czwartek, 13 października 2011

The Freuders - Hikikomori EP (2011, własne)

Mamy kolejny (po Games People Play) skład który jara się Freudem, albo mi się wydaję? Sigmunt Freud urodził się w Przyborze, a ja zawsze ceniłem Przyborę, jak i Wasowskiego. W każdym razie jaranie się Freudem w indie snobistycznym świecie jest na pewno popularniejsze, niż większość inspiracji słyszalnych w graniu panów z The Freuders.





Czkawką obija się trochę Red Hot Chilli Peppers, Pearl Jam, Placebo, czy, o zgrozo, AC/DC, nie wszystko jeszcze się klei (chociaż część z tych inspiracji lepiej chyba, żeby się nie kleiło w ogóle), ale jak ktoś wyżej wymienione składy lubi, to znajdzie w Hikikomori parę miłych siermiężnych riffów. Zaczynają od bangerowatego „Never Talk To Strangers”, gdzie basowy wjazd z pogranicza Pearl Jam i RHCP miesza się z gęstym, prawie QOTSA'owskim wymiataniem, gdzieś tam wyskakuje solówka w duchu Fru (w ogóle zamiłowanie do solówkarskiego mącenia wyróżnia ten skład). „Angel-O-Spinner” to z kolei wyjątkowo tragiczny główny riff, jakby zabrany Angusowi Youngowi i wyjątkowo na jego tle udany refren, wyszczekany w iście Vedderowskim duchu (najlepszy wokalnie fragment Epki). „Morse Affair” z kolei karze zapomnieć o hard rockowych zboczeniach i powiedzieć : Placebo (chociaż pod koniec znowu odzywa się funkująca gitara). Brzmi to w porządku, chociaż jeśli chodzi o nieślubne dzieci Briana, nieporównywalnie lepiej i bardziej czadowo radzi sobie Girls Overcome By Satan. „Rosemary's Baby” kontynuuje wątek plackowo-funkowy, z tym, że serwuje go z bardziej progresywnym rozmachem. Zamykający zestaw „Just 3 Steps Back For 5 Forward” to coś z trochę innej beczki, post-rock bliski Red Sparowes przeplatany klimatami bliskimi Red Hotowego „Californication” - ten instrumentalny numer chyba najlepiej oddaje kompozytorskie ambicje składu, który nawet opierając się na trochę już wytartych kliszach, chce je jakoś ciekawie poprześwietlać. Mnie ta zabawa w stu procentach nie przekonuje, bo konstrukcja kawałka numer pięć przypomina trochę stawianie klocków – wiadomo, że klocek numer dwa jest inny, niż klocek numer jeden, tylko dlaczego ten drugi nie wynika z pierwszego.

Słychać, że skład ma potencjał, zdolność kombinowania i nie słucha daft punk, ani disco-punku (debiut „Out Of Tune” już światu wystarczył), niestety kiedy słucham tego jednego numeru, gdzie brzmią jak AC/DC to sam nie wiem, co jest gorsze ....
. W każdym razie – jeśli twoje potomstwo słucha Marnych Szans puść im lepiej Freudersów – zżynanie ze zdychających dziadów to zawsze coś lepszego od zżynania z kapel, które od zawsze brzmiały, jak dziady.

6/10

Mateusz Romanoski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.