Z Tobiaszem Bilińskim, o nowej płycie, wizycie w Teksasie, Far South i - oczywiście - kotach, rozmawia Piotr Strzemieczny.
Piotr Strzemieczny: Masz dobre poczucie humoru?
Tobiasz Biliński: Myślę, że tak.
A twoje żarty jakie
są?
Oj…Obrzydliwe! Bardzo mnie bawią, a łapią je tylko ludzie z
bardzo dobrym poczuciem humoru.
W takim razie…Kiedy
płyta w Sub Pop?
Myślę, że na pewno w ciągu siedemdziesięciu lat. Premierę
zapowiadałem na koniec tego roku, ale to się sypnąłem o jakieś sześćdziesiąt
dziewięć lat.
Nową płytę chcę nagrać na tyle profesjonalnie, na ile potrafię, czyli żeby była od początku do końca przemyślana, a wszystko musi być dokładnie zrobione i skończone. To może trochę zająć, ale myślę, że wydam ją na jesień 2012. Potem jakieś trasy, festiwale i będzie to prawdopodobnie w labelu, w którym wydała się ostatnio Kari Amirian. Nextpop.
Nową płytę chcę nagrać na tyle profesjonalnie, na ile potrafię, czyli żeby była od początku do końca przemyślana, a wszystko musi być dokładnie zrobione i skończone. To może trochę zająć, ale myślę, że wydam ją na jesień 2012. Potem jakieś trasy, festiwale i będzie to prawdopodobnie w labelu, w którym wydała się ostatnio Kari Amirian. Nextpop.
Czyli już nie Antena
Krzyku?
Już nie Antena. Nie jest to coś osobistego, tylko mam czasem
taką jazdę, że muszę coś pozmieniać. W Antenie wydałem już dwie płyty i po
prostu chcę spróbować innej wytwórni.
To będzie longplay, a
co z zapowiadaną epką?
Wiesz co, chcę zrobić taki stereotypowy, rockandrollowy
patent, czyli wpierw nagrać siedemnaście kawałków, z czego najfajniejsze, czyli
te najbardziej spójne zbiorę na płytę, a z pozostałych zrobię album B-side’owy
albo po prostu epkę. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Epkę planuję wydać, ale ona
będzie pewnie dopiero w połowie przyszłego roku.
Covery też bardzo chciałbym nagrać, ale jakoś nie potrafię się do tego zabrać. Ciężko jest tak zrobić covery, żeby były ciekawe. Mogę oczywiście wziąć parę moich ulubionych piosenek i nagrać je w dokładnie taki sam sposób jak na płycie, ale to byłoby słabe. Ostatnio też nie mam czasu i głowy, żeby skupić się nad aranżacjami. Wolę przemyśleć dokładnie płytę.
Covery też bardzo chciałbym nagrać, ale jakoś nie potrafię się do tego zabrać. Ciężko jest tak zrobić covery, żeby były ciekawe. Mogę oczywiście wziąć parę moich ulubionych piosenek i nagrać je w dokładnie taki sam sposób jak na płycie, ale to byłoby słabe. Ostatnio też nie mam czasu i głowy, żeby skupić się nad aranżacjami. Wolę przemyśleć dokładnie płytę.
Jak było w Stanach?
Zajebiście! I ciepło. Nie opaliłem się co prawda, ale
spaliłem na rękach. Było cieplutko. Wiesz, palmy i kaktusy to rzeczy, które
mnie uszczęśliwiają.
Jakieś pamiątki
poprzywoziłeś?
Pamiątki, pamiątki…Chyba nie, chociaż…Były darmowe struny do
gitary, to z Adamem wzięliśmy sobie po kilka kompletów. Potem okazało się, że
to gadżet firmy Monster, tej od energy drinków, i że są oczojebnie zielone.
Trochę lekki przypał, ale i tak fajnie.
Dużo nie mogliśmy zrobić, bo nie mieliśmy naszych toreb
przez większość wyjazdu. Linia lotnicza United je zgubiła.
A czapeczki?
Czapeczki! Oj tak, były. I jojo. Parę sztuk darmowych jojo
sobie wzięliśmy. Czapeczki co prawda nie mam… Były też okulary
przeciwsłoneczne, straszne brzydkie. O, buty mam, bardzo fajne. Koszulki GAP.
Frekwencyjnie wasze
koncerty jak wypadły?
Frekwencyjnie bardzo dziwnie. Jeden koncert zagraliśmy o
jedenastej rano i na nim było z pięćdziesiąt osób. To był ten wspólny gig, na
którym występowali też Twilite oraz Paula i Karol. A drugi koncert w klubie o
dwudziestej drugiej, teoretycznie zajebista opcja, a przyszło z dwadzieścia
osób. Ale fajnie się grało, pomimo lekkiego dyskomfortu spowodowanego tym, że
nie mamy własnego sprzętu, bo, jak wspomnę ponownie, linia United – której nie
polecam – zgubiła nasze bagaże. Ja nie miałem moich efektów do gitary i wokalu,
nie miałem kontrolera do komputera…Wszystko było straszną partyzantką, ale
wyszło zgrabnie.
