sobota, 31 marca 2012

How How - "Flickers" (2011, Antena Krzyku)


Recenzja How How, pięć lat po hajpie.











- Klik klik
- Rum tum tum
- Tra la la
- Walnij w cymbałek
- No i bardzo ładnie  

How How nagrali bardzo ładną płytę. O tym zdążył już pewnie usłyszeć każdy wkręcony w rodzime bardzo ładne płyty, więc zapraszam na musztardę, bo obiad każdy zjadł.

- Graj na basie rum tum
- A ty na gitarze turum tum  
- Szumy, szumidła, więcej szumów  
- No i taki wokal jakbyś cierpiał, jak Slowblow i Sigur Ros razem wzięci, ale nie cierpiał na tyle, żeby zapomnieć o tym, że czym bardziej przy nim pokręcisz efektami, tym będzie fajniej.

Glitch, islandzkie click-music, dużo Islandii, dużo piękna. Nie tylko dlatego, że na Islandii powstaje ładna muzyka i przykładają więcej wagi do sprawiedliwości społecznej. Dźwięki zawarte na tej płycie momentami każą mi wątpić w to, że to nie jest jakiś szwedzki, norweski, czy islandzki skład. Ta muzyka jest tak naładowana wrażliwością, że gdyby na nią dmuchnąć, zapewne rozpłakałaby się, albo rozpadła na kawałeczki.

- Nieprawda, potrafimy też hałasować
- Dawaj mje tutaj
- Rumtumtumtum, wrrrrrr 
- Jeździj butelką po gryfie
- Wal w blaszki

Zdarza im się wybuchać (jak w „GM” - swoją drogą jest to jeden z highlightów płyty), ale na krótko i tylko po to, żeby było jeszcze ładniej. Niech będzie, przeżyją bez państwa opiekuńczego. My też bez nich pewnie byśmy przeżyli, ale życie wykastrowane z możliwości obcowania z takimi smutnymi pięknościami nie byłoby tym samym.

8/10

Mateusz Romanoski

1 komentarz:

  1. Są świetni, recenzja też :). Pewnie skuszę się na płytę. Warto.
    Milena Słowikowska

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.