których pojechałem na tegoroczny Audioriver był właśnie występy tej pary. [Wojtek Irzyk]

Enter Shikari
Main
02:30

Myslę, że nie tylko dla mnie ich obecność na Audioriver była lekkim zaskoczeniem. Co prawda dwa lata temu grał zespół o podobnym profilu – Hadouken - jednak Enter Shikari raczej wywodził się z bardziej rockowych niż elektronicznych klimatów. Ale że chłopaki nagrały w tym roku nową płytę, w której przechodzą dość intymny romans z drum’n’bassem i dubstepem, to jak mogłoby ich zabraknąć na Płockim festiwalu? Sobotni koncert był przede wszystkim promocją ich nowego albumu, więc pojawiło się m.in. „Ghandi Mate, Ghandi” oraz inne nowe produkcje. Niestety na starsze hity nie starczyło już czasu. Co prawda pojawiło się „Juggernauts” i „Mothership”, ale na „Sorry You’re Not A Winner” już niestety nie można było liczyć. Przez scenę przewinął się również dobrze nam znany MC Bruno, który wsparł Enter Shikari swoim głosem do kolejnej drum’n’bassowej wariacji na temat rocka.
Mimo że muzycznie nie do końca było tak, jakbym się tego spodziewała, koncert był udany i chociażby dla samego scenicznego wariactwa wart zobaczenia. [Agnieszka Strzemieczna]

Nymfo:
Main
03:30


W normalnych warunkach godzina czwarta nad ranem oznacza koniec imprezy. Audioriver rządzi się jednak swoimi prawami, co potwierdził Nymfo i świetnie bawiąca się publiczność na jego secie. Holender zaserwował ogromną dawkę techstepu. Tańca było co nie miara, a wszystko to przez bite półtorej godziny. Gdy kończył, było już jasno, a festiwalowicze witali nowy dzień z drumami w uszach.  [Agnieszka Strzemieczna]

Anja Schneider (zastępstwo za Maceo Plex)
Circus
05:00-07:00
Gdyby tak zaczynał się każdy mój poranek, to daję słowo, że mogłabym wstawać chwilkę po 5 codziennie. Z drugiej strony było tak dobrze, że występ Anji z powodzeniem mógłby też rozpocząć Audioriver 2012. Taka niepozorna Anja Schneider, a jej set na pewno przerósł Anję Rubik, która do najniższych nie należy.  Było pięknie. Lekko, delikatnie i rześko. Cudowna atmosfera na zakończenie festiwalu. Mimo późnej pory uśmiech Anji nie znikał z twarzy, a zdawał się promieniować na wszystkie strony. Magiczna chwila, która trwała godzinę dłużej niż przewidywał plan. [Nicoletta Szymańska]

Agnieszka Strzemieczna, Nicoletta Szymańska, Wojtek Irzyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.