Trzy lata – trzy albumy, czyli Jaill
przeprowadzają kolejny atak skierowany w stronę alter-słuchaczy. Czy w końcu
uda im się podbić ich serca i zagościć w iPodach?
Próbują, próbują i jakoś nie może im się to jeszcze udać. Zawsze te oceny
płytowe nie do końca były takie, jakie powinny, a i w samych nagraniach można
było wynaleźć mankamenty. Traps stara się tę sytuację odmienić, jednak
Jaill kolejny raz popełniają ten sam jeden błąd. Ale o tym później.
Trio z Milwaukee posiadają tę ważną dla indie rockowych zespołów zaletę, że
potrafią nagrywać wpadające w ucho utwory. Na jedenaście pozycji zamieszczonych
na Traps, blisko sześć mogłoby robić za single. Kompozycyjnie Jaill nie
powinni czuć się gorsi od innych, rzeczywistość jednak swoje i Sub Pop kolejny
raz wypuszcza Vincenta Kirchera i jego kumpli w świat. A oni bronią się jak
tylko mogą – dobrym materiałem. Już otwierające album „Waste A Lot Of Things”
przynosi brzmienie muzycznego klasycyzmu charakterystycznego dla wszystkich
sixties-popowych bandów z zachodniego wybrzeża, tak zgrabnie łącząc odpowiednio
rozgraniczone instrumenty i ten skrzecząco-nosowy wokal Kirchera, który - gdy
raz się go usłyszy - zostaje w pamięci na długo. Długo pamięta się też kilka
utworów. Z pamięci nie chcą wylecieć takie szlagiery jak „Everyone’s a
Bitch” (odpowiedź na „Everyone’s Hip” z wcześniejszej płyty?), chwytliwy „I’m
Home” (skojarzenia ze starą odsłoną The Shins nie są bezzasadne), czy
przypominające twórczość The New Pornographers „Perfect Ten”.
Muzycznie Traps nie odbiega
praktycznie niczym w stosunku do innych lo-fi/garage/indie-rockowych zespołów.
Są płynne riffy, leniwa perkusja, wyluzowany wokal Kirchera i świecące gdzieś w
oddali nad Pacyfikiem słońce, tak przecież współgrające z lołfajowymi
produkcjami.
Tym jednym, wspomnianym wcześniej błędem jest przewidywalność utworów.
Jaill, czy to na Traps, czy na
wcześniejszym That’s How We Burn,
brzmią w podobny sposób. Utwory są do siebie zbliżone, przez co można wpaść w
swoistą monotonię i przy dłuższym słuchaniu te kawałki mogą się po prostu
znudzić. Dlatego trzeci album Jaill trzeba odpowiednio dozować, bo szybko może
się przejeść. Na leniwe dni pozycja idealna.
6.5/10
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.