środa, 31 sierpnia 2011

Byliśmy na festiwalu: Tauron Nowa Muzyka 2011 - dzień 1

Lato polskich festiwali muzycznych już za nami... dla mnie zakończeniem tego wspaniałego okresu, był Tauron Festiwal Nowa Muzyka, który odbył się w ostatni weekend sierpnia, na terenach niedziałającej już kopalni Katowice. Z ręką na sercu muszę przyznać, iż pod względem muzycznym, „Tauron 2011” jest wydarzeniem, które będę najmilej wspominał, spośród wszystkich, tegorocznych eventów.


Niestety, nie dane mi było zobaczyć czwartkowego koncertu Lamb, który otwierał tegoroczny Tauron, ani zamykających festiwal, występów Woona i Mont Kimbie, dlatego skupię się jedynie na piątku i sobocie.

Pierwszego dnia głównymi punktami zainteresowania, oczywiście były koncerty, które miały odbyć się na głównej scenie, a mianowicie duetu Modselektor oraz Amona Tobina. Zarówno Niemcy jak i Brazylijczyk stanęli na wysokości zadania prezentując ponad półtoragodzinne sety, obfitujące w niesamowite basy, które wspaniale nie dawały odpocząć naszym uszom. Jednak, na tym się kończy podobieństwo dwóch występów, gdyż nieco inna była oprawa wizualna i klimat obu setów. Modeselektor zwykle stawia na prostotę: dwóch szalonych djów, biegających po scenie i zagrzewających ludzi do tańczenia, zachowując z nimi doskonały kontakt, wspomagających się jedynie klasycznymi wizualizacjami. Amon Tobin natomiast, zaprezentował nam coś z zupełnie innej bajki, będąc ukrytym w ogromnej instalacji, która jednocześnie stanowiła ekran, na którym wyświetlane były niesamowite, psychodeliczne i wciągające efekty, nadające muzyce miksowanej przez Tobina dodatkowego monumentalnego efektu. Oba występy różniły się również, pod względem muzycznym, ponieważ Modeselektor zagrał bardzo taneczny set. Niesamowicie się na nim wytańczyłem, bawiłem się po prostu świetnie. Na temat ich występu są różne opinie... że wiksa, że techno... mi się podobało... przecież każdy ma swoje gusta i różne odczucia, ja mam pozytywne. Prawdą jest natomiast to, że ich występ, pod koniec troszkę się dłużył. Amon z drugiej strony, swój set opierał głównie na sile wibrującego, połamanego basu, który miejscami pozbawiony był niestety rytmu, przez co pozostawało mi jedynie podziwiać w bezruchu oszałamiające wizuale pojawiające się na imponującym „statku kosmicznym” Brazylijczyka, które naprawdę były niesamowite. 

Jednak ów dzień, nie zakończył się na tych dwóch występach. Ciekawy był również koncert kapeli Bonaparte, poprzedzający Amona i Modeselektor na głównej scenie. Bogaty w surrealistyczne doznania wizualne, nie wniósł niestety wiele dobrego pod względem muzycznym do moich pofestiwalowych wspomnień. Zaraz po nim, o 21 na czwartej pod względem wielkości „scenie” - Red Bull Tour Bus, wystąpił raper Dels, na którego gig czekałem z dużą niecierpliwością, podobnie jak na wymienione powyżej. Na malutkiej powierzchni, zostało upchniętych czworo muzyków, którzy dali krótki, acz niesamowity występ, głównie za sprawą świetnych zdolności wokalnych samego Delsa oraz jego perkusisty. Kulminacyjnym momentem koncertu, było oczywiście, zagranie przez nich najpopularniejszego kawałka - „Shapeshift”.

Sam Red Bull Tour Bus przyniósł mi wiele radości na tegorocznym Tauronie, z uwagi na umiejscowienie. Po pierwsze, znajdował się na drodze między dwoma głównymi scenami. Po drugie, można było podejść do niego z piwem. Po trzecie, tuż obok znajdowało się malutkie stoisko z zimną mate, która pomogła mi przetrwać te dwie noce. Po czwarte pod busem usypana została plaża, co tego dnia bardzo pasowało do temperatury otaczającego nas powietrza.

W piątek udało mi się zobaczyć jeszcze sety Daitsuke Tanabe oraz Teebsa, którzy zaprezentowali świetne minimalno-dubstepowe sety, które jednak nie porwały mnie aż tak bardzo jak wcześniej przeze mnie opisane występy.

Na wyjątkową uwagę zasługuje absolutnie fenomenalna pogoda, jaka na nas czekała w piątkowy wieczór na Śląsku, noc była tak ciepła, że podejrzewam, iż podczas koncertów w namiotach, temperatura była niższa niż na zewnątrz. Sytuacja zmieniła się trochę drugiego dnia, ale i tak pod względem aury pogodowej, był to niezwykle udany weekend, ponieważ sobotni deszcz bez problemu można było przeczekać w którymś z namiotów. 

Pierwszy, jakże udany dzień, stanowił jedynie przedsmak tego, co czekało na nas w sobotę. Ale o tym w drugiej części, dość... subiektywnej FYHowej relacji z tegorocznego festiwalu Tauron Nowa Muzyka w Katowicach.


Poniżej, wrzucam kilka filmików, które znalazłem na YT.







wojtek irzyk

3 komentarze:

  1. "W sobotę udało mi się zobaczyć jeszcze sety Daitsuke Tanabe oraz Teebsa" W piątek :))

    Modeselektor rzeczywiście pod koniec troszkę męczący byli, a Amon Tobin - dla mnie ten koncert pozostaje zagadką, dziwne doznanie, nie wiem nawet czy mi się podobał czy nie. Ciekawie wypadli When Saints Go Machine - chwytliwe kawałki i wokalista o głosie Antony'ego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie na nich się nie wyrobiłem!!!
    Dzięki za uwagę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, piątkowe zamieszanie na Little Big Stage omal mnie nie pozbawiło przyjemności oglądania WSGM. Aż wstyd przyznać ale o 19 oglądając Walls dopiero w połowie zorientowałam się, że to oni. Słabe informacje o zamianach godzinowych to chyba największy minus tego festu. Poza tym dla mnie bomba! Czekam niecierpliwie na relację z soboty :D

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.