A inne występy
polskich wykonawców?
Widziałem Twilite dwa razy, Paulę i Karola raz. Mojej
Adrenaliny akurat nie widziałem. Najbardziej mi się podobało Twilie, do których
się w ogóle przekonałem. Szczerze przyznam, że wcześniej jakoś nie potrafiłem.
Słyszałem kilka kawałków, ale to nie było to. Po koncercie ściągnąłem sobie ich
nową płytę i naprawdę mi się podoba. Chłopaki z Twilite to w ogóle zajebiści
goście.
Paulę i Karola widziałem wiele razy, ale w kilku wywiadach wspominałem, że to zupełnie nie moja bajka. Chociaż jak tak patrzyłem, to ludziom się podobało. Ale ja już tak mam, że mnie koncertowo ciężko zachwycić.
Paulę i Karola widziałem wiele razy, ale w kilku wywiadach wspominałem, że to zupełnie nie moja bajka. Chociaż jak tak patrzyłem, to ludziom się podobało. Ale ja już tak mam, że mnie koncertowo ciężko zachwycić.
Ale Stany Zjednoczone
o c z y w i ś c i e podbiłeś?
<śmiech> Nie, nie podbiłem. Polskiej flagi tam nie
wbiłem niestety. SXSW jest trochę przereklamowanym festiwalem. Wszyscy myślą,
że pojedziesz, a zaraz wydasz płytę w 4AD. Ja wydam, jak się wydało, w Sub Pop,
ale to jeszcze troszkę, jeszcze troszkę. No i tam gra blisko dwa tysiące
zespołów, więc ciężko podbić Amerykę.
Ostatnim razem
rozmawialiśmy przy premierze twojej najnowszej płyty. Jak z perspektywy czasu
oceniasz Far South?
Jestem zdziwiony, bo jeśli z perspektywy czasu oceniam moją
pierwszą płytę, wynajdując jej błędy i nie będąc zadowolonym, tak z Far
South jestem. Nie wiem jak to powiedzieć, żeby nie zabrzmiało bucowsko, ale
ona mi się po prostu podoba.
Nowa płyta będzie
podobna?
Myślę, że będzie zupełnie inna. Już nie żaden koncept album.
Far South to taki wypadek przy pracy i wypadkowa tego, co się wokół mnie
wtedy działo. To też nie jest taki koncept album jak np. Liars – o wiedźmach,
nagrany w lesie itp. Nie mogę mówić dokładnie co z tego będzie, bo sam jeszcze
tego nie wiem.
Tym razem tylko demo nagrywam w domu, a potem zarejestruję
wszystko u Michała Kupicza. Teraz będzie wszystko nagrane i dobrze, i
przemyślanie.
Koncertujesz z
zespołem, płyta też będzie szykowana w większym gronie?
Podejrzewam, że płytę nagram raczej sam. Oczywiście poza
dęciakami, bo na nich nie umiem j e s z c z e grać, a także gościnnymi
instrumentami, jak na przykład wibrafon. Perkusję nagra mi prawdopodobnie Igor,
który jest zajebistym perkusistą. Bazę i aranże będę robił jednak sam.
A jak wygląda
sytuacja z odbiorem Far South przez słuchaczy?
Recenzje płyty były bardzo dobre. Opinie ludzi, z którymi
rozmawiałem, albo też od których dostawałem mejle, były również pozytywne.
Płyta się podoba, ale mi się wydaje, że przeszła bez większego echa. Niby były
recenzje np. w Przekroju, a Bartek Chaciński napisał bardzo fajne parę
słów, a mimo wszystko fanów na Facebooku za dużo nie mam. Na bandcampie zbyt
wielu odsłuchań nie mam, na last.fm też. Nie wiem jak to działa do końca, ale
tak jest.
W sklepach i na koncertach mało się sprzedało płyt…Może to jest kwestia tego, że zagrałem mało koncertów odkąd wydałem płytę?
W sklepach i na koncertach mało się sprzedało płyt…Może to jest kwestia tego, że zagrałem mało koncertów odkąd wydałem płytę?
Twoją płytę można
było ściągnąć za darmo w Internecie. Nadal można to zrobić. Dlaczego?
Z perspektywy słuchacza właśnie tak to widzę. Oczywiście
wiem, że powinno się płyty kupować, ale Mp3… Na to w Polsce jeszcze mody nie
ma. Może to się kiedyś zmieni, ale na bandcampie jest ta możliwość „jeśli
chcesz zapłacić za płytę, zapłać. Jeśli nie chcesz, ściągnij za darmo”. O dziwo
ludzie czasem płacą, nawet jeśli album jest za darmo. Wolę żeby tysiąc osób
ściągnęło płytę za darmo. Komuś może to się spodoba, przyjdzie na koncert i
może kupi płytę. Wolę właśnie takie coś, niż zarobić magiczne szesnaście
złotych na digitalach.
