Nowy Burial. Powrót do przeszłości?
Czy wprost przeciwnie, krok na przód w dorobku tego wspaniałego
producenta.
Po wydaniu pod koniec zeszłego roku, jednak trochę nudnawego „Street Halo”, brytyjski producent Burial nabiera tempa. Na początku lutego uraczył nas bowiem swoim nowym
wydawnictwem, zatytułowanym „Kindred”. Epka, składa się z
trzech nieprzeciętnej długości, bo średnio dziesięciu
minutowych utworów, które doskonale oddają to, na co stać tego człowieka, jeśli chodzi o robienie muzyki.
Pierwszym uczuciem, które
ogarnęło mnie po ich wysłuchaniu, jest wielka radość i
jednocześnie, ulga. Radość, ponieważ wysłuchałem właśnie pół
godziny muzyki, na którą składa się wszystko, co kocham w
produkcjach anglika. A Ulga? Burial na tej Epce, oprócz swoich „firmowych” zabiegów, wniósł w końcu coś nowego do stylu tworzenia dźwięków. Jeśli pierwszy, tytułowy utwór, jest
lustrzanym odbiciem jego poprzednich produkcji, to dwa kolejne,
stanowią coś (nie)zupełnie innego. To „nie”, znalazło się
nieprzypadkowo, bo pomimo świeżego powiewu w jej pracy, na "Kindred" słyszymy dużo odniesień do jego wcześniejszych nagrań.
Samplowane dźwięki są identyczne jak w jego piętnastu poprzednich
dziełach. Trzaskająca płyta, burza, deszcz, dźwięki
przypominające odgłosy obijających się o siebie stalowych
przedmiotów, to oczywiście było, ale jest to swojego rodzaju znak
rozpoznawczy autora. Bez tego, nie byłoby Buriala.
Nowością która mnie jeszcze
bardziej cieszy, jest przyspieszenie tempa utworów. Oprócz kawałka
„Kindred”, który mógłby się spokojnie znaleźć na którejś
z poprzednich jego płyt, dwa następne to produkcje wręcz klubowe z żywym house'owym rytmem. Najkrótszy z trójki „Loner”,
stanowi wyjątkową odmianę od charakterystycznych burialowych produkcji.
Rozpoczyna się niepozornie, zwodniczo znajomo, prostym bitem, do
którego w pewnym momencie dołączają sample, wprost wyjęte ze starych,
progessive-house'owych produkcji. Dzięki temu, ten z pozoru senny utwór nabiera życia, aby tak trwać przez następne sześć minut.
Ostatnim jest „Ashtray Wasp”,
który rozpoczyna się bardzo znajomo... tak, to fragment
zaczerpnięty z utworu „Endorphin”, z albumu „Untrue”. Stanowi on wyjątkową ramę kompozycyjną, otwierając i zamykając kawałek. Jest
to jednak bardzo mały fragment tego, czym możemy się delektować słuchając „Ashtray Wasp”. Produkcji, która mogłaby stanowić
dwa oddzielne utwory. W drugiej jej części, następuje bowiem
zmiana rytmu wraz z całym jej tematem. Jest ona zdecydowanie najjaśniejszym punktem na płycie. Wspaniały bit, którego niejednostajny, szybki rytm nie pozwala nam się znudzić, do tego przeróżne sample, zarówno wokalne jak i te instrumentalne dodają jej niesamowitego charakteru.
Mam nadzieję, że wypuszczając w
świat swoje ostatnie Epki, Burial przygotowuje nas na rychłe
wydanie swojego trzeciego długogrającego albumu. Liczę, iż
będzie ona dla nas równie ważna, co jego dwa pierwsze wydawnictwa,
pozostawiając Brytyjczyka, na mojej liście najlepszych producentów muzyki elektronicznej.
(9/10)
wojtek irzyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.