piątek, 30 września 2011

SWNY - Among Shores EP (2011, własne)


To tylko na pierwszy odsłuch różni się od Kyst i Indigo Tree. W głębi serca odbiorca dostrzeże/dosłyszy wcześniej znane rozwiązania charakterystyczne dla obu formacji. To źle? Nie. Przynajmniej nie powinno takie być.





W 2010 roku Indigo Tree wydali dobry album Blanik (u nas w podsumowaniu rocznym – 7 miejsce). Kyst w tym samym czasie wyskoczyli z debiutanckim LP Cotton Touch (pozycja nr dziewięć), a w obecnie trwającym roku zafundowali swoim fanom (krytyce również) sophomore, Waterworks. Wiadomo, w maju Indigo Tree się rozpadło. Przyczyn nie znamy, natomiast Peve Lety tłumaczył to w ten sposób: - Jeśli granie muzyki, które dla mnie jest ciągłym procesem przynoszącym mi dużo przyjemności zaczyna ciążyć i mieć powoli mało wspólnego z radością tworzenia, to po prostu mija na nie ochota. (więcej na stronie T-Mobile)

Ochota na tworzenie jednak wróciła – znowu z Michałem Kupiczem i tym razem jeszcze Adamem Byczkowskim, muzykiem znanym przede wszystkim z Kyst, a który coraz bardziej zagłębia się w nowe projekty (poza jego macierzystym Kyst jest jeszcze .^.., czyli PTKCSS. No i SWNY). W sierpniu pytałem się go o tajniki produkcji. EP-ka, z tego, co mówił, powstała w chatce na Kaszubach. I…nie słychać tego. Among Shores EP brzmi porządnie i marzycielsko. Minimalistycznie, hipnotycznie i marzycielsko.

Tych pięć kawałków, zaledwie kwadrans połamanych, niekiedy ciężkich dźwięków to efekt wiszącej od dłuższego czasu w powietrzu fuzji (zespół razem koncertował w Teksasie na SXSW, chociażby). I wypadło nieźle. Tylko nieźle? No tak, bo to EP-ka, ledwie zalążek prawdziwej odsłowny Someone Who’s Not You, która ma mieć miejsce gdzieś z początkiem roku. Ale do rzeczy…

O płycie Grey Reverenda Mateusz pisał, że „Jeśli nie chcesz poczuć się bardziej samotny, niż jesteś zabierz psa, a na koncert - osobę towarzyszącą” i to zdanie idealnie pasuje do twórczości SWNY. Spokojne i lekko melancholijne brzmienia bardziej niż do zabawy skłaniają do kontemplacji w ciemnej samotni lub właśnie, jak wspomniał redakcyjny towarzysz Mateusz, do spacerów.

SWNY uderzyli w modne ostatnio łączenie lo-fi, r’n’b i innych poszlak elektroniki. Czy twór zwany Among Shores nazwiemy avant.lo-fi, czy może elo (to piękny skrót, który oznacza electronic lo(-fi)), będzie to tylko łatka. Fajnie brzmiąca, lecz łatwa. Folkstep? Cokolwiek to oznacza, pewnie też – o ile uznamy, że Kyst grają swoistą odmianę folku. Pewne jest jedno – elektroniczny bit połączony z melodyjnym i znanym słuchaczom głosem Peve’a Lety’ego (albo Peve’a Lety, jeśli ktoś nie lubi odmieniania na siłę. Cóż, brzmi dostojniej). Całość może nie powala na szczękę, ale dostarcza lekkich wypieków na policzkach.

Już singlowo-zapowiadajace EP-kę „Restrain” pokazywało, że chłopakom naprawdę chce się robić coś, czego w Polsce jeszcze nie było. Spokojny i połamany bit, który sprawiał wrażenie lekko hipnotycznego mieszał się z lekko mrocznym i syntezatorowym rozwinięciem, dając w sumie dość niecodzienny twór. Może trochę dołujący, ciężki i podchodzący pod kawałki Jamesa Blake’a na jego długogrającym krążku, ale całościowo brzmiący schludnie Adam Byczkowski mówił, że końcówka jest „iście dubstepowa”. Post-dubstepowa, jeśli pójdziemy dalej nowszymi gatunkami. Przygniatające (jeśli dobrze rozkręcimy bass w ustawieniach odtwarzacza i podniesiemy głos) zakończenie zgrabnie przechodzi w wyciszone i wielce minimalne „Whisper”, które trio oparło na monotonnym bicie, cichej i może lekko depresyjnej melodii oraz śpiewie spowitym echem. To najspokojniejszy kawałek na debiutanckim wydawnictwie SWNY i, pomijając intro, pokazujący najmniej ciekawą twarz zespołu.

„Did You Know” to z kolei chyba najlepsza pozycja na Among Shores. Powolne tempo, śpiew byłego wokalisty Indigo Tree i monotonny bit przywołują skojarzenia z nadmiernym upaleniem, kiedy człowiek powoli odpływa już do krainy morfeusza, kiedy ma się to uczucie, jak gdyby się spadało w dół. Na ogół do głowy przychodzą dwie myśli – albo haft, albo sen. I „Did You Know” uderza w tę drugą opcję.

Someone Who’s Not You poruszają się po niepewnej i przede wszystkim nieznanej na naszej rodzimej scenie muzycznej ścieżce. Disy znajdą się na bank, lecz zanim ktoś skrytykuje, niech weźmie pod uwagę jeden znaczący fakt – to, że coś jest bardziej ambitne niż pseudo-intelektualne wypociny Lao Che nie oznacza, że jest złe. Po EP-ce można mieć pretensje do formacji. Po prostu tego jest za mało. Na jesienne wieczory materiał nadaje się w sam raz.

Całość do ściągnięcia/odsłuchu na stronie bandcamp zespołu.

7/10

Piotr Strzemieczny   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.