niedziela, 19 lutego 2012

Burial - „Kindred” (2012, Hyperdub)


Nowy Burial. Powrót do przeszłości? Czy wprost przeciwnie, krok na przód w dorobku tego wspaniałego producenta.


Po wydaniu pod koniec zeszłego roku, jednak trochę nudnawego „Street Halo”, brytyjski producent Burial nabiera tempa. Na początku lutego uraczył nas bowiem swoim nowym wydawnictwem, zatytułowanym „Kindred”. Epka, składa się z trzech nieprzeciętnej długości, bo średnio dziesięciu minutowych utworów, które doskonale oddają to, na co stać tego człowieka, jeśli chodzi o robienie muzyki. 

Pierwszym uczuciem, które ogarnęło mnie po ich wysłuchaniu, jest wielka radość i jednocześnie, ulga. Radość, ponieważ wysłuchałem właśnie pół godziny muzyki, na którą składa się wszystko, co kocham w produkcjach anglika. A Ulga? Burial na tej Epce, oprócz swoich „firmowych” zabiegów, wniósł w końcu coś nowego do stylu tworzenia dźwięków. Jeśli pierwszy, tytułowy utwór, jest lustrzanym odbiciem jego poprzednich produkcji, to dwa kolejne, stanowią coś (nie)zupełnie innego. To „nie”, znalazło się nieprzypadkowo, bo pomimo świeżego powiewu w jej pracy, na "Kindred" słyszymy dużo odniesień do jego wcześniejszych nagrań. Samplowane dźwięki są identyczne jak w jego piętnastu poprzednich dziełach. Trzaskająca płyta, burza, deszcz, dźwięki przypominające odgłosy obijających się o siebie stalowych przedmiotów, to oczywiście było, ale jest to swojego rodzaju znak rozpoznawczy autora. Bez tego, nie byłoby Buriala. 

Nowością która mnie jeszcze bardziej cieszy, jest przyspieszenie tempa utworów. Oprócz kawałka „Kindred”, który mógłby się spokojnie znaleźć na którejś z poprzednich jego płyt, dwa następne to produkcje wręcz klubowe z żywym house'owym rytmem. Najkrótszy z trójki „Loner”, stanowi wyjątkową odmianę od charakterystycznych burialowych produkcji. Rozpoczyna się niepozornie, zwodniczo znajomo, prostym bitem, do którego w pewnym momencie dołączają sample, wprost wyjęte ze starych, progessive-house'owych produkcji. Dzięki temu, ten z pozoru senny utwór nabiera życia, aby tak trwać przez następne sześć minut. 

Ostatnim jest „Ashtray Wasp”, który rozpoczyna się bardzo znajomo... tak, to fragment zaczerpnięty z utworu „Endorphin”, z albumu „Untrue”. Stanowi on wyjątkową ramę kompozycyjną, otwierając i zamykając kawałek. Jest to jednak bardzo mały fragment tego, czym możemy się delektować słuchając „Ashtray Wasp”. Produkcji, która mogłaby stanowić dwa oddzielne utwory. W drugiej jej części, następuje bowiem zmiana rytmu wraz z całym jej tematem. Jest ona zdecydowanie najjaśniejszym punktem na płycie. Wspaniały bit, którego niejednostajny, szybki rytm nie pozwala nam się znudzić, do tego przeróżne sample, zarówno wokalne jak i te instrumentalne dodają jej niesamowitego charakteru. 

Mam nadzieję, że wypuszczając w świat swoje ostatnie Epki, Burial przygotowuje nas na rychłe wydanie swojego trzeciego długogrającego albumu. Liczę, iż będzie ona dla nas równie ważna, co jego dwa pierwsze wydawnictwa, pozostawiając Brytyjczyka, na mojej liście najlepszych producentów muzyki elektronicznej.
(9/10)

wojtek irzyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.