Kraby to zespół, który
wymiata od pierwszej demówki. Niektórzy nawet twierdzą, że na demówce się
skończyli, a późniejsze studyjne nagrania stanowią profanację ich wczesnej, garażowej
tożsamości. Czego by nie napisać, ziomki są na wnoszącej fali.
Zaczynali w 2009 roku wspomnianą we wstępie demówką, która urzekała
bezpretensjonalnym, luzackim, bardzo sprawnym kompozytorsko podejściem do
modestmouse'owskich i pavementowskich inspiracji. Rok później, jakby to ujął
Chada, „dojebali do pieca” bardzo udanym Extend Your Life. Udanym tak
bardzo, że napisał o niej nie tylko WAFP, ale też Porcys. Trochę chłopaki
pojeździli poza Lublin - a to wpadli do Warszawy (razy dwa), a to zagrali w
Irlandii i odszedł ich perkusista numer dwa.
Po prawie dwóch latach milczenia, podczas których
przypomnieli o sobie tylko raz wypuszczonymi w sieć dwoma utworami („Lesson
One” i „Margin Of Order”) wrócili do gry na dobre. Po krótkim epizodzie
współpracy z Philem Collinsem (patrz – teledysk poniżej), rozbudowaniu składu o
gitarzysto-klawiszowca, który nie tylko z ksywy (ale i z japy) przypomina
samego Hugha Granta i usadowieniu za garami „plażowego Tomiego”, zaczyna się
robić poważnie. Open’er, Męskie Granie, OFF... Już nie tylko Borys Dejnarowicz
mówi, że to najlepsza ekipa bez LP. Panowie są bardzo dobrej formie i noszą
koszulki z niemodnymi zespołami. Warto zobaczyć na żywo.
Mateusz Romanoski
Całe szczęście, że nie dla wszystkich Dejnarowicz jest wyrocznią. ;) Ich muzyka brzmi jak wyrwana z kolejnej dla firmy odzieżowej na R.
OdpowiedzUsuń