poniedziałek, 12 września 2011

Grey Reverend – Of The Days (2011, Motion Audio, Isound)‎


Of The Days, czyli smutny folk dla wrażliwców.










Są takie muzyczne obszary od których nie oczekuje się niczego wielkiego – takim rewirem są dzielnice zarezerwowane dla smutnych panów z gitarami. Takich jak Grey Reverend. Umówmy się, jeśli chcemy szukać oryginalności, to lepiej za akustycznych smędziarzy nie zabierać się w ogóle...Chyba, że mamy na oku kogoś równie szalonego jak Daniel Johnson albo równie fałszującego jak wczesny Conor Oberst.

Grey Reverend, ani nie fałszuje (to na pewno), ani nie jest szalony (to prawie na pewno). Jest za to smutny, ale melancholijny w dosyć przystępny sposób – działając na granicy mazgajstwa nie przekracza jej. Co najistotniejsze, płyta pod tytułem Of The Days nie nudzi. Najkrócej rzecz ujmując, Grey pada bardzo blisko Jose Gonzaleza – nie nadwyręża głosu, uderza w szlachetny minimalizm. W paru momentach tak przypomina wspomnianego Szweda, że nie zdziwiłbym się, gdybym usłyszał na przykład taki „One By One” na In Our Nature. Bez zbędnego czepiania słychać, że wszystko wychodzi naturalnie i wynika raczej z wrażliwości i smykałki do konstruowania prostych, momentami naprawdę poruszających numerów, a nie z bezczelnego zżynactwa. No i właściwie nie wiadomo, co mógłbym napisać więcej na temat tego albumu.

No dobra, „Forsake” dzięki harmonijce ustnej nabiera bardziej korzennego, może folkującego charakteru, w instrumentalnym „Litte Eli” jest może trochę jaśniej, jak i w zamykającym całość „Road Less Traveled”. Mi najbardziej przypadły do gustu gorzkie, przeszywające, zaserwowane na dzień dobry „Altruistic Holiday” i „Walk The Same”, gdzie smutek jest tak mocny, że, aż przez chwilę można odnieść wrażenie, że ociera się o rejony Elliotta Smitha. Głupio w tym materiale grzebać zgrywając większego muzycznego zboczeńca, niż da się być, bo po pierwsze z muzyką tego typu jest taki problem, o którym wspomniałem w apostrofie pierwszym, a po drugie całość jest bardzo spójna.

Trwa mniej więcej tyle ile relaksujący wieczorny spacer kiedy pogoda dopisuje. Jeśli nie chcesz poczuć się bardziej samotny, niż jesteś zabierz psa, a na koncert - osobę towarzyszącą.

7/10

Mateusz Romanoski

W Polsce album dostępny jest dzięki Isound

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.