W ogóle w Internecie udostępniam wszystko za darmo. Oczywiście nie mówię o rozdawaniu prawdziwych płyt, bo to przecież inna bajka, ale koszt produkcji Mp3 jest zerowy.
W ogóle w Internecie udostępniam wszystko za darmo. Oczywiście nie mówię o rozdawaniu prawdziwych płyt, bo to przecież inna bajka, ale koszt produkcji Mp3 jest zerowy.
Dużo osób ściągnęło Far
South?
Kilkaset, z czego zapłaciło kilkadziesiąt. Jak na modę
kupowania Mp3 w Polsce, całkiem nieźle. Bo ludzie nie rozumieją jak to może
działać.
Będziesz koncertował
jeszcze sam?
To zależy. Czasem dostaję takie oferty, że np. holenderski
festiwal chce ściągnąć Coldair na występ, ale nie stać ich na naszą piątkę.
Wtedy proponują mój solowy set. W takich przypadkach jednak staram się ogarnąć,
żeby udało się pojechać z zespołem, bo ta muzyka zyskuje przy występie pięciu
osób. Utwory z Far South powinny być grane właśnie całym zespołem.
Granie samemu jest spoko, ale nie na wszystkie sytuacje.
A gdzie będzie można
cię zobaczyć w najbliższym czasie?
24 maja gramy na festiwalu Green Zoo w Krakowie, a potem mam
wziąć udział w panelu dyskusyjnym nt bookingu. Zapraszam 25 maja. Potem jest
kilka festiwali, o których nie mogę jeszcze nic powiedzieć, bo nie jesteśmy
ogłoszeni. Zdradzę tylko, że to fajne festy. We wrześniu gramy w Tillburgu, a w
październiku najprawdopodobniej jedziemy do Los Angeles. Potem, mam nadzieję,
do Nowego Jorku.
Przed wakacjami nie będę próbował nic bookować. To zresztą
słaby sezon, w wakacje ludzie wyjeżdżają z miast. Koncertowo powrót planujemy
raczej na jesień.
Jesteś bardzo
zapracowanym człowiekiem. Poza muzykowaniem zajmujesz się ogromną liczbą innych
zajęć!
To prawda. Do niedawna pracowałem za barem w Eufemii,
obecnie pracuję jako booker, jako tłumacz, robię w PR. No i jeszcze gram.
A bookerem jestem w Planie B.
A bookerem jestem w Planie B.
I jak ci to wychodzi?
Bardzo fajnie! Niedawno robiłem Etamskiego, który wypadł
bardzo super. Wcześniej byli Robodrom, których średnio kojarzę, ale rozruszali
ludzi. W planach jest jeszcze How How, The Phantoms, 60 Minut Projekt, Lora
Lie.
Plan B rozkręca się
koncertowo.
To prawda. Tam przez długi czas nie było występów. Teraz
powraca cykl poniedziałkowych koncertów. Co prawda w Planie nigdy nie było
cyklu poniedziałkowych koncertów, ale ja go zacząłem. Naprawdę polecam.
Zwłaszcza, że głównie za darmo.
Tęsknisz za kotami…
Bardzo, bardzo. Tych zwierząt mi naprawdę brakuje, ale teraz
mieszkam w kawalerce na piątym piętrze, więc to trochę niebezpieczne. Chciałbym
jednak jakiegoś zaadoptować… Gdyby ktoś miał na oku jakieś śliczne koty, proszę
o kontakt. Niech wyśle wymiary, sylwetkę, zdjęcie twarzy, płeć i wiek. Płeć
raczej żeńska, nie leją aż tak bardzo.
Kyst…
Jest taki zespół. Teraz trochę zamrożony, bo każdy zajął się
swoimi rzeczami, ale możliwe, że zagramy w maju na jednej większej imprezie.
Może zrobimy takie małe ‘reunion’ na jeden koncert. Chcielibyśmy się znowu
zejść, ale jest naprawdę wiele różnych problemów personalno-twórczych, więc
Kyst jest obecnie w odstawce. Ale jeszcze nie umarł.
Wystąpisz na
Openerze?
Nie wiem <śmiech>
Przyjedziesz na
Openera?
Przyjechać chyba przyjadę. W końcu wystąpi moje wielkie już
teraz guilty pleasure, Bon Iver. Na YouTube widziałem chyba wszystkie jego
filmy. Jeśli tak jest na żywo, to musi być zajebiście. No, może poza tym
numerem który brzmi jak Phil Collins.
Mumford and Sons też mogliby być fajną pozycją w line-upie,
gdyby nie jeden mały szczegół – znudzili mi się <śmiech>. Podobno
niedługo wydają nowy album, który brzmi jak pierwszy. Ale o nich nawet
zapomniałem…Rozmawiał Